Żył sam, zginął w samotności

W stojącym w środku wsi domu wybuchł pożar i nikt nawet o tym nie wiedział. Dopiero po dwóch dniach zaniepokojeni nagłym zniknięciem sąsiada mieszkańcy wezwali policję. W spalonym mieszkaniu, na łóżku leżały jego zwęglone zwłoki.


Ta historia sama w sobie przyprawia o dreszcze, a jeszcze bardziej przeraża myśl, że nie wiadomo jak długo ciało 60-latka rozkładałoby się w mieszkaniu, gdyby nie jeden telefon…

We wtorek po południu (22 stycznia) jeden z mieszkańców Rogatki (gmina Dubienka) zadzwonił pod numer alarmowy z prośbą o przyjazd patrolu policji. Niepokoił go fakt, że od niedzieli (20 stycznia) nie widział swojego sąsiada. Co prawda 60-latek trzymał się jakby na uboczu, żył samotnie i nie utrzymywał z nikim od dłuższego czasu bliskich kontaktów, ale jego nieobecność od kilku dni stawała się coraz bardziej złowieszcza.

Około godz. 17 przed domem 60-latka zjawili się mundurowi z komisariatu w Dorohusku. Zastali zamknięte drzwi, a gdy zajrzeli przez szybę do środka, ujrzeli okopcone ściany. Natychmiast wezwali do pomocy strażaków, informując, że w środku może znajdować się zaczadzony gospodarz. Druhowie przyjechali i wyważyli drzwi.

Ściany domu ewidentnie strawił ogień, był aż czarne. Wszędzie było też pełno drażniącego nozdrza dymu, mimo to nigdzie nie było czuć ciepła płomieni. Mało tego, w pomieszczeniach było chłodno, jakby pożar wybuchł kilka co najmniej dni wcześniej i samoistnie się ugasił. W sypialni na łóżku leżały zaś zwęglone do połowy zwłoki gospodarza. Jak to możliwe?

– Do podtrzymania pożaru potrzebne są tlen, materiał palny i bodziec, czyli iskra. Jeśli zabierzemy którekolwiek z nich, pożar zgaśnie samoczynnie. To tak, jakby płonącą świeczkę nakryć w pewnym momencie szklanką – gdy skończy się dopływ tlenu, zgaśnie – wyjaśnia konieczność istnienia tzw. trójkąta spalania do powstania i rozprzestrzeniania się pożaru mł. bryg. Wojciech Chudoba, rzecznik prasowy komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Chełmie.

W tym przypadku najpewniej dom był tak szczelnie pozamykany, że przy braku dopływu świeżego powietrza, płomienie po prostu zgasły. M.in. ustalaniem, jak długo trawiły wnętrze zajmie się teraz powołany do sprawy biegły z zakresu pożarnictwa, który następnego dnia po tragicznym odkryciu prowadził na miejscu oględziny. Mimo wszystko, czy naprawdę nikt z sąsiadów nie był w stanie dostrzec w niedzielę, że dzieje się coś złego?

– Odległość między domami to około pięćdziesiąt metrów. Nikt niczego nie zauważył. On nie potrzebował pomocy, sam chodził do sklepu, nie chciał opiekunki, więc nikt do niego nie przychodził – opowiada Jan Seniuk, sołtys Rogatki.

Jak wyjaśnia z kolei podkom. Ewa Czyż, oficer prasowy Komendy miejskiej Policji w Chełmie, ze wstępnych ustaleń poczynionych na miejscu przez straż pożarną wynika, że przyczyną pożaru mogło być zwarcie instalacji elektrycznej. Śledztwo w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Chełmie. – Decyzją prokuratora nadzorującego czynności na miejscu zwłoki mężczyzny przewieziono do prosektorium – mówi podkom. Czyż. (pc)

News will be here