Na noże przez miedzę

„Jak dobrze mieć sąsiada, jak dobrze mieć sąsiada…” – śpiewał przed laty zespół Alibabki. Niestety, nie zawsze sąsiedzkie stosunki układają się na tyle dobrze, aby można było pisać o nich takie piosenki. Bywa wręcz odwrotnie. Pan Jerzy, mieszkaniec gminy Rejowiec Fabryczny, poskarżył się nam, że został pobity przez swojego sąsiada. Miał wtargnąć na jego posesję i zaatakować, czego efektem jest m.in. złamana ręka. Sąsiad wszystkiego się wypiera. Twierdzi, że to pan Jerzy był agresorem i do lat ma z nim utrapienie, bo ten jest nieobliczalny i mściwy.

Do wspomnianego zdarzenia miało dojść w piątek, 4 sierpnia, około godziny 17.

– Byłem z żoną na podwórku. Wykonywaliśmy prace porządkowe. W pewnym momencie wbiegł do nas sąsiad w towarzystwie matki i syna. Zaskoczyli mnie, bo byłem pochylony. Sąsiad kopnął mnie i uderzył grubym palem w głowę. Upadłem. Musiało mnie na chwilę zamroczyć. Kiedy się ocknąłem, sąsiad siedział na mnie i okładał pięściami, a jego matka ciągnęła mnie za włosy. Biła mnie też po głowie i rękach, którymi się osłaniałem. Żona pobiegła do domu po telefon. Kiedy zobaczyli, że nagrywa, rzucili się na nią. Sąsiadka popchnęła ją i biła palem po nogach. Żonie wypadł telefon. Na szczęście udało mi się go przechwycić. Zadzwoniłem po policję, a oni uciekli – opowiada pan Jerzy.

Policjanci potwierdzają, że 4 sierpnia interweniowali w jednej z miejscowości gminy Rejowiec Fabryczny, w sprawie konfliktu sąsiedzkiego, gdzie jedna strona miała atakować drugą i na odwrót.

Efektem tej bójki nie były jedynie podarte i poszarpane ubrania. Pan Jerzy i jego żona udali się do szpitala. Przeszli badania, a w poniedziałek, 7 sierpnia, także obdukcję. U żony pana Jerzego stwierdzono powierzchowne otarcia skóry w okolicy lewego kolana, obrzęk kolana i stawu skokowego, obrzęk i krwiak podskórny lewej ręki; u mężczyzny m.in. obrzęk skóry głowy, powierzchowną ranę ciętą i obrzęk nosa, a także złamanie kości promieniowej w rewej ręce. Lekarze orzekli, że w przypadku pana Jerzego doszło do naruszenia czynności narządu ruchu powyżej siedmiu dni.

Małżeństwo twierdzi, że to nie był pierwszy raz, kiedy padli ofiarą agresji sąsiada.

– Bywało, że strzelał do mnie z wiatrówki, strzelał też do naszych kotów, truł psy. Kiedyś nawet napadł mnie z nożem. O wyzwiskach kierowanych pod naszym adresem już nawet nie wspomnę… – mówi pan Jerzy.

Zarzewiem sąsiedzkiego konfliktu mają być nierozstrzygnięte sprawy własności gruntu. Sąsiad pana Jerzego ma ponoć rościć sobie prawo do części jego posesji, z czym ten się nie zgadza, a każdy ma mapę potwierdzającą słuszność swojej wersji.

– W obiegu są dwie mapy, a tak być nie może. Chcieliśmy tę sprawę raz na zawsze wyjaśnić i skierowaliśmy ostatnio pisma do odpowiednich instytucji. Przypuszczam, że właśnie to tak rozsierdziło sąsiada – mówi pan Jerzy.

Odmienną wersję wydarzeń przedstawia sąsiad mężczyzny. Jak mówi, pan Jerzy jest niezrównoważonym i konfliktowym człowiekiem, i sam nieraz był sprawcą agresji kierowanej pod adresem m.in. jego i jego matki.

– Mam z tym człowiekiem problemy od 28 lat. Sprawy związane z granicami działek są już dawno wyjaśnione, tylko ten pan nie może tego zaakceptować – mówi.

Nasz rozmówca dodaje, że nie zaatakował sąsiada, bo to on „naszedł go na jezdni”. Twierdzi, że pan Jerzy już wiele razy opowiadał na jego temat bzdury i kłamstwa, a kilka lat temu, kiedy pracował na kolei, „zamknął” go na torach między opuszczonymi szlabanami, choć nadjeżdżał pociąg. Zapewnia także, że przy zdarzeniu nie było jego syna, co ma być kolejnym dowodem na kłamstwa pana Jerzego. Przy okazji jednak nie omieszkał pogrozić naszej redakcji sądem, jeśli opiszemy sprawę.

Może warto, by sąsiedzi sami oddali sprawę pod rozstrzygnięcie sądu albo, dla uniknięcia długotrwałego i kosztowego procesu, spróbowali skorzystać z pomocy sądowego mediatora? (w)

News will be here