Lubańki na wyłączność

Przejęli zbiornik i zakazali łowić ryb. Zwykli wędkarze z Krasnegostawu zostali na lodzie, gdy Lubańki przejęło we władanie Krasnostawskie Towarzystwo Ekologiczne. A wszystko stało się po cichutku, bez niczyjej wiedzy i żadnych konsultacji. Wędkarze są oburzeni, ale nic nie mogą zrobić.

Dla wędkarzy i władz chełmskiego PZW to był szok. Ni stąd, ni zowąd dostali wiadomość, że użytkowany przez nich od 2014 roku zalew Lubańki w Krasnymstawie przechodzi w gospodarowanie Krasnostawskiego Towarzystwa Ekologicznego. Wiadomość ta drogą mailową wpłynęła do biura okręgu PZW w Chełmie 29 listopada ub.r., a wysłał ją Henryk Młynarczyk, prezes owego towarzystwa, były poseł na Sejm z ramienia Samoobrony. Zaskoczenie było wielkie, tym bardziej, że do tego czasu nie było żadnych znaków ze strony miasta czy krasnostawskiego MOSiR-u o wypowiedzeniu zgody na użytkowanie tego zbiornika dla PZW.

– Prowadziliśmy tam gospodarkę rybacko-wędkarską poprzez regularne zarybienia i ochronę przed kłusownictwem – mówi Ryszard Kowalski, prezes okręgu PZW w Chełmie. – Ponosiliśmy też koszty prac konserwacyjnych polegających na koszeniu brzegów oraz koszty utrzymania czystości.

Wraz z wiadomością o przejęciu wody w gospodarowanie KTE dowiedzieliśmy się o wprowadzeniu całkowitego zakazu połowów tym na tym łowisku, który ma obowiązywać do końca 2020 roku. Dziwnym jest fakt, że ostatnio dochodzą nas słuchy, że nowy zarządca planuje tam organizację imprez wędkarskich. To jak to – zwykły wędkarz nie może korzystać ze zbiornika, a wybrani już tak? – denerwuje się Kowalski. – Oczywiście podjęliśmy wiele prób wyjaśnienia tej sytuacji. Interweniowałem u burmistrza Roberta Kościuka, u dyrekcji MOSiR-u, a ostatnio zwróciłem się po pomoc do przewodniczącego rady miasta, Janusza Rzepki.

Na razie te pisma pozostają bez odpowiedzi. Jeśli nie dojdziemy do porozumienia, będziemy domagali się odłowienia ryb, którymi zarybiliśmy Lubańki przez te lata, choć prezes KTE nie chce podobno o tym słyszeć. Jeśli na to nie przystanie, sprawę będzie musiał rozwiązać sąd, a w ręku mamy mocne argumenty. O ile okręg chełmski ma w gospodarowaniu ok. 2 tys. hektarów wód i tak naprawdę Lubańki nie są nam do niczego potrzebne, to chcemy stanąć po stronie okolicznych wędkarzy, którym zabroniono korzystać z tego łowiska. Nie może być tak, że na podstawie jakichś cichych układów zbiornik przechodzi w ręce garstki osób, które chcą mieć go tylko dla siebie – zapowiada Kowalski.

Oczywiście dobrem wędkarzy i ekosystemu tłumaczy się też druga strona konfliktu, czyli KTE i jego prezes. – W związku z licznymi skargami wędkarzy na pogarszające się z roku na rok gospodarowanie zbiornikiem Lubańki przez Okręg PZW Chełm i brakiem reakcji na nasze postulaty, że zarybienia prowadzone nie pokrywają ilości ryb odławianych przez wędkarzy oraz w trosce o zatrzymanie dalszej degradacji rybostanu zbiornika, Krasnostawskie Towarzystwo Ekologiczne zwróciło się do właściciela tego zbiornika o wyrażenie zgody na przejęcie go w opiekę – mówi Henryk Młynarczyk, prezes Krasnostawskiego Towarzystwa Ekologicznego.

– Umowa użyczenia została podpisana na okres próbny do końca 2020 r. Jednym z warunków był zakaz prowadzenia działalności komercyjnej i tej nie prowadzimy. Panu burmistrzowi Krasnegostawu Robertowi Kościukowi zależało też, aby zbiornik był jak najbardziej ogólnodostępny. KTE podpisało porozumienie o współpracy na rzecz rozwoju i krzewienia amatorskiego połowu ryb poprzez organizowanie szkółki wędkarskiej, zawodów wędkarskich oraz wspólnej pracy w sprawie ochrony środowiska i szerzenia wiedzy i działań proekologicznych, nie tylko w sprawie zbiornika Lubańki z trzema działającymi na terenie miasta Krasnystaw kołami wędkarskimi. Obecnie decyzją zarządu KTE wprowadzono całkowity zakaz amatorskiego połowu ryb celem prowadzenia zarybień i odbudowy równowagi rybostanu tego zbiornika.

Zakaz ten nie dotyczy jednak możliwości zbiorowego wędkowania w formie zawodów okolicznościowych, np. z okazji Dnia Dziecka czy „urodzin miasta” oraz innych na wniosek mieszkańców, stowarzyszeń czy kół wędkarskich. Zawsze obowiązuje zasada „złów i wypuść”. Plany oczywiście mamy także długofalowe, ale o tym porozmawiamy wtedy, gdy spełnimy oczekiwania Urzędu Miasta i wędkarzy, a tym samym zostanie nam powierzona dalsza opieka nad tym zbiornikiem. Wówczas będziemy mogli pozyskiwać i wydawać środki finansowe na zagospodarowanie i rozwój infrastruktury tego terenu – wyjaśnia Młynarczyk.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – mówi stare przysłowie. W tym przypadku jest odwrotnie. Na walce o to, kto będzie zarządzał Lubańkami, najwięcej tracą zwykli wędkarze, których tak naprawdę nie interesuje, komu będą płacić za możliwość zarzucenia przynęty w wody tego łowiska.

Ważniejsze dla nich są stawki. Gdyby uiszczali je tak, jak dotychczas, czyli do PZW, rocznie, oprócz składki podstawowej, płaciliby 80 zł za opcję wędkowania we wszystkich zbiornikach zaporowych z terenu PZW Chełm. Opłata u innego operatora będzie zapewne sporo wyższa. Dla porównania, łowienie w nieodległym od Krasnegostawu zbiorniku w Kozieńcu kosztuje wędkarza 200 zł rocznie, jeśli jest mieszkańcem gminy, a 300 zł – pozostałych. Płacąc tyle samo rocznie w PZW Chełm, jest możliwość wędkowania niemal we wszystkich zalewach i jeziorach oraz rzekach takich jak Bug czy Wieprz. (bm)

News will be here