Z pasją pisane i rozdawane

Pani Basia zaraża energią i optymizmem, a jej pogodę ducha oddają piękne, barwne pisanki, które od ponad pół wieku tworzy przed każdą Wielkanocą. Swoich cudeniek nie sprzedaje, tylko rozdaje. Chętnych na nie nie brakuje. – Cieszę się, jeśli mogę sprawić komuś przyjemność – mówi pani Basia.

Całą tegoroczną kolekcję pisanek 72-letniej pani Barbary należało uwiecznić na zdjęciach już dwa miesiące przed Wielkanocą. Teraz byłoby na to już za późno, bo pisanki rozchodziły się wśród rodziny i znajomych chełmianki jak świeże bułeczki. „Zamówienia” na te cudeńka pani Basia dostaje dużo wcześniej. Nigdy ich jednak nie sprzedaje, tylko rozdaje. Cieszy się bardzo, gdy może kogoś obdarować i sprawić radość.

Aby dla nikogo chętnego nie zabrakło pisanek pani Barbara rozpoczyna ich tworzenie już w połowie lutego. To jej doroczna tradycja. Pani Barbara pisanki wykonywała już jako 10-letnia dziewczynka. Tę pasję i zdolności odziedziczyła po babci i mamie. Pani Basia od lat pisze pisanki za pomocą specjalnego przyrządu wykonanego dawno temu przez jej dziadka. To oprawiony w drewno „pisak”, którym pani Barbara nanosi na jajka wosk pszczeli. Pani Barbara zwraca uwagę, że ten pisak to już zabytek. Używa go z taką wprawą, że stworzenie jednej pisanki nie zajmuje jej wiele czasu. Za to sprawia pani Basi ogromną przyjemność.

– To czynność, która bardzo mnie uspokaja i relaksuje – mówi pani Barbara. – Wzory, które nanoszę na pisankę są przeróżne. One po prostu są w mojej głowie i wychodzą spod ręki naturalnie. Nie brakuje mi na nie pomysłów. Żadna z moich pisanek się nie powtarza, każda jest inna. Nigdy nie biorę za swoje pisanki pieniędzy i jestem szczęśliwa, gdy się komuś podobają i sprawią mu radość.

Pani Barbara w szczegółach opowiada o tym, w jaki sposób rozrabia farby i jak tworzy swoje pisanki. Chętnie się tym dzieli się, nie robiąc z tego tajemnicy, jak niektórzy artyści. Pani Barbara w tym roku wykonała około 150 pisanek, ale bywały lata, gdy liczba ta była jeszcze wyższa.

Pozytywnie zakręceni

Chełmianka żartuje, że mąż w pasji tworzenia pisanek jej nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie – wspiera. To nie jedyne hobby pani Barbary. Jest jeszcze inne, które dzieli właśnie z mężem, Wiesławem. Pisaliśmy o tym w „Nowym Tygodniu” półtora roku temu. „Pisak” do pisanek pani Barbary jest jednym z setek leciwych przedmiotów, które posiada małżeństwo. Niepowtarzalną kolekcję tych eksponatów tworzą głównie pamiątki rodzinne. Gdy tylko sąsiedzi lub znajomi pozbywają się niechcianych „staroci” pani Barbara i jej mąż, chętnie je przygarniają.

Wiele zgromadzonych przez nich przedmiotów codziennego użytku sprzed stu lub więcej lat odchodzi w niepamięć, a okazja, aby się z nimi zetknąć nadarza się tylko w muzeach. Każdy z przedmiotów zgromadzonych na posesji pani Barbary i jej męża ma swoją niepowtarzalną historię. Większość z tych eksponatów znajduje się w osobnym budynku, pełniącym rolę skansenu. Stoi tam m.in. odrestaurowany kredens i dębowa szafa.

Jest też nosiło do wiader, z którym dawno temu po wodę do źródła chodził dziadek pana Wiesława, a także maglownice i tary, dzieże do wyrabiania chleba, sierpy, wyciskarka do sera i maselnica używana dawno temu przez gospodynie domowe. Pan Wiesław uwielbia odrestaurowywać stare przedmioty. Mieszkanie też pełne jest „eksponatów”. Jest tu stara kuchnia kaflowa, nad którą stoi mnóstwo glinianych, stuletnich, ale świetnie zachowanych naczyń. Od naszej ostatniej wizyty u małżeństwa jego kolekcja rozrosła się, ale to już temat na inny artykuł. (mo)