Walka o klucz wciąż trwa

Na ostatnią sesję Rady Gminy w Urszulinie przybyły przedstawicielki dwóch kół gospodyń. Panie były oburzone postawą dyrektor GOK-u i na forum domagały się zmian w dostępie do świetlic wiejskich. Ich zdaniem (i kilkorga radnych również) budynki te powinny służyć mieszkańcom, a nie być „pięknymi wyremontowanymi muzeami”, jak mówiła jedna z obecnych na obradach gospodyń.

O konflikcie między paniami z dwóch Kół Gospodyń Wiejskich a Moniką Kędzierską, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Urszulinie, pisaliśmy niedawno. Nie umknęło to uwadze zarówno wójta Urszulina Tomasza Antoniuka, jak i przewodniczącego rady Piotra Kameli. Również M. Kędzierska nie była zadowolona z tego, że koła zamiast działalnością na rzecz gminy zajmują się donoszeniem do gazet, o czym wspomniała na sesji. Ale zanim zdążyła to zrobić, głos zabrały gospodynie.

Jako pierwsza mówiła Maryla Łopąg. – Usłyszeliśmy mnóstwo pięknych słów o odnowionych świetlicach. W Wereszczynie świetlica otwarta jest raz w tygodniu przez 3 godziny. Jesteśmy tu, bo chcemy pokazać, jak ta współpraca z panią dyrektor wygląda i jak te ośrodki są wykorzystywane. Wiele mówiono o współpracy, ale my nie możemy z nich korzystać. Dostałyśmy propozycję organizacji andrzejek razem z GOK-iem, oczywiście bezkosztowo. Impreza się odbyła, po czym dostajemy umowę i nakaz uiszczenia opłaty za wynajem sali. Drugi przykład: wybucha wojna, pojawiają się u nas dzieci z Ukrainy, jest decyzja o organizacji zajęć dla nich.

Na początku marca zorganizowałyśmy w Wereszczynie pierwsze zajęcia, po czym w następnym tygodniu okazuje się, że w tej samej świetlicy i o tej samej godzinie zajęcia organizuje GOK, choć w gminie ma do dyspozycji dziewięć innych świetlic. Kolejny przykład: impreza walentynkowa dla mieszkańców. Potrzeba było pięciu spotkań z panią dyrektor, by wszystko dopiąć. Podobnie było z organizacją zajęć feryjnych dla dzieci. Pozyskałyśmy fundusze zewnętrzne, a tu na kilka dni przed podpisaniem umowy pani dyrektor zmienia regulamin wynajmu świetlicy w ten sposób, że wydarzenie owszem, mogło się odbyć, ale tylko i wyłącznie pod patronatem GOK-u.

Wygląda to tak, że my się staramy i robimy, a oni się podpinają pod gotowe – tłumaczyła Łopąg. – Z naszej perspektywy świetlice to pięknie wyremontowane muzea, z których nie możemy korzystać – przekonywała zebranych inna reprezentantka gospodyń. – Jako koło reprezentujemy gminę nie tylko na szczeblu lokalnym, ale też ogólnopolskim. Teraz na przykład wybieramy się na szczyt ONZ do Katowic. Często o takich wydarzeniach dowiadujemy się w ostatniej chwili, a tymczasem regulamin wynajmu świetlic trzeba podpisać na cały miesiąc, co oznacza, że nie zawsze mamy dostęp do sali wtedy, gdy to jest potrzebne – mówiła.

Następnie padły zarzuty o wyganianie pań ze świetlicy, gdy te wiły palmy wielkanocne i utrudniony kontakt z dyrektor GOK-u.

Jeden z radnych na te słowa stwierdził: – Jest mi bardzo przykro tego słuchać. Czy naprawdę w takiej sytuacji jako radni i mieszkańcy powinniśmy się cieszyć, mając tak piękne obiekty? – pytał smutno.

Z kolei wójt przypomniał, że reprezentacje KGW nie przyszły na ostatnie spotkanie z organizacjami pozarządowymi z terenu gminy. – Każda współpraca wymaga rozmowy, tu tego zabrakło. Jeśli chodzi o zarzuty, to najlepiej odpowie na nie pani dyrektor – stwierdził wójt Antoniuk, oddając głos M. Kędzierskiej.

– Przyznaję, że współpraca jest czasem ciężka, ale to nieprawda, że komukolwiek utrudniam dostęp do obiektów. Przeciwnie, zawsze starałam się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom. Jeździłam do świetlicy w weekendy, po godzinach pracy. Teraz mam do dyspozycji pracownika, więc powinno być łatwiej. Część tego, co mówią panie, jest nieprawdą. Przykre jest, że piszą do gazety, donoszą.

Trzeba pamiętać, że jako dyrektor odpowiadam za te obiekty, więc za każdym razem proszę o podpisanie umowy udostępnienia świetlicy. Nie trzeba do mnie jeździć kilka razy. Klucze zawsze przekazuję na obiekcie, bo trzeba sporządzić protokoły zdawczo-odbiorcze. Na koniec też przyjeżdżam i sprawdzam, czy wszystko jest w porządku, czy nie brakuje sprzętu, itp. Proszę o zrozumienie i wyartykułowanie wszystkich zarzutów na piśmie – odniosę się do nich – zakończyła Kędzierska, ale to nie był koniec dyskusji.

Radna Kamila Grzywaczewska, oburzona postawą dyrektor stwierdziła: – Traktujecie nas jak złodziei. Po klucze trzeba jeździć i błagać o ich udostępnienie. Mamy mejle i sms-y, które są dowodem moich słów – twierdziła radna.

Podsumowania sporu dokonał przewodniczący Kamela. – Byłem zwolennikiem, by pojść paniom z kół na rękę i udostępnić im klucze, ale teraz dochodzą do mnie słuchy o konflikcie, o doniesieniach do prasy, gdzie wywleka się różne kwestie na światło dzienne, co nie sprzyja współpracy. Podobnie jak brak waszej obecności na spotkaniu z organizacjami pozarządowymi. Dzisiaj z pewnością nie rozstrzygniemy tej kwestii, myślę więc, że obie strony powinny zrobić krok wstecz, by dojść w końcu do porozumienia – zakończył obrady przewodniczący. (bm)

News will be here