Czerwcowa wizyta, nie kolęda

Ks. Zygmunt Klich, proboszcz parafii w Kraśniczynie, od połowy czerwca odwiedza wiernych w domach „po kolędzie” – poinformowali nas mieszkańcy gminy. Według księdza, a także Kurii Lubelskiej, w sytuacji tej nie ma nic nadzwyczajnego.

Nasz rozmówca, mieszkaniec gminy, przekonuje, iż wierni są zdumieni „letnią kolędą”. Wskazuje też na inne aspekty życia parafii: – Dzieci, które mają pierwszą komunię świętą, nie mogą liczyć na jakiekolwiek spotkanie z proboszczem, gdyż „nie ma on czasu, bo kolędę musi odbyć”.

Niektórzy wierni z Kraśniczyna ironizują i zastanawiają się, czy może znów mają ubierać choinki. Są też tacy, którzy wskazują wprost: – Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Remont plebanii trzeba za coś zrobić.

Ks. Zygmunt początkowo nie chciał z nami rozmawiać i rozłączył się. Potem jednak oddzwonił. – To nie jest wizyta „po kolędzie”, ale zwykła wizyta duszpasterska, w tej konkretnej sytuacji związana z 50-leciem naszej parafii – stwierdził proboszcz. Dodał, że tego typu wizyta może być przeprowadzana w dowolnym momencie w roku, a nie tylko w okresie bożonarodzeniowym. – Każdy ksiądz ma swoją parafię, swoich wiernych i ma obowiązek być z nimi w kontakcie, odwiedzać ich.

Ks. Adam Jaszcz, rzecznik prasowy Kurii Lubelskiej, o sytuacji w parafii w Kraśniczynie, dowiedział się od nas. Na początku zauważył, że wizyta „po kolędzie” jest z punktu widzenia prawa kanonicznego wizytą duszpasterską, mającą na celu błogosławieństwo domów i mieszkań.

– W polskiej tradycji jest to związane z czasem poświątecznym, ale np. we Włoszech błogosławieństwo domów odbywa się wiosną – mówi ks. rzecznik. – W ostatnim czasie mieliśmy trudną sytuację epidemiczną i pewnie z tym związana jest decyzja księdza proboszcza. Nie widzę w tym nic, co wywracałoby do góry nogami życie wiernych, tym bardziej, że nikt żadnej skargi do kurii w tej sprawie nie złożył – komentuje rzecznik. (kg)

News will be here