To dziwne, że nagle sąsiedzi zaczęli produkować mniej śmieci. A może palą je w piecu, żeby ogrzać dom, bo opał drogi? – pytają mieszkańcy gminy Chełm. Według raportu ilość odbieranych odpadów drastycznie nie spada, ale to dopiero początek sezonu grzewczego.
– Polska musi być ogrzana – podkreślał na początku września prezes PiS Jarosław Kaczyński, dając Polakom zielone światło na spalanie w piecach wszystkiego z wyjątkiem… opon.
Po opony chyba raczej nikt nie sięga, za to po śmieci już tak, co sugerują m.in. mieszkańcy gminy Chełm. Niektórzy zauważyli, że ich sąsiedzi już od początku jesieni dziwnym trafem zaczęli wystawiać przed dom mniej niż dotychczas odpadów do odbioru.
– Porównując do roku poprzedniego analogiczne okresy z przełomu września i października, nie obserwujemy znacznego spadku odbieranych odpadów komunalnych od mieszkańców – komentuje Mirosław Mysiak, dyrektor wydziału rolnictwa, ochrony środowiska i obrony cywilnej w Urzędzie Gminy Chełm.
Miesięcznie firma, z którą gmina ma podpisaną umowę, odbiera do 300 ton śmieci. Czasem jest to 280, a innym razem 250 ton. Niemniej na ocenę zjawiska jest jeszcze za wcześnie, bo sezon grzewczy dopiero się zaczął. Nawet niewielki spadek ilości danej frakcji odpadów może mieć związek z ograniczeniem konsumpcji w wyniku inflacji, a nie być skutkiem spalania odpadów w przydomowych piecach.
Mimo wszyscy eksperci alarmowali już wcześniej, że z powodu drastycznego wzrostu kosztów ogrzewania, znów znacząco spadnie jakość powietrza w Polsce. „Zawieszenie norm jakości węgla, osłabianie uchwał antysmogowych i bagatelizowanie spalania odpadów pokazują nową narrację rządu, który w obliczu kryzysu na rynku paliw postanowił skazać mieszkańców Polski na smog, nie rozwiązując przy tym problemu wysokich kosztów ogrzewania. To katastrofalna wiadomość dla nas wszystkich, ale przede wszystkim dla dzieci, osób starszych i schorowanych – to oni staną się ofiarami podniesionych poziomów zanieczyszczonego powietrza tej zimy” – ostrzega Polski Alarm Smogowy. (pc)
