Wirusy pustoszą przedszkola

Mniej więcej od dwóch tygodni świdnickie przedszkola notują niższą niż zazwyczaj frekwencję. Zapalenia oskrzeli, gardła, krtani, ospa oraz coraz powszechniejsza grypa, to tylko niektóre z chorób, z jakimi zmagają się nie tylko maluchy, ale również ich rodzice i panie nauczycielki.

– Przez kilka dni w grupie trzylatków, do której uczęszcza moja córka, spośród 25 dzieci, obecnych było tylko dwoje. Czasem wystarczy 2-3 dni w przedszkolu i znów pojawia się infekcja. Niestety, rodzice mają bardzo różne podejście do chorowania. Niektórzy widząc, że dziecko ma katar, wolą zostawić je w domu, inni odprowadzają zasmarkane i kaszlące, a w wyniku tego kilka dni później połowy grupy nie ma – mówi nam jedna z mam.

Ewa Marchlewska, dyrektor Przedszkola nr 7 w Świdniku przyznaje, że w ostatnim tygodniu dzieci rzeczywiście było mniej.

– Zazwyczaj pełnię sezonu na chorowanie mieliśmy na przełomie stycznia i lutego. W tym roku przyszło to wcześniej. Chorują zwłaszcza dzieci z młodszych grup, ale też pracownicy – mówi dyrektor.

Jeśli w trakcie pobytu w przedszkolu okaże się, że dziecko poczuło się gorzej, kaszle, ma gorączkę, pracownicy mają obowiązek wezwać rodziców.

– Nadal przestrzegamy tych procedur, które obowiązywały w covidzie. Jeśli dziecko ma temperaturę, panie mają obowiązek założenia maseczki, fartucha ochronnego i zejścia z nim od izolatki, gdzie oczekują na rodzica – dodaje E. Marchlewska.

Aldona Zagdańska, dyrektor Zespołu Żłobków Miejskich w Świdniku przyznaje, że póki co frekwencja wśród maluchów nie jest najgorsza.

– U nas przychodzi to falami. Wystarczy, że jedno, dwoje dzieci w grupie ma katar i ta frekwencja nagle spada, później znów rośnie, bo dzieci wracają. W tym momencie momencie jest na średnim poziomie. Pracownicy również chorują, ale „rotacyjnie”, więc nie powoduje to żadnych problemów kadrowych – mówi A. Zagdańska. (w)

News will be here