Odeszła na wieczną wartę

Fot. z publikacji J. Kiełboń i Z. Leszczyńskiej „Kobiety Lubelszczyzny represjonowane w latach 1944-1956”

15 kwietnia na cmentarzu przy ulicy Unickiej pożegnaliśmy Danutę Strzelecką-Rynkowską, uczestniczkę powojennej młodzieżowej konspiracji antykomunistycznej, jedną z założycielek nielegalnej lubelskiej organizacji harcerskiej, tzw. Trójek.


Urodziła się 19 października 1932 r. w Niedrzwicy Kościelnej. W 1937 r. jej rodzina przeniosła się do Lublina. Uczyła się w Gimnazjum i Liceum im. Unii Lubelskiej w Lublinie – była jedną z lepszych uczennic. Wtedy też wstąpiła do ZHP. Działalność w organizacji rozumiała jako służbę Bogu i ludziom. Kiedy w roku 1950 komunistyczne władze zlikwidowały ZHP, razem z koleżankami, m.in. Janiną Pieliechowską, założyła nielegalną żeńską organizację harcerską, tzw. Trójki.

W swoim artykule „Przemocą obalały panujący ustrój: (udział dziewcząt w młodzieżowej konspiracji)” Barbara Otwinowska przytacza fragment wspomnień Danuty Rynkowskiej-Strzeleckiej mówiący o przyświecających im motywach (Lublin był wtedy pod wrażeniem fali aresztowań po wypadkach procesji Bożego Ciała w czerwcu i cudu w katedrze w lipcu 1949):

Rozsadzała mnie energia

„W lutym 1950 r. miałam 17 lat i 4 miesiące. Chodziłam do X-ej klasy Liceum im. Unii Lubelskiej. Byłam głęboko zaprzyjaźniona z o 5 lat starszą od siebie Krystyną Hengerówną studiującą wówczas na KUL-u i uczącą w jednej ze szkół podstawowych. Rozsadzała mnie energia, czułam wielką potrzebę jakiegoś działania, brakowało mi bardzo pracy harcerskiej, którą zakończyłam jesienią r. 1949 wraz ze zlikwidowaniem ZHP i powołaniem OH (OH – Organizacja Harcerska, działająca w ramach ZMP, mająca być kopią radzieckiego ruchu pionierskiego – red.).

W czasie wieczornego spaceru, gdy wracałyśmy ze szkoły Krystyny, rozmowa zeszła na temat «co robić ?» – Rozpoczynał się okres największego terroru stalinowskiego. Atmosfera zakłamania politycznego i pomiatania godnością narodową Polaków była tak wielka, że automatycznie budziła odruch buntu i chęć przeciwdziałania.

W trakcie tej rozmowy ustaliłyśmy, że naszym pierwszym obowiązkiem jest nauka, ze szczególnym uwzględnieniem historii Polski i historii literatury polskiej, a więc przedmiotów najbardziej fałszowanych, w oparciu o możliwie obiektywne i źródłowe materiały, m.in. przedwojenne podręczniki szkolne. Należało także, chociaż indywidualnie, przeciwstawiać się propagandzie rosyjskiej poprzez bojkot filmów, prasy i piosenek radzieckich. [A także], że należy w tym samym duchu wpływać na swoje najbliższe otoczenie […] w pewnej konspiracji, aby nie narazić się na aresztowanie.”

Samowychowanie i samokształcenie

O swojej inicjatywie dziewczęta powiadomiły dwóch instruktorów harcerskich oraz cieszące się ogromnym autorytetem wśród lubelskiej młodzieży nauczycielki: druhny Danutę Magierską i Małgorzatę Szewczyk, które zaprotestowały przeciw tworzeniu jakiejkolwiek szerszej konspiracji, dowodząc, że w ówczesnej sytuacji byłoby to zbrodnią, aczkolwiek podtrzymały ideę samowychowania i oddziaływania na środowisko.

Nie poinformowano ich więc o utworzeniu Trójek, które miały dyskusyjny i samokształceniowy charakter, bez konspiracyjnego rytuału, jak przysięga czy składki itp. Dziewczęta prowadziły samowychowanie i samokształcenie metodą harcerską oraz wszelkimi sposobami stawiały opór stalinowskiemu terrorowi ideologicznemu. Powstały trzy Trójki (w śledztwie wydało się istnienie jedynie dwóch). Wszystkie, tworzące organizację, składające się z trzech członkiń, były niezależne i pracowały na własnych zasadach.

O harcerkach było na Zamku głośno

Danuta złożyła maturę w 1951 r. i mimo znakomicie zdanego egzaminu ze względów politycznych nie została przyjęta na studia geograficzne. Kilka miesięcy później – 17 listopada 1951 r. – została aresztowana i oskarżona o działalność w nielegalnej organizacji. Po pobycie w areszcie WUBP na ul. Chopina trafiła na lubelski Zamek. Przesłuchiwano ją i zastraszano. Aresztowano też jej koleżanki z organizacji.

Po latach wspominały brud, ciasnotę, zaduch, głód, pragnienie, brak podstawowych środków higieny czy wulgarność przypadkowych towarzyszek z celi – prostytutek i kryminalistek. Traktowano je bez taryfy ulgowej – jak wspominała Janina Pielechowska: „Najgorszy w pierwszym okresie był Wołkow, niby Polak, który potrafił i w zęby dać”.

Były też i radośniejsze momenty: „Muszę jeszcze jedną rzecz powiedzieć, bo to jest bardzo charakterystyczne – myśmy były młode, myśmy były tak strasznie spragnione radości, śmiechu, że wtedy tylko, kiedy nie ciążyła na nas jakaś wielka troska, to potrafiłyśmy się cieszyć i śmiać z każdego hasła, z przysłowiowego kiwnięcia palcem przed nosem, dosłownie… Więc oni nie mogli zrozumieć zupełnie, skąd się u nas bierze tyle śmiechu, tyle radości, tyle jakiejś spontaniczności.

Przychodziły nam do głowy najprzeróżniejsze kawały”. (cytat z wywiadu T. Ochinowskiego z D. Strzelecką przytoczony przez B. Otwinowską.). „A mimo to ich postawa nakazywała szacunek straży więziennej: o «harcerkach» było na Zamku głośno” – pisze Otwinowska.

Pomagało im przetrwać wspólne przebywanie w celach czy wspólny śpiew oraz życzliwość niektórych nadzorców, np. przyjaznego oddziałowego „Mruczka” czy oddziałowej Stasi Mielczarkowej, która przyprowadziła do Danuty Rynkowskiej, przybitej przeniesieniem do celi kryminalistek, jej najbliższą przyjaciółkę, by mogły się podzielić w Wielką Niedzielę wielkanocnym jajkiem.

Wyrok unieważniono dopiero w 1990 r.

Akt oskarżenia wobec dziewcząt zarzucał im – w stylu epoki – „usiłowanie zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego […] przez inspirowanie […] wrogości do światopoglądu marksistowskiego, kultury radzieckiej i Związku Radzieckiego, wzywając jednocześnie młodzież do kształcenia się w kółkach konspiracyjnych na podstawie podręczników z literatury i historii polskiej wydanych przez reakcyjnych i nacjonalistycznych autorów w okresie rządów sanacyjnych, by w ten sposób spowodować niewstąpienie młodzieży szkolnej do organizacji i kultywowanie przez nią reakcyjnej i kosmopolitycznej ideologii baden-powellowskiego harcerstwa – Czyn ten stanowi przestępstwo przewidziane w art. 87 w zw. z art. 86 par. 2 KKWP” (KKWP – Kodeks Karny Wojska Polskiego – red.).

Danuta w śledztwie nikogo nie wydała, mimo że była sądzona w dwóch sprawach. Skazana na 2 lata i 6 miesięcy więzienia, wyrok odbywała w lubelskim Zamku i w więzieniu w Chełmie.

Przesiedziała prawie połowę kary – uwolniono ją na mocy amnestii 15 stycznia 1953 r. Wyrok Wojskowego Sądu Rejonowego został unieważniony dopiero 27 sierpnia 1990 r. przez Sąd Najwyższy.

Po wyjściu na wolność dzięki pomocy przyjaciół zatrudniono ją w Herbapolu. W 1955 r. przeniosła się do firmy Permedia, w której pracował Stanisław Magierski – mąż jej harcerskiej przełożonej oraz towarzyszki z procesu i więzienia Danuty Magierskiej, z którą po uwolnieniu przez lata współpracowała w ruchu harcerskim, uzyskując stopień harcmistrzyni. W 1957 r. poślubiła Mariana Strzeleckiego i doczekała się trójki dzieci.

W Permedii pracowała do emerytury. Rozpoczęła nawet studia, ale ze względu na chorobę oczu przerwała je. W 1971 r. ukończyła Państwowe Studium Medyczne Techników Farmaceutycznych we Wrocławiu.

Czynnie uczestniczyła w życiu Lublina. Od początku była aktywna w Solidarności. Troszczyła się o upamiętnienie poległych w czasie okupacji koleżanek: Marii Walciszewskiej i Marii Świtalskiej – wystarała się o szczególny status ich grobu. Wielokrotnie odwiedzała szkoły, opowiadając o konspiracji młodzieży w czasach stalinowskich. Zainicjowała konkurs recytatorski poezji więziennej, organizowanych dla uczniów szkół średnich w III LO im. Unii Lubelskiej.

W 1992 r. wstąpiła do Związku Więźniów Politycznych Okresu Komunistycznego 1939-1989. Przez wiele lat była członkiem Zarządu Głównego i jedną z jego najaktywniejszych członkiń.

Odznaczona Kombatanckim Krzyżem Zasługi, medalem Kustosza Pamięci Narodowej, medalem „Pro Patria”, najbardziej ceniła sobie otrzymany w 2007 r z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Ofiarowała go jako wotum jednemu z warszawskich kościołów.

Czynna do ostatnich dni, wierna poczuciu służby, nie pracy, zmarła 9 kwietnia 2019 r.

Joanna Dudziak

News will be here