Czy grozi nam neochłopstwo?

Weekend (9-11 czerwca) był okazją do szerokiej debaty o kulturalnym rozwoju Lublina. W Galerii Labirynt zebrali się ludzie pragnący kreować życie artystyczne miasta. To czas na myślenie o przyszłości i dalszym rozwoju – podkreślano. – Żadnej historii czy podsumowań. Efektem dyskusji są postulaty, które przeczytają władze miasta


W 3-dniowym spotkaniu wzięli udział artyści, animatorzy kultury, naukowcy, nauczyciele akademiccy, studenci. Mają pomysły na Lublin jeszcze bardziej kulturalny niż obecnie i chcieli się nimi podzielić. Przed kongresem każdy mógł zgłaszać tematy, które omówiono podczas obrad.
– Jubileusz Lublina skłonił nas do refleksji, w jakim kierunku winno dalej rozwijać się miasto i jaką rolę w jego rozwoju ma pełnić kultura, a także, czy istnieją uniwersalne modele kulturowe miast, czy warto inspirować się doświadczeniem innych ośrodków, a może bardziej polegać na własnych, oryginalnych rozwiązaniach? – mówił we wprowadzeniu Waldemar Tatarczuk, dyrektor Galerii Labirynt i pomysłodawca wydarzenia.
W dyskusjach dało się zaobserwować rozmaite nastawienie uczestników. Były próby analiz przeszłości kulturowej miasta, zdaniem organizatorów Kongresu, zupełnie niepotrzebne. – Nawet jeśli wiele już zrobiono dla lubelskiej kultury i dzięki temu Lublin jest w czołówce polskich miast, to i tak nie można stać w miejscu – głosili organizatorzy z Galerii Labirynt i Warsztatów Kultury.
ZDe facto LKK nie służył podsumowaniom i refleksjom historycznym. Prędzej miał walor testu socjologicznego na temat rozwoju miasta. W sumie odbyły się aż 43 panele czy moduły obrad. Służyły dyskutowaniu jakiejś kwestii, proponowaniu rozwiązań, kreśleniu wizji przyszłości lub zawiązaniu nowych inicjatyw.
To pierwsza tak poważna debata nad obecną kondycją kultury w mieście po zmianach politycznych i próbach centralnego sterowania tą sferą życia.
Kształcenie artystów.
Podczas prelekcji pt. „Co robimy z talentami” Maciej Tuora z Domu Słów (filia Teatr NN) mówił o rozwijaniu uzdolnień podczas studiów.
– Etap pielęgnowania daru artystycznego trzeba rozpoczynać jak najwcześniej. Temu służy cały szereg warsztatów umiejętności. Można tam spotykać innych ludzi, konfrontować swoje uzdolnienia. Praca artysty nie musi być samotna. Wystarczy znaleźć jedną z ulubionych grup warsztatowych. Wspólnie można się rozwijać, rywalizować ale i wzajemnie wspierać.
Jaka jest pozycja lubelskich uczelni w sferze kultury? Prof. Sławomir Toman – prodziekan Wydziału Artystycznego UMCS, podnosił, co uczelnia może dać swoim słuchaczom.
– U nas kształcą się artyści, ale też twórcy sztuki użytkowej, to u nas otrzymują wiedzę i umiejętności, kompetencje kultury. Taką już mamy rolę w jej głównym obiegu.
Edukacja do szeroko pojętej kultury to kluczowe zagadnienie w ramach LKK.Rozmówcy prześcigali się w pomysłach, jak krzewić wartości kulturalne w różnych dziedzinach życia.
– Tyle mówi się o wielokulturowości Lublina, lecz do tej pory jest to raczej teoria – twierdzą uczestnicy modułów poświęconych „innym”, „obcym” w kulturze. Na rzecz sfery „inności” pracuje Maria Pietrusza-Budzyńska, twórczyni Teatroterapii w Lublinie.
Jej zdaniem w ramach kongresu nie udało się przełamać monokultury, jednak Kongres był potrzebny. Poszerzył spojrzenie na kulturowy krwiobieg począwszy od podstaw – To dzięki debacie o dobre powietrze w mieście, poprzez jego ład urbanistyczny walkę o każdy skrawek zieleni chroniony przed blokowiskiem, aż po pełne zaangażowanie miasta w sprawy ludzi – wszystkich na tym terenie – akcentuje animatorka. Za najbardziej wielokulturowy i niezależny uznaje fenomen teatru, jeśli pozostanie wolny od wpływu polityków. W jej życiu najważniejszy jest teatr, który służy osobom niepełnosprawnym.
O pełnoprawny udział tych ludzi w kulturze obok niej zabiegali także m.in. Łukasz Siatkowski – siedzący na swym wózku artysta-grafik, i Michał Wolny – społecznik.
– O jakiej różnorodności kulturowej można tu mówić, jeśli nasze środowisko odchodzi od tolerancji wobec inności wokół nas, w kierunku ksenofobii – przypominano w debacie.
Nowy ład w kulturze
– Nowy ład w kulturze już się sam tworzy, tylko jeszcze nie potrafimy go nazwać – mówił w ostatnim dniu obrad LKK Edwin Bendyk z redakcji „Polityki”. Rolą tego wybitnego publicysty było moderowanie debaty końcowej Kongresu. Zaproszeni przez niego teoretycy kultury bacznie obserwowali 3-dniowe rozmowy o kulturze.
– Wbrew oczekiwaniom, znane mi postulaty płynące z dyskusji panelowych odnosiły się do tu i teraz, a nie do przyszłości – zauważa Agata Sztorc, edukator kulturalny z Fundacji Teatrikon. Wyczuwa ona rodzaj frustracji, który każe dbać ludziom o rozwiązania aktualne, nie dalsze. A zatem o sprawy bytowe ludzi kultury, zwłaszcza młodych: o system wsparcia, stypendia, o sprawiedliwy systemy ocen, nagrody. Edukatorka podkreśla trudność wejścia artystów do instytucji kultury: poprzez staże czy praktyki – bez marzeń o samym zatrudnieniu. A wolontariat? W żadnej z lubelskich instytucji nie widzi rozwiniętego wolontariatu kultury.
Agata Sztorc notuje wiele skarg młodych twórców na brak bazy lokalowej dla ich projektów. Słyszy propozycje stworzenia sieci współpracy między instytucjami, którym zależy… które mogą zapewnić miejsce i czas na aktywność adeptów sztuki. Podnosi ideę powołania w Lublinie „akademii artystycznej”. Kształciłaby interdyscyplinarnie twórców sztuki na wielu różnych polach, aplikując wszelkie możliwe technologie. Jest też pomysł „inkubatora młodej sztuki”, który dawałby pewność zatrudnienia adeptom studiów artystycznych lecz jedynie przez pierwsze 3 lata – później musieliby radzić sobie sami.
Lublin artystyczną mekką?
Ze swym potencjałem może on być ośrodkiem nadającym klimat kulturze w Polsce, może kreować kulturową narrację. Czyż nie tak? – prowokował do dyskusji redaktor Bendyk. Wystąpił w niedzielę 11 bm. w panelu podsumowującym LKK z trójką mówców.
– Warto ustalić, czy Lublin jako zbiorowy podmiot jest raczej strukturą odbiorczą kultury, czy bardziej strukturą nadawczą, wytwórczą – dywagował abstrakcji Tomasz Kozak, animator z lubelskiej „Zachęty”. – To ważna cecha rozwoju społecznego, lecz zależy, jaki wynik miasto osiągnie w kryteriach tzw. społeczeństwa obywatelskiego. Przy obserwowanej obecnie apatii ludzi chyba jednak nie za bardzo można na to liczyć. Lublin w tym nie różni się od innych ośrodków w kraju. Pamiętajmy, że progresywność, zatem i szersza oferta w sferze kultury, jest pochodną postaw liberalnych w społeczeństwie. W przeciwnym razie grozi nam neochłopstwo w kulturze, a więc ograniczenie, zaściankowość, nieufność wobec nowości, reakcyjny konserwatyzm. Tak więc w sferze rozwoju kultury bardzo wiele zależy od naszych osobistych wyborów – przekonywał.
Agnieszka Ziętek – filozof z Wydziału Politologii UMCS, stwierdziła, że w kwestiach kultury nie ma dobrej, demokratycznej komunikacji między miastem, tzn. jego urzędnikami, a władzami uczelni. Obserwuje, jak projekty współpracy między tymi środowiskami często kończą się w sekretariatach.
Stwierdziła, że socjologiczne efekty współdziałania, a nawet zwykłe relacje kulturowe między polskimi studentami na lubelskich uczelniach.Zdaniem filozofki, biorąc pod uwagę środowisko ukraińskie (a to kilka tysięcy osób w lubelskich szkołach wyższych) 90% kontaktów, czy to w akademiku czy gmachu uczelni, nie ma charakteru więzi międzykulturowych. To środowiska ludzi niemal zupełnie sobie obce.
– Widzimy, jak działają szkoły wyższe w Lublinie: nie mają one ani zbyt wielu ambicji ani kreatywności. Co smutne, nie istnieje tu praktycznie polityka równościowa wobec ludzi w nurcie kultury na uczelniach. Także w skali miasta. Dotyczy to na równi obcokrajowców i osób niepełnosprawnych – dodaje z ubolewaniem dr Ziętek.
W opinii obserwatorów
Oto pierwsze opinie o LKK: nie obfitował w przełomowe diagnozy, ustalenia, miał duży poziom ogólności, lecz nie był czasem zmarnowanym.
Piotr Franaszek – szef Centrum Spotkania Kultur w Lublinie, wyznał z troską w głosie, że jako naczelne hasło komentujące obrady zapisał: frustracja.
A jakie odnotowano konkrety? Na pewno utworzyć Lubelski Inkubator Kulturalny, a w instytucjach kultury delegować przeszkolonych ludzi do opieki nad stażystami i wolontariuszami, uwzględniać szkolenia ich w wymiarze pracy animatorów etatowych.
Ciekawe postulaty przyniósł moduł „Rola mediów w kształtowaniu lokalnego krajobrazu kulturalnego”: rekomendacje dla redaktorów naczelnych i wydawców tutejszych mediów oraz wprowadzenie stypendiów dla dziennikarzy relacjonujących sprawy kultury.
Obradom przysłuchiwali się i urzędnicy miejscy, m.in. Michał Karapuda, szef Wydziału Kultury UM. Miał swoje obserwacje. Jego zdaniem widać zwrot w postrzeganiu kultury. Dziś zaczynamy znów stawiać sobie pytania o rzeczy, które do 2015 roku były zupełnie oczywiste w funkcjonowaniu państwa, w strategii kultury. Obejmuje to także samorządy lokalne.
Urzędnik mówił w tym kontekście o niepokoju. Sprzyja temu brak orientacji uczestników co do podziału kompetencji samorządowych, bo przecież miasto nie ma wpływu na decyzje instytucji kulturalnych, będących w gestii urzędu marszałkowskiego. Brakuje mu konkretnie zwerbalizowanych oczekiwań niektórych grup twórców kultury. Nie ma wypracowanych mechanizmów współpracy między nimi. Zauważał niedostatek wiedzy u niektórych osób lub umiejętności jej poszukiwania – wiedzy niezbędnej dla oceny zjawisk kulturowych. W obradach zabrakło mu też śmiałości i otwartości w nazywaniu rzeczy po imieniu… nawet w sposób niepoprawny politycznie.
– W LKK wzięło udział ok. 300 osób. Nasze oczekiwania spełniły się: ludzie zgłosili mnóstwo zagadnień, widać, że chcą na te tematy rozmawiać. W dyskusjach przewijała się potrzeba szerszego udostępniania kultury – i nie tylko festiwali czy masowych wydarzeń z tego kręgu. Chodzi o włączenie w nurt kultury ludzi pomijanych z różnych względów: finansowych, odrębności środowiskowej, niepełnosprawności, wykluczeń społecznych itp. – stwierdził Waldemar Tatarczuk. – Drugi wiodący motyw obrad to edukacja do kultury młodszych pokoleń. Nie ma zgody na zmniejszenie treści w programach szkolnych z tej dziedziny. Zdaniem dyskutantów konieczne jest uznanie roli przedmiotów artystycznych, jak historia sztuki, w kształtowaniu postaw młodzieży.
W debacie pojawiły się też obawy o ideologizację kultury na szczeblu państwowym. Oczekuje się od samorządów by nie ulegały centralnemu zarządzaniu treścią i formą kultury, podobnie jak integracji różnych środowisk na rzecz lepszej przyszłości lokalnej kultury.
Wymiernym efektem LKK ma być ogólnodostępna publikacja, a w niej wnioski, postulaty, rekomendacje dla władz miasta – obszerny dokument, w fazie tworzenia, nadal bowiem nie ma oficjalnych podsumowań Kongresu.
Marek Rybołowicz

News will be here