Epidemia opętania

Zagrożenie koronawirusem i izolacja dają się nam we znaki już ponad rok i coraz więcej osób miewa lęki oraz problemy na tle emocjonalnym oraz psychicznym. Ojciec Krzysztof Modras, egzorcysta archidiecezjalny, ma ostatnio wiele próśb o pomoc duchową. – Ludziom o słabszej psychice jest coraz trudniej. Czują się zagubieni albo obawiają się złych duchów – mówi o. Modras, który miewa do czynienia z trudnymi przypadkami opętania i niewytłumaczalnymi zjawiskami.

O problemie dręczenia przez złe duchy lub opętań rozmawialiśmy z o. Krzysztofem Modrasem, egzorcystą archidiecezjalnym z uprawnieniami i przeorem Klasztoru Dominikanów w Lublinie, 3 lata temu. Już wtedy każdego dnia miał kilka próśb o pomoc od mieszkańców województwa lubelskiego, w tym Chełma, Krasnegostawu, ale nie tylko. Od ostatniej rozmowy z nim sporo się zmieniło, bo wybuchła epidemia. Niezmienne pozostaje to, że o. Modras, działając na podstawie specjalnej instrukcji wydanej przez Episkopat Polski, zobowiązany jest stosować się do jednej z podstawowych zasad, mówiącej o współpracy z lekarzami specjalistami.

Oznacza to, że zanim o. Modras zdecyduje o przeprowadzeniu egzorcyzmów, osoba, która ma problem, powinna być zdiagnozowana przez lekarza psychiatrę. To, że ktoś słyszy głosy lub coś widzi, nie zawsze jest oznaką opętania i atakiem złych duchów. Czasami to oznaka choroby psychicznej. O. Modras mówi, że w czasie epidemii próśb o „pomoc duchową” przybyło.

I nie chodzi tylko o odprawianie egzorcyzmów. Mnóstwo telefonów dotyczy zachowania dzieci i młodzieży. Rodzice dzwonią, prosząc o pomoc, bo np. ich 4-letnie dziecko jest agresywne. Podejrzewają, że ktoś je przeklął. I o. Modras mówi, że czasem naprawdę tak się zdarza – gdy ktoś głośno wypowie takie słowa, życząc dziecku najgorszego. Ale często w grę wchodzi stereotypowe myślenie rodziców, którzy uważają, że na ich dziecko urok rzuciła np. zazdrosna sąsiadka, ciotka, a nawet – o dziwo – babcia. Rodzice twierdzą, że od momentu „rzucenia” takiego uroku ich pociecha zachowuje się, jakby „coś w nią wstąpiło”.

O. Modras mówi jednak, że często po rozmowie z rodzicami okazuje się, iż w rodzinie wcale nie jest sielankowo, a dziecko bywa agresywne, krzyczy, złości się, czy przeklina, bo takie ma wzorce i to żadne złe duchy, a kwestia relacji w domu. O. Modras potwierdza, że wśród wielu osób, które w ostatnich tygodniach zwracały się do niego o pomoc, było też kilka z Chełma. Mówi o przesileniu, które mogą już czuć ludzie w przedłużającej się, trudnej sytuacji związanej z zagrożeniem epidemią. Najgorsze jest właśnie to, że coraz więcej kierowanych do niego próśb dotyczy młodzieży, która przebywając tak długo w czterech ścianach, częściej miewa problemy emocjonalne.

– W ostatnich tygodniach rzeczywiście tych przypadków jest więcej, a pod wpływem epidemii bardziej się uwidoczniają – mówi o. Modras. – Zauważyłem, że są takie okresy: pory roku, czy dni, w których te problemy się nasilają. Tak właśnie jest ostatnio. Młodzież od dłuższego czasu nie ma kontaktu z rówieśnikami, spędza mnóstwo czasu w wirtualnym świecie. Zdarza się, że rodzice dzwonią i mówią, że ich dziecko nocą dziwnie się zachowuje, inaczej niż dotychczas, jakby było dręczone przez koszmary, opowiada coś głośno, coś widzi. Albo mówią, że dziecko zrobiło się agresywne.

Jeśli jako kapłan mogę pomóc od strony duchowej, modlitwą, to pomagam, ale są sytuacje, gdy potrzebna jest pomoc świeckiego specjalisty, terapeuty, psychiatry. Gdy zgłaszają się do mnie rodzice, bo mają trudności z dzieckiem, mówię im, że ono jest niewinne, a problemy tkwią w dorosłych. Często ludzie dzwonią do mnie, bo mają problemy duchowe i potrzebują po prostu rozmowy. Podczas epidemii przybyło też problemów w relacjach między mężem a żoną. Epidemia sprawia, że osoby o słabszej psychice czują różne lęki. Są zagubione. Boją się, że mają do czynienia ze złym duchem.

Najmłodszą osobą, której udzielał pomocy, pozostaje 2-letnie dziecko. Interweniowanie w sprawie kilkulatków to dla o. Modrasa nie jest rzadkość. O. Modras mówi, że, gdy jednego dnia odbędzie trzy „spotkania duchowe”, podczas których rozmawia z osobami, szukającymi pomocy, a do tego odprawi egzorcyzmy, czuje się potem wyczerpany psychicznie. Przebieg egzorcyzmu jest określony przez rytuał ustanowiony przez Kościół oraz instrukcję wydaną przez Episkopat. Zdarza się, że podczas modlitwy osoba traci świadomość, zmienia się jej wyraz twarzy czy głos, rzuca się na ziemię, krzyczy, niszczy biblię, różaniec.

O. Modras mówi, że zdarzyło mu się, że niektóre osoby nie chciały współpracować i w tych skrajnych przypadkach nie był w stanie im pomóc. Osoba mocno dotknięta tzw. działaniem demonicznym sama, świadomie, nie zadzwoni po pomoc, a jeśli już to zrobi, często potem wcale się nie zjawia. O wsparcie zgłaszają się najczęściej jej bliscy. Opowiadają oni o skrajnych przypadkach, gdy w domach dochodzi do niewytłumaczalnych zjawisk, bo w otoczeniu opętanej przez szatana osoby, z półek spadają przedmioty, przesuwają się meble, a ona sama wymiotuje np. gwoździami.

Takie osoby często wykonują czynności, których nie są świadome. Z ich numerów telefonów często przychodzą do o. Modrasa setki obraźliwych, wulgarnych sms-ów czy gróźb. Egzorcysta mówi, że niektóre osoby czują się nakłaniane przez złe duchy do samobójstw, np. rzucenia się z wysokości. Zdarzały się sytuacje, że pozostawały w nieświadomości, którą odzyskiwały dopiero w ostatniej chwili i do tragedii, na szczęście, nie dochodziło. Ale każdy przypadek jest inny i każdy to inna – a w czasach epidemii jeszcze bardziej skomplikowana – historia życiowa. (mo)

News will be here