Trwają wybory parlamentarne. Państwowa Komisja Wyborcza właśnie podała frekwencję na godz. 17. W kraju wynosiła ona 57,54% i była o ponad 13% wyższa niż o tej samej porze w wyborach parlamentarnych w 2019 roku.
Wyraźnie lepsza niż przed czterema laty jest też frekwencja w naszym regionie. Na godzinę 17 w województwie lubelskim głos oddało 55,33% uprawnionych, w Chełmie 55,65%, w powiecie chełmskim 52,06%, w powiecie krasnostawskim 54,15%, a w powiecie włodawskim 54,26%.
Do godzin popołudniowych w naszych obwodowych komisjach wyborczych doszło do jednego zgłoszenia o naruszeniu ciszy wyborczej i jednego o niewłaściwie zadawanym pytaniu przez komisję. Doszło też do fatalnej pomyłki, gdzie brat oddał swój głos za brata.
Do zakończenia głosowania, czyli do godziny 21 w niedzielę (15 października) zabronione jest publikowanie sondaży, agitowanie na rzecz kandydatów i prowadzenie kampanii referendalnej, również w internecie. Mimo to w niedzielny ranek chełmska policja otrzymała zgłoszenie o busie oklejonym materiałami wyborczymi kandydata PiS, zaparkowanym tuż przed jednym z lokali wyborczych na osiedlu Śródmieście. Członkowie komisji uznali, że może to być łamanie ciszy. Samochód został usunięty, a policja dotarła do jego właściciela. Jeszcze nie wiadomo, jaki finał ma ta historia, jednakże za złamanie ciszy wyborczej i referendalnej grozi grzywna w wysokości nawet do 1 mln zł.
Policja odebrała też sygnał z Rejowca Fabrycznego, gdzie członkowie komisji wyborczej pytali wyborców wprost, czy chcą pobrać kartę referendalną. Zdaniem PKW tego typu pytania były niewłaściwe i dopiero jeżeli wyborca wyraźnie odmówił którejś z kart, to komisja miała obowiązek zaznaczyć to w uwagach. Skończyło się na pouczeniu.
Do kuriozalnej sytuacji doszło natomiast w lokalu wyborczym przy ulicy Wolności w Chełmie.
– Poszedłem oddać głos i usłyszałem, że nie mogę – mówi oburzony mieszkaniec. Jak relacjonuje mężczyzna, przez pomyłkę zagłosował za niego jego brat. Członkowie komisji nie zweryfikowali dokładnie danych i wskazali bratu nie to miejsce do podpisu. Ostatecznie po kilku godzinach wyjaśniania (o sprawie miała też zostać poinformowana policja) mężczyźnie udało się spełnić swój obywatelski obowiązek. Ale jak opowiada, nie był to jedyny incydent w tym lokalu wyborczym. – Innemu człowiekowi wydano dwie karty do głosowania na senatora. Przyznał się i oddał jedną – mówi.
Odebraliśmy też sygnał z gminy Chełm, gdzie członkowie komisji wyborczej mieli nie sprawdzać od wyborców dowodów osobistych. Poza tym głosowanie – do czasu zamknięcia tego wydania – przebiegało bez zakłóceń. (pc)