Kwarantanna bez powodu

Chociaż od ponad roku zmagamy się z pandemią i wydawałoby się, że nic nie powinno nas już zaskakiwać, to nadal są obszary, w których państwowe instytucje i służby funkcjonują po omacku. Chełmianka podaje przykład kwarantanny, na którą została wysłana po powrocie z zagranicy. Chociaż zgodnie z przepisami wcale nie powinna jej odbywać.

Wszyscy podsumowują rok pandami, przypominają pierwsze przypadki i strach, jaki towarzyszył pojawieniu się koronawirusa w Polsce. Pierwszy przypadek koronawirusa w naszym kraju wykryto 4 marca 2020 r. w województwie lubuskim. W powiecie chełmskim pierwsze zakażenia pojawiły się w gminie Białopole. I niestety stamtąd pochodziła także pierwsza ofiara pandemii. 24 marca zmarł proboszcz parafii w Białopolu, ksiądz kanonik Henryk Borzęcki.

Ale chociaż od roku zmagamy się z „zarazą” i wydawałoby się, że po tak długim czasie nic nie powinno nas już zaskakiwać, to nadal w niektórych obszarach panuje chaos. A służby i instytucje, które są powołane do tego, by czuwać nad naszym bezpieczeństwem, nawet dzisiaj nie zawsze orientują się w obowiązujących przepisach. O takim przypadku zamieszania poinformowała nas mieszkanka Chełma, która przyleciała przed tygodniem do Polski z Wielkiej Brytanii.

– Od grudnia byłam u córki w Anglii, zwlekałam z przylotem do domu, bo nie chciałam przechodzić kwarantanny, ale okazało się, że pod koniec roku wyszło rozporządzenie, które zwalnia z obowiązku jej odbywania studentów – mówi chełmianka. – A ponieważ studiuję, to uznałam, że lecę do Chełma.

W pierwszej chwili straż graniczna z lotniska uznała, że chełmianka powinna przejść kwarantannę i że zwolnienie dotyczy studentów-obcokrajowców. – Ale miałam wydrukowane rozporządzenie i po jego weryfikacji strażnik przyznał, że mam rację. Podziękował i opuściłam lotnisko – mówi. – W sobotę, 27 lutego, przyjechałam do domu, a pięć dni później otrzymałam telefon z informacją, że w związku z przylotem do Polski jestem zmuszona przejść kwarantannę, która obowiązuje mnie do 9 marca. Nawet nie mogłam zaprotestować, bo wiadomość przekazał mi automat.

Przez pięć dni po powrocie chełmianka normalnie funkcjonowała, m.in. korzystała ze sklepów. A tu nagle policja zaczyna sprawdzać, czy siedzi w domu.

Nasza Czytelniczka pojechała do sanepidu, żeby wyjaśnić sprawę, czym wywołała w stacji lekką konsternację. – Skazuje się mnie na zamknięcie w domu bez możliwości wyjaśnienia – mówi. – Nie miałam kogo poprosić, żeby zawiózł podanie z kopią mojej legitymacji studenckiej. To też pokazuje, że instytucje nie są przygotowane do takich sytuacji. Podobnie jak do tego, że same nie znają przepisów. Na lotnisku najpierw zwolniono mnie z kwarantanny, a potem widocznie przesłano moje dane do sanepidu w Chełmie z informacją, że jednak mam pozostać w izolacji.

Elżbieta Kuryk, dyrektor powiatowej stacji sanitarno epidemiologicznej w Chełmie, przyznaje, że studenci, którzy przyjeżdżają do kraju, są zwolnieni z obywania kwarantanny. – Pani złożyła pisemne wyjaśnienie i po sprawdzeniu jej dokumentów i potwierdzeniu, że faktycznie studiuje, wydamy decyzję zwalniającą ją z konieczności odbywania kwarantanny – mówi.

Do czasu rozpatrzenia odwołania chełmianka i tak musi pozostać we własnym mieszkaniu. Teraz żartuje, że kwarantanny i tak nie uniknie, bo zanim wszystko się wyjaśni, minie 9 marca. (bf)

News will be here