Zamknijcie zwłoki w mieszkaniu. Lekarz nie przyjechał potwierdzić zgonu

Lekarz dyżurny nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej odmówił potwierdzenia zgonu starszego mężczyzny. Co gorsza, zasugerował rodzinie zmarłego, aby zamknęła mieszkanie ze zwłokami w środku i czekała do poniedziałku, aż pracę rozpocznie inny lekarz.

Makabryczne sceny rozegrały się w niedzielę, 30 marca. Około godziny 19 dyspozytor 112 otrzymał alarmujące zgłoszenie z Chełma. Rodzina 63-letniego, schorowanego mężczyzny od kilku dni nie mogła się z nim skontaktować i zaczęła obawiać się najgorszego.
Natychmiast na miejsce wysłano służby ratunkowe oraz patrol policji, który zdecydował o siłowym wejściu do mieszkania. Strażacy wyważyli drzwi. W środku ujawniono ciało mężczyzny. Ratownicy odstąpili od czynności, bo na akcję reanimacyjną było już dawno za późno. Nie znaleziono żadnych dowodów wskazujących na udział osób trzecich w śmierci 63-latka. Zgon nastąpił naturalnie.

Lekarz odmówił potwierdzenia zgonu
Jako że był niedzielny wieczór, standardowo w tego typu sytuacjach, policja skontaktowała się z dyżurującym lekarzem nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej, prosząc o przyjazd i wydanie karty zgonu – kluczowy dokument, bez którego nie można rozpocząć formalności pogrzebowych.
Lekarz dyżurny odmówił, twierdząc, że to ratownicy medyczni powinni wystawić kartę zgonu. Oświadczył, że w piątek (28 marca) kierownictwo placówki podjęło decyzję o niewyjeżdżaniu do potwierdzenia zgonu, jeżeli wcześniej dysponowany był Zespół Ratownictwa Medycznego (ZRM). Bezskutecznie przez dłuższy czas próbowali się z nim porozumieć zarówno policjanci, jak i członkowie rodziny zmarłego.
Bezradni funkcjonariusze kazali nawet dzwonić po raz drugi na pogotowie, ale dyspozytor odmówił wysłania karetki. Tłumaczył, że stwierdzenie zgonu to obowiązek lekarza dyżurującego z rejonowej przychodni.
Co szokujące, lekarz dyżurny zasugerował rodzinie, aby poczekała do poniedziałku, aż pracę rozpocznie lekarz rodzinny. Bez skrupułów polecił, aby zamknąć mieszkanie ze zwłokami w środku i czekać do rana. Policjanci odjechali, a załamani bliscy zmarłego zostawili denata w środku i pojechali do Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie, gdzie kierownik ZRM wystawił kartę zgonu. Dopiero ok. godz. 22 można było wzywać na miejsce pracowników zakładu pogrzebowego, aby zabrali ciało.
– W sytuacji, kiedy rodzina zmarłego spotkała się z trudnościami dotyczącymi wystawienia karty zgonu powinna złożyć skargę do Rzecznika Praw Pacjenta – informuje Małgorzata Bartoszek, rzecznik prasowy Lubelskiego Oddziału Wojewódzkiej NFZ. Zwraca uwagę, że o sprawie powinno też zostać powiadomione Ministerstwo Zdrowia.
Jak tłumaczy rzecznik lubelskiego NFZ, zgodnie z ustawą z dnia 31 stycznia 1959 roku o cmentarzach i chowaniu zmarłych, śmierć i jej przyczyna ustalane są przez lekarza bądź kierownika ZRM, jeżeli zgon nastąpił w trakcie akcji medycznej.
– To bardzo stara ustawa, która wymaga doprecyzowania, a w Polsce brakuje funkcji koronera – mówi Diana Wirtel-Mroczek, prokuratur rejonowa w Chełmie, potwierdzając, że jest problem z potwierdzeniem zgonu, bo lekarze nie chcą przyjeżdżać na miejsce zdarzenia.
W dni robocze kartę zgonu powinien wystawić lekarz rodzinny denata. Jednak jak słyszymy od śledczych, jeśli człowiek zmarł na ulicy, a nie w mieszkaniu, często lekarz rodzinny odmawia przyjazdu. Gdy zgon nastąpił w nocy, weekend czy święta, jest jeszcze trudniej, bo lekarze z nocnej i świątecznej opieki nie chcą współpracować.
W sytuacji, gdy nie ma kto wystawić karty zgonu, potrzebnej do zabrania ciała przez firmę pogrzebową, zarządzeniem prokuratora ciało zostaje zabrane do zakładu medycyny sądowej. – To biegły dokonuje oględzin i wystawia kartę zgonu – tłumaczy szefowa PR w Chełmie.
O powołanie koronera i wprowadzenie elektronicznej karty zgonów od lat postuluje Rzecznik Praw Obywatelskich. Prace legislacyjne trwają, ale postępów nie widać. (p)