Inne Brzmienia, te same chcenia

Fani muzyki alternatywnej pragną powrotu do pełnej formuły tego festiwalu, nie tak okrojonej. To odgłosy z widowni 14. Festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia w Lublinie. Od 24 do 27 czerwca 2021 ten znany festiwal żył w namiocie… jak na biwaku. Restrykcje covidowe? – e tam!


24 czerwca w klimat Innych Brzmień widzów wprowadzał streamingowy wywiad z Maciejem Stankiewiczem, szefem polskiej firmy fonograficznej Instant Classic. To „tłocznia” z silnym akcentem na muzykę alternatywną. Poznaliśmy nurty muzyczne tam lansowane i bogactwo nośników, które oferuje wytwórnia.

Pierwszy wieczór festiwalu

…reprezentowali muzycznie artyści znani i lubiani dzięki Instant Classic. Najpierw zagrał Jantar – i nie chodzi o staropolską nazwę bursztynu. Ten zespół wymawia się: żątar – z portugalskiego „obiad”. To muzycy z Bydgoszczy, związani z odlotowymi formacjami jak Alameda, Ed Wood, Stara Rzeka. I oto szok, bo tu słyszymy ich w koncercie brazylijskiej muzyki popularnej. Przez scenę snuje się klimat samby i bosanovy. Ekstremalny Kuba Ziołek i jego nieobliczalna gitara – tutaj nie do poznania…

Następnie Dynasonic – instrumentalne trio tworzone przez artystów dobrze znanych z innych formacji. Ich tajemnicza muzyka usypiała pod szyldem „dubwave”. Po nich na scenie ARRM – kwartet Artura Rumińskiego. Muzycy czerpiący z doświadczeń wyniesionych z blackmetal, tu wbijali leżakujących w senny trans, sieć hipnozy utkanej „brumem” gitar.

Na koniec wieczoru niepokój: „zgrzytliwe”, piskliwe dźwięki podbite strzałami bębnów. Tak wybucha muzyka etniczna, wręcz fizjologiczna w brzmieniu, sprzężona z pulsem i oddechem. Koniec spania w leżakach na widowni. Jaki tam dystans… Po chwili przed sceną trwa gremialny pląs. Ów performance to zasługa BNNT is Resina – wspólnego projektu stołecznych muzyków. Karolina Rec (Resina) – wiolonczela plus generatory i Daniel Szwed (BNNT) – perkusja oraz gościnnie Mateusz Rychlicki (Dynasonic) dali popis dnia.

„Inno-Brzmieniowy” piątek

… rozpoczął w tymże namiocie popis Jordan Reyne. Pochodząca z Nowej Zelandii artystka zaskoczyła ciekawą barwą głosu i zwykłą gitarą z pograniczu folku i rocka. Również tym, że zapowiada swe utwory po polsku. Po niej koncerty polskich formacji: najpierw Ślina (gitara, kontrabas, saksofon, bębny) w kaskadach muzyki improwizowanej. Długie, kontemplacyjne utwory hipnotyzują słuchaczy. Ów stan ostro przerywa duet Włodi i 1988 – fuzja starych asów hip-hopu, która ponoć tworzy nową jakość – dla fanów rapu. Ten populistyczny nurt jednak słabo pasuje na IB, pominę go milczeniem.

„Druzgocąco inne brzmienia” na koniec przynosi Mouse on Mars. Występ trójki Niemców to elektroniczny łomot bez cienia linii melodycznej, oparty na transie. Koncert grały generatory, widownia oślepiona stroboskopem drgała face to face.

Tyle odnotowuję do zamknięcia tego wydania NT. Szerzej i głębiej o festiwalu za tydzień. Marek Rybołowicz

News will be here