W amoku dźgał swojego siostrzeńca kilka godzin po pogrzebie jego matki. Raz, drugi, trzeci, czwarty… zadał mu kilkanaście ciosów nożem, aż wnętrzności wyszły ofierze na wierzch.
Piątek (23 listopada), około godz. 22. Dyspozytor Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego odebrał telefon od 66-letniego mieszkańca os. Cementownia. Dzwonił po pomoc dla ugodzonego nożem mężczyzny. Bez zbędnej zwłoki do mieszkania przy ul. Rolniczej wysłane zostały policyjny patrol oraz karetka pogotowia. Gdy jednak służby weszły do środka, nie było już kogo ratować. Denat leżał w kałuży krwi. Na ciele miał kilkanaście ran kłutych, m.in. klatki piersiowej i brzucha. Widać mu było niemal wszystkie wnętrzności.
Gospodarz lokum, który dzwonił po pomoc dla swojego 50-letniego siostrzeńca, był kompletnie pijany. Zapierał się, że wyszedł na chwilę ze swojego mieszkania do sklepu, a gdy wrócił, siostrzeniec leżał już ranny i cały we krwi. 66-latek został zatrzymany do wytrzeźwienia w policyjnym areszcie. W niedzielę rano (25 listopada) mężczyzna został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Chełmie.
Wytrzeźwiał i dotarło do niego, co zrobił. Przed prokuratorem przyznał się do wszystkiego. Sam nie wiedział, jak to wszystko się potoczyło – jak mówił, czuł się jak w amoku, gdy zadawał kolejne ciosy… Opowiedział, że tego dnia odbył się pogrzeb jego siostry. Razem z synem kobiety spotkali się później w mieszkaniu 66-latka, by powspominać zmarłą przy alkoholu. Siostrzeniec wykorzystał chwilę i ukradł wujkowi z portfela 400 złotych. Kiedy ten odkrył, że został obrabowany przez syna swojej siostry, wpadł w szał – otworzył kuchenną szufladę, wyjął nóż i zaatakował. Dźgał, jak opętany, nie mogąc przestać.
Decyzją obecnego na miejscu prokuratora ciało 50-latka zostało zabezpieczone i przekazane do Zakładu Medycyny Sądowej w celu przeprowadzenia sekcji. Wujek denata usłyszał najcięższy z możliwych zarzutów. Za zabójstwo grozi mu nawet dożywocie. Prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o areszt tymczasowy dla podejrzanego. (pc)
