Ofiara toksycznej miłości

Monika (†41 l.) była z Piotrem (47 l.) w separacji. Kiedy rano wychodziła do pracy i na parkingu odśnieżała samochód, zobaczył, jak biegnie do niej mąż, a w ręku trzyma klucz do kół. Kobieta zaczęła uciekać w kierunku bloku, gdzie chciała się schronić, ale nie zdążyła za sobą zamknąć drzwi do klatki schodowej. Oprawca dopadł żonę i ją zmasakrował. Ofiara zginęła na miejscu od ciosów zadanych w głowę. Przed Sądem Okręgowym w Lublinie właśnie zakończył się proces zabójcy. Usłyszał wyrok 15 lat więzienia.


Horror rozegrał się 20 lutego ubiegłego roku przed blokiem przy ul. Gęsiej w Lublinie. To tam od dwóch lat mieszkanie wynajmowała Monika. Wcześniej odeszła od męża – tyrana. Kobieta nie mogła znieść ciągłych awantur i chorobliwej zazdrości. – Czepiał się jej za każdy drobiazg, musiała spowiadać się z każdej minuty, gdzie była, co robiła. Zabierał jej wszystkie pieniądze, które zarabiała na stacji paliw – zeznawała koleżanka ofiary.

Małżonkowie wychowywali dwóch synów. Kiedy jeden stał się już pełnoletni, kobieta w końcu stwierdziła, że nie zniesie dłużej domowej gehenny. Wyprowadziła się z domu pod Lublinem, zostawiając list, że musi odpocząć.

Zamieszkała w mieście. Pracowała na stacji paliw. Jej mąż próbował nakłonić ją do powrotu i nie mógł pogodzić się z rozstaniem. Nawet próbował popełnić samobójstwo, łykając środki chwastobójcze. Wciąż nękał Monikę, nachodził ją i śledził.

Tymczasem 41-latka związała się ze swoim kolegą i z nim próbowała ułożyć sobie życie. Po jej śmierci okazało się, że spodziewała się dziecka. Była w 6. miesiącu ciąży. Oskarżony w sądzie stwierdził, że nic o tym nie wiedział.  Krwawy dramat rozegrał się o 6 rano. Piotr R. podjechał pod blok żony i zaparkował obok jej samochodu. Monika właśnie na parkingu skrobała zamarznięte szyby swojego auta.

– Poprosiłem, aby usiadła. Mówiłem, że ją kocham i na nią czekam. Płakałem, chciałem, aby wróciła – zeznawał w sądzie. Według niego, kobieta się zgodziła wsiąść do jego samochodu, ale kiedy chciał uruchomić silnik, ona otworzyła drzwi i zaczęła uciekać. – Wpadłem w szał, czułem się oszukany – mówił.

Wszystko działo się błyskawicznie. Oprawca zadał ofierze kilka śmiertelnych ciosów. Zanim zareagowali świadkowie, Piotr R. wskoczył do samochodu i taranując płotek, uciekł. Poszukiwania zabójcy trwały w całym regionie. Następnego dnia volvo mężczyzny znaleziono na parkingu w Kraśniku.

Ludzie wezwali strażaków, kiedy zobaczyli dym. Ogień pojawił się w kabinie. Kiedy podczas akcji gaśniczej, strażacy otworzyli bagażnik, zobaczyli w środku, pod stertą ubrań mężczyznę. Piotr R. z poparzeniami trafił do specjalistycznego szpitala w Łęcznej. Za zabójstwo groziła mu kara dożywotniego więzienia. Sąd postanowił ograniczyć ją do 15 lat odsiadki. Wyrok nie jest prawomocny. LL

News will be here