Rozpoczął się sezon grzewczy, co widać zwłaszcza na osiedlach domów jednorodzinnych. Pomimo ustawy śmieciowej oraz wielu akcji edukacyjnych ludzie wciąż do pieca wrzucają wszystko, co mają pod ręką. Jeszcze w październiku br. straż miejska dostanie specjalistyczny samochód, wyposażony w urządzenia, którymi będzie można zbadać, czym palimy w piecach. Posypią się mandaty?
Wielu mieszkańców, co widać po dymie wydobywającym się z kominów i zapachu, wciąż spala w piecach śmieci. Lądują w nich tworzywa sztuczne, opakowania, stare meble, butelki typu PET, folie, stare gazety czy gumy. Takie „paliwo” nie spala się całkowicie, np. folia wzlatuje do komina i oblepia go. To groźne dla zdrowia, ale też niebezpieczne dla właściciela. Wystarczy nieszczelny komin, drewniany strych, dach pokryty papą. Niejeden budynek już spłonął przez takie palenie. W wielu domach są stare piece, które emitują najwięcej zanieczyszczeń, nawet gdy jest spalany w nich węgiel. Do nowoczesnych pieców nie da się wrzucić śmieci i byle czego, i właśnie takie powinny być w domach.
Niejeden właściciel domu jednorodzinnego przy zakupie paliwa grzewczego kieruje się przede wszystkim ceną, a nie jego jakością i decyduje się na węgiel najniższego gatunku, bo jest po prostu tani. A tak naprawdę w domowych piecach powinno się palić węglem najwyższej jakości.
Ale nie tylko właściciele domów spalają w piecach śmieci. Robią to również lokalni przedsiębiorcy i to w samym centrum miasta, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że zatruwają dziesiątki, a może nawet setki przechodniów. Są bezkarni.
Choć od trzech lat obowiązuje nowa ustawa śmieciowa, to tak naprawdę niewiele się zmieniło. Ludzie w dalszym ciągu na swoich posesjach spalają liście, choć mogą wrzucić je do pojemników i w dniu wywozu nieczystości wystawić przed bramę.
Popołudniowy spacer ulicami osiedli domów jednorodzinnych, zwłaszcza na Rejowieckiej czy Działkach, w okresie jesienno-zimowym lepiej sobie odpuścić. No chyba, że komuś nie przeszkadzają wydobywające się z kominów toksyczne związki.
Jeszcze w tym miesiącu chełmska straż miejska będzie mogła pobierać próbki dymu z kominów i badać je, dzięki specjalistycznemu pojazdowi, który lada dzień trafi do Chełma. Jak już informowaliśmy, miasto zdecydowało się na zakup samochodu wyposażonego w urządzenia do pomiaru jakości powietrza. Auto kosztowało prawie 160 000 zł, z czego 70 000 zł samorząd dostał z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Lublinie. Patrząc na to, co wydobywa się z wielu kominów, mogą posypać się mandaty… (jar)