Jak ratować portfel przed inflacją?

Inflacja systematycznie zjada oszczędności. Kto ma pieniądze, stara się je ratować, inwestując np. w nieruchomości. Za kilkadziesiąt tysięcy złotych można kupić działkę budowlaną, za kilkaset tysięcy – mieszkanie. A co można zrobić z naprawdę grubą kasą? Jest kilka ciekawych propozycji w naszej okolicy.

Kilkunastoprocentowa inflacja, która nam towarzyszy kolejny rok, powoduje utratę wartości pieniądza. Kto ma oszczędności, głowi się, jak je zainwestować. Bynajmniej nie po to, żeby zarobić, ale po to, żeby nie tracić na trzymaniu pieniędzy w banku lub przysłowiowej skarpecie.

Najprościej lokować kasę w nieruchomościach. A ogłoszeń o sprzedaży działek, mieszkań czy domów nie brakuje. Gazety i serwisy ogłoszeniowe w internecie pełne są „atrakcyjnych” ofert. No właśnie, na co trzeba zwracać uwagę, kupując nieruchomość? Jak wydać zaskórniaki, żeby nie dać wsadzić się na minę i żeby później nie mieć problemu ze sprzedaniem działki czy domu?

– W nieruchomościach zawsze najważniejsza była i jest lokalizacja – mówi Lucjan Jonak, pośrednik w obrocie nieruchomościami w Chełmie. – Można kupić kawalerkę przy ul. Ceramicznej za 150 tys. zł albo w spółdzielni Demos, bliżej centrum miasta, za 220 tys. zł. Później tę droższą łatwiej będzie odsprzedać, albo wynająć.

Każde miasto ma dzielnice albo ulice, które niekoniecznie muszą być złą lokalizacją, ale niezbyt dobrze się kojarzą. Bo przez lata np. utarło się, że jest tam niebezpiecznie. Nawet najkorzystniej kupiona nieruchomość w takiej okolicy może być później kulą u nogi. Chyba, że trafi się kupiec spoza miasta.

– W przypadku mieszkań znaczenie ma także piętro. Te usytuowane maksymalnie na drugim schodzą najszybciej i przeważnie wśród starszych osób, które nie chcą się wspinać codziennie na czwarte piętro. Z kolei te usytuowane najwyżej przyciągają młodych – ze względu na niższą cenę, widoki z okna i brak sąsiadów „nad głową” – zauważają pośrednicy. – Różnice w cenie podobnych mieszkań w jednym bloku, ale położonych na różnych piętrach, mogą sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Pośrednicy przyznają, że ruch w nieruchomościach, mimo stale rosnących cen, wcale nie spada.

– Klienci rzeczywiście szukają ucieczki przed inflacją i zamiast trzymać pieniądze na kontach czy „pod poduszką”, starają się je chronić, kupując działki budowlane albo mieszkania – mówią. – Już za kilkadziesiąt tysięcy złotych można kupić działkę budowlaną. Na mieszkanie trzeba wydać sporo więcej. Alternatywą, wymagającą mniejszych nakładów, może być ziemia rolna. Ale jednocześnie można na niej najmniej zarobić.

– Zanim ktokolwiek coś kupi i wyda te ciężko zarobione pieniądze, albo uskładane oszczędności, niech dobrze taki wydatek przemyśli. A najlepiej poradzi się kogoś, kto zna się na rynku nieruchomości. Rozmowa nic nie kosztuje, a może ustrzec przed popełnieniem kosztownych błędów – dodaje Ireneusz Rolewicz z Biura Nieruchomości VETO. Rolewicz zwraca uwagę na działki letniskowe albo garaże, które mogą być dobrym pomysłem na ulokowanie niewielkich kwot. Oczywiście i w tym przypadku lokalizacja ma ogromne znaczenie.

A gdyby ktoś dysponował wolnymi milionami, to znaleźliśmy kilka ciekawych ofert w okolicy. Za niecały milion złotych można kupić historyczny młyn pod Krasnymstawem, ze sporą działką, w którym można urządzić np. pensjonat. Ale milion złotych kosztuje też tegoroczny kombajn Claas, który sprzedaje właściciel z Siennicy Różanej, trzykołowa replika Morgana Runabout 1910 roku, albo sześciokołowy mercedes Klasa G 55 AMG. Za 2 mln zł można nabyć prosperującą szwalnię w Chełmie.

Niewiele ponad 4 mln zł kosztuje dwupiętrowa kamienica w Chełmie, po generalnym remoncie. Niecałe pięć milionów trzeba zapłacić za budynek hotelowo-mieszkalny pod Chełmem, a 7,5 mln zł za ogromne gospodarstwo rybackie w Święcicy w gminie Wierzbica. A jeśli ktoś nie liczy się z pieniędzmi, to może kupić znany wszystkim hotel „Rusałka”, położony nad Jeziorem Białym w Okunince. Właściciel wycenił go na „jedyne” 18 mln zł bez złotówki. (bf)

News will be here