Lisy opanowały miasto

Na sesji budżetowej radny Grzegorz Brodzik złożył niecodzienną interpelację. Chodziło o coraz częstsze „wizyty” lisów na miejskich terenach.

– Sytuacja staje się kłopotliwa – mówił radny. – Wchodzą one na osiedla, do altanek śmietnikowych, czym wzbudzają niepokój wśród mieszkańców wynoszących śmieci i spacerujących z psami wieczorową porą.

Radny przytoczył jedną opowieść, kiedy to kobieta, będąc na spacerze z małym psem, musiała uciekać do domu przed biegnącym za nią lisem. – Mieszkańcy, którzy spotkali się z lisami, twierdzą, że nie wykazują one żadnego strachu przed ludźmi. Zapewne szukają pożywienia i nie wyglądają specjalnie groźnie, ale wiele lisów jest nosicielami wścieklizny. Według specjalistów, żeby przekonać się czy lis jest chory, czy zdrowy, należałoby zbadać tkankę mózgową, ale dopiero po uśmierceniu zwierzęcia. Niestety, jak dowiedziałem się od mieszkańców z pobliżu rynku, co najmniej dwa listy zostały rozszarpane przez psy, tuż przy miejskiej fontannie. Psy należały do tzw. ras niebezpiecznych, a sytuacja miała miejsce późno w nocy. W kontekście wspomnianej wścieklizny takie zdarzenie jest szczególnie niebezpieczne dla rozprzestrzeniania się tej choroby – argumentował Grzegorz Brodzik.

Radny przyznał, że też był świadkiem, gdy lis przechadzał się po osiedlu. Któregoś dnia wrócił wieczorem z zawodów (Brodzik od lat jest związany z taekwondo) i na jednym z parkingów w pobliżu ul. Sobieskiego dostrzegł lisa. Próbował go spłoszyć, ale zwierzę nie bało się.

Zdaniem Brodzika sytuacja dojrzała do tego, aby zacząć informować mieszkańców, jak zachować się, gdy na ich drodze stanie lis oraz co powinno zrobić miasto, aby nie dochodziło do niebezpiecznych zdarzeń. – Czy w tej kwestii będą podjęte jakieś działania w możliwie najszybszym czasie i o jakim charakterze? – pytał Brodzik.

Na sesji radnemu odpowiedzi na interpelację nie udzielono. Dostanie ją na piśmie. Do sprawy wrócimy. s

News will be here