Policjantka znów przed sądem

Z pozoru nieskomplikowana sprawa, a ciągnie się latami. W ubiegłą środę w Sądzie Rejonowym w Chełmie odbyła się kolejna rozprawa w procesie przeciwko policjantce z chełmskiej komendy.

Policjantka z wydziału patrolowo-interwencyjnego, a prywatnie żona byłego naczelnika Zakładu Karnego w Chełmie, st. sierż. Edyta B. (35 l.), miała wprowadzać w błąd pracownika komendy, poświadczać nieprawdę i podrabiać dokumenty po to, by wzbogacić się o „parę groszy” ekstra do miesięcznej pensji z tytułu zwrotu za dojazdy do pracy, który jej się po prawdzie nie należał. Wszczęte zaraz po ujawnieniu jej „występku” postępowanie wewnętrzne w komendzie zostało już dawno umorzone (kobieta została odwieszona i wróciła do czynnej służby „na ulicy”), ale przed Sądem Rejonowym w Chełmie od 2016 roku toczy się sprawa karna przeciwko niej. (7 lutego) Na świadków wezwano m.in. byłego komendanta chełmskiej policji mł. insp. Konrada Piziorskiego i byłego zastępcę komendanta, a obecnie Komendanta Miejskiego Policji w Zamościu, insp. Wiesława Pawluka.
Jak wynika z aktu oskarżenia, pod koniec stycznia 2011 r. kobieta zameldowała się w Bukowie Wielkiej (gm. Sawin) i wystąpiła do komendy o zwrot za dojazdy do pracy. Z tego tytułu do 5 stycznia 2015 r. pobrała łącznie prawie 6200 zł. Prawdopodobnie pobierałaby zwrot dalej gdyby nie to, że w grudniu 2014 r. w komendzie ogłoszono alarm. Telefon B. nie odpowiadał, więc dwaj mundurowi pojechali po nią do domu. Jakże wielkie było ich zdziwienie, gdy na miejscu – zamiast domu koleżanki – ujrzeli porośnięty krzakami, zaniedbany teren. Okazało się, że B. od ok. 17 lat mieszka w Chełmie (razem z mężem, córką i rodzicami), a do działki w Bukowie Wielkiej (którą jej mąż kupił w 2010 r.) nie ma nawet doprowadzonego prądu, nie wspominając o oczyszczalni, umowie na wywóz śmieci i skrzynce pocztowej… Po tym, gdy wszystko się wydało, policjantka zadeklarowała, że zwróci wszystkie pieniądze, ale na konto komendy nic nie wpłynęło.
Spółki CLA i PKS powiadomiły prokuraturę, że nikt o takim nazwisku nie kupował nigdy biletów miesięcznych, a w toku całego postępowania prokurator przesłuchał sporą liczbę świadków. Policjanci, którzy dojeżdżają do pracy z Sawina, zeznali, że ani razu nie widzieli na trasie chevroleta B. Obejrzano stan licznika samochodu policjantki, sprawdzono logowania jej telefonu, wezwano sąsiadów, a kierownictwo ZK w Chełmie zaprzeczyło, jakoby mąż B. kiedykolwiek skarżył się na męczące dojazdy do pracy i pobierał z tego tytuły zwrot kosztów. Policjantkę pogrążyli też sołtys wsi i proboszcz miejscowej parafii, który zeznał, że nie ma o B. żadnej adnotacji w książce zaślubin i nigdy nie był z kolędą pod wskazanym adresem w Bukowie Wielkiej.
Oskarżona na etapie postępowania przygotowawczego leczyła się psychiatrycznie. Proces był przystopowany, bo kobieta przekładała kolejne zaświadczenia od lekarzy. Ostatecznie jednak sprawa trafiła na wokandę. Na pierwszej rozprawie mundurowa, na której ciąży zarzut oszustwa i poświadczenia nieprawdy, konsekwentnie nie przyznała się do winy (w toku całego postępowania B. odmawiała składania wyjaśnień. Przyznała się jedynie do dwukrotnego podrobienia podpisu męża na zeznaniu PIT). Zgodnie z prawem policjantce grozi nawet do 8 lat więzienia. (pc)

News will be here