Pandemia rozłożyła zarząd powiatu

Odkąd trwa pandemia koronawirusa, nie odbywają się tradycyjne posiedzenia zarządu powiatu chełmskiego – twierdzą nasi informatorzy. Który z członków zarządu jest w pobliżu, ten wpadnie podpisać przygotowane uchwały. Kto jest dalej, temu dokumenty są dowożone. A diety wypłacane są tak, jakby wszyscy normalnie pracowali.

W trakcie każdej sesji rady powiatu chełmskiego starosta „spowiada się” z wykonywanych między sesjami działań. Zawsze wylicza wtedy posiedzenia zarządu powiatu. Podczas ostatniej sesji np. mówił, że zarząd miał cztery takie spotkania (od poprzedniej sesji). Ale nasi informatorzy twierdzą, że odkąd jest pandemia, zarządy nie odbywają się w sposób tradycyjny.

– Nie ma żadnych oficjalnych spotkań w gabinecie, tylko dokumenty krążą między członkami zarządu, którzy mają je podpisać – mówią. – W poprzednim roku odbyło się takich „niby” posiedzeń pewnie kilkadziesiąt, skoro od początku tego roku było ich już prawie 20.

Starosta Piotr Deniszczuk i wicestarosta Jerzy Kwiatkowski pracują na miejscu, więc kłopotu z podpisaniem kwitów w ich przypadku nie ma. Pod ręką są też Bogusław Kudyba i Grażyna Szykuła, którzy wchodzą w skład zarządu i pracują w budynku „gmachu”. Inaczej jest z piątym członkiem zarządu – Dorotą Łosiewicz, która pracuje w Gminnym Ośrodku Kultury w Rejowcu. Według pogłosek dokumenty są do niej wożone służbowym samochodem powiatu. A to kosztuje. Gdy zapytaliśmy D. Łosiewicz czy posiedzenia zarządu się odbywają i czy bierze w nich udział, zapewniała, że tak. – Czasami są on-line, czasami normalnie – mówiła, ale nie potrafiła już powiedzieć, w jakiej formie i kiedy odbyło się ostatnie takie spotkanie. – Przeważnie są po południu, po godzinie 15, a jeśli w trakcie dnia, to biorę wtedy urlop.

Szybko też chciała skończyć rozmowę na ten temat. Może po to, żeby „poskarżyć się” starostom, że gazeta ją o to wypytuje. Bo gdy zadzwoniliśmy do wicestarosty Kwiatkowskiego, już wiedział o naszej rozmowie z radną.

Wicestarosta przyznaje, że przez pandemię zarządy nie odbywały się zawsze w formie tradycyjnej. – Korzystamy z internetu. Gdy są pilne sprawy, wymagające szybkich decyzji, to kontaktujemy się poprzez platformę nawet wieczorami – mówi. – Nie ma potrzeby dowożenia dokumentów, chyba że w jakichś jednostkowych przypadkach do poprawienia. Ale uchwały podpisywane są na miejscu. Pani Łosiewicz często sama przychodzi do starostwa. A gdy mamy organizować posiedzenie tradycyjne, pani Dorota prosi, żeby odbyło się po godzinie 15.00.

Dlaczego? Bo sama pracuje do godziny 15. Jeżeli zarząd odbędzie się po tej godzinie, nie musi się zwalniać z pracy i tracić dniówki. Ale czy zwalnia się albo wypisuje, gdy zarządy odbywają się on-line w ciągu dnia? Łatwo to sprawdzić. Podobnie jak łatwo sprawdzić czy i kiedy służbowe auto powiatu jeździło do Rejowca. I chociaż słyszymy zapewnienia, że wszystko jest ok, to dziwnym trafem po telefonie do Łosiewicz w starostwie ruszyło „śledztwo”, kto doniósł do gazety o zarządach i dowożeniu dokumentów.

Radny, który jest nieetatowym członkiem zarządu powiatu, dostaje 2 tys. zł miesięcznej diety. To rekompensata za to, że na posiedzenia musi zwalniać się z pracy. (bf)

News will be here