– Jezusie, Jezusie! Zaczekaj! – woła podekscytowany chełmianin biegnąc ulicą Lubelską w kierunku długowłosego chłopaka w białej szacie, dźwigającego krzyż. Chełmianin wyznaje, że jest alkoholikiem i rzuca się „Jezusowi” w ramiona, mówi, że „dobry z niego człowiek” i przejmuje od niego ciężki krzyż…
To nie scena z filmu, tylko autentyczna, która wydarzyła się w środę około godz. 18 przy ul. Lubelskiej vis-a-vis marketu „Biedronka” w Chełmie. Widok młodego mężczyzny – jak się okazało Amerykanina o imieniu Jimmy – ubranego w białą szatę, dźwigającego wielki krzyż na plecach, wywoływał sensację na chełmskich ulicach. Przechodnie zagadywali go, a on był bardzo uprzejmy, ale porozumiewa się tylko w języku angielskim, więc z większością nie był w stanie porozmawiać. Chełmianin, który podbiegł do niego, aby na chwilę wziąć od niego krzyż, wyznał „Jezusowi”, że jest alkoholikiem. Na jednym z komunikatorów internetowych na swoim profilu pod nazwą „Przejdźmy się” Jimmy napisał tak: „Dla jasności, nie jestem Jezusem. Nie jestem idealny. Grzeszę. Planuję udać się na wschód od Warszawy i spotkać ludzi. Dzielenie się przyjaźnią, miłością i nadzieją. To w zasadzie tyle. Nie wiem, jak daleko uda mi się dotrzeć, zanim ugną się pode mną nogi. Życz mi szczęścia”.
Naszej dziennikarce udało się porozmawiać z zagadkowym Amerykaninem, który postanowił rzucić wszystko i wybrać się w pieszą wędrówkę przez Polskę. Wyruszył z Warszawy, więc gdy dotarł do Chełma, miał już za sobą ponad 240 km marszu. Przyznał, że jest zmęczony i zmierza do kościoła, aby odpocząć. Planuje dotrzeć na Ukrainę. Jimmy mówi, że ma pracę, rodziców, kuzynów, nie ma jeszcze żony i dzieci, ale w przyszłości chciałby założyć rodzinę. Zapytany o powód swej wędrówki stwierdził, że jest ich bardzo dużo.
– Jest tak wiele powodów, dla których wyruszyłem w tę wyprawę, że mógłbym o tym książkę napisać – mówi Jimmy. – Nie mam dużo pieniędzy, nie mam władzy, nie jestem sławny i nie mogę zbyt wiele zrobić, aby świat był lepszy. Nasze rodziny są takie słabe. Na przykład w USA pięćdziesiąt procent małżeństw się rozwodzi. Mamy wszystkiego pod dostatkiem, komputery, technologie, a pomijamy to, co najważniejsze. W wielu biedniejszych krajach świata w rodzinach mają silniejsze więzi. My wolimy wyjeżdżać na uniwersytety, studiować przez pięć lat, potem zająć się pracą i karierą. Przekładamy założenie rodziny na później.
Następnego popołudnia (21 września) Jimmy był widziany w Srebrzyszczu (gmina Chełm). Zmierzał w stronę przejścia granicznego w Dorohusku. (mo)
. (mo)
