Wojna utrąciła podniebne szkolenia

– To środek sezonu, można powiedzieć żniwa, a my stoimy i nie zarabiamy – przyznaje z żalem Krzysztof Janusz, dyrektor Aeroklubu Świdnik. W związku z agresją Rosji na Ukrainę i czasowym zamknięciem przestrzeni powietrznej nad Polską, klub w zasadzie został pozbawiony swojego źródła dochodu, czyli możliwości szkolenia pilotów, a to wyraźnie odbiło się na jego finansach. O pomoc w przetrwaniu tego trudnego czasu przedstawiciele klubu zwrócili się do miasta.

W tym roku Aeroklub Świdnik, podobnie jak Avia, świętuję 70-lecie powstania. Te lata to około półtora tysiąca wyszkolonych pilotów i kilkaset tysięcy wylatanych godzin. Niestety, rok jubileuszu nie jest dla klubu łatwy. Pod koniec lutego, w związku z wojną na Ukrainie, zamknięto przestrzeń powietrzną, co w zasadzie odcięło świdnicki aeroklub od głównego źródła dochodu, czyli szkoleń pilotów.

– Jeszcze w lutym mieliśmy bardzo dobrą sytuację – mówi Krzysztof Janusz, dyrektor Aeroklubu Świdnik. – Mieliśmy 8 kandydatów do szkolenia, co spokojnie zapewniłoby nam byt i funkcjonowanie na ten rok; szkolimy głownie studentów dla chełmskiej uczelni. Niestety, na początku sezonu zamknięto przestrzeń powietrzną, a wszyscy kandydaci, którzy zapisali się i wpłacali pieniądze, zrezygnowali ze szkolenia, zerwali umowy i przenieśli się do innych ośrodków w Polsce. Straciliśmy na tym ok. 300 tys. zł. To prawie cały nasz budżet. Od maja przestrzeń powietrzna jest już otwarta, więc teoretycznie możemy szkolić, ale co z tego, kiedy studentów nie ma. Kolejni przyjdą dopiero jesienią, zapisać się na kolejny rok.

Wpływów brak, a aeroklub ponosi znaczne koszty związane z m.in. ubezpieczeniem maszyn, pensją pracowników, utrzymywaniem certyfikatów; z myślą o szkoleniach, zawczasu zaopatrzył się też w paliwo, którego teraz nie może wylatać.

– Ono też ma swoją ważność i jeśli tego nie wylatamy w szkoleniu będzie do „wyrzucenia”. Co miesiąc płacimy również 1 tys. zł za użytkowanie lotniska. W skali roku to już 12 tysięcy złotych. Nasze straty są wymierne. Nie mogę zwolnić przecież pracowników na rok. To fachowcy, których nie da się ot tak zastąpić. Na etacie mamy 3 osoby i jeszcze dwie zajmujące się sprzętem. Mamy dwa certyfikaty przyznane przez ULC. To wiąże się z audytami, za które również musimy płacić. Jesteśmy w złej sytuacji. To środek sezonu, żniwa, a my stoimy i nie zarabiamy – mówi dyrektor i dodaje, że wspólnie z rzeszowskim aeroklubem rozważają, czy nie powinni wystąpić na drogę sądową i zawalczyć o zadośćuczynienie.

– Z dnia na dzień w Polsce zamknięto przestrzeń powietrzną, co pozbawiło nas dochodów. Są „tarcze antyputinowskie” dla przedsiębiorstw, które handlowały z Rosją, aby jakoś wyrównać im straty. O nas nikt nie pomyślał. Korzystamy co prawda z pomocy miasta Świdnik. Jako stowarzyszenie otrzymujemy dotację na szkolenia. To kropla w morzu, ale jesteśmy za to wdzięczni. W tym roku, niestety, szkoleń nie ma, więc nie wiem jak tę dotację rozliczymy. Zapewne będziemy musieli ją zwrócić – mówi dyrektor.

O pomoc w przetrwaniu tego trudnego czasu aeroklub zwrócił się do miasta. Pismo w tej sprawie wpłynęło do przewodniczącego Rady Miasta Świdnik, Włodzimierza Radka, który zapewnia, że radni pochylą się nad tym problemem i postarają się znaleźć jakieś rozwiązanie.

– W piśmie aeroklub przedstawił swoje problemy, ale nie wynika z niego, jakiej pomocy konkretnie oczekuje. Skierowałem sprawę do komisji oświaty oraz sportu, aby zaprosili przedstawicieli aeroklubu na spotkanie w tej sprawie – mówi przewodniczący.

Do tematu wrócimy.

(w)

News will be here