Poszkodowany i rozczarowany

Ta sprawa swój początek miała jeszcze w ubiegłym roku. Pod osłoną nocy ktoś zniszczył metalowy słupek do bramy przesuwnej, który pan Zygmunt Rękas ze Świdnika w pocie czoła ustawił ze swoim sąsiadem. Od tamtej pory świdniczanin próbuje odzyskać pieniądze za poniesione szkody. Jak dotąd bezskutecznie.


– Ustawiłem ten słupek pod koniec kwietnia tamtego roku. Pomagał mi sąsiad. Pamiętam, że w niedzielę jeszcze go podlewałam, a w poniedziałek rano syn zwrócił uwagę, że słupek jest wykrzywiony. Zginęły również dwie sztuki metalowych rolek do bramy przesuwnej – opowiada świdniczanin.

Pan Zygmunt przypuszczał, że ktoś zniszczył słupek celowo. Swoje podejrzenia skierował na syna sąsiada, bo z jego rodziną miał już kiedyś zatarg w sprawie ogrodzenia.

– O sprawie powiadomiłem policję. Najpierw przyjechało dwóch policjantów, a potem jeszcze trzech czy czterech. Słupek był zalany cementem, a na nim wyraźnie odbiły się jakieś ślady, niestety jakiś młody policjant je zadeptał. Moja żona podpowiedziała funkcjonariuszom, że przy pobliskim zakładzie wodociągów jest monitoring, który powinien objąć wjazd na naszą posesję.

Poszli sprawdzić, ale stwierdzili, że nic nie widać; że monitoring nie obejmuje tego terenu, choć moim zdaniem nie mieli racji. Tego samego dnia przywieźli mi kartki z rysopisami dwóch osób, wskazałem, kogo podejrzewam. Żona też chciała zobaczyć, ale policjanci nie pokazali jej tych wizerunków – opowiada pan Zygmunt i dodaje, że później kiedy składał zeznanie na komendzie odniósł wrażenie, że policjanci trywializują jego sprawę.

– Miałem wrażenie, że policjant, który ze mną rozmawiał zachowywał się nieswojo i nie zależy mu na wyjaśnieniu tej sprawy. W dodatku w toku postępowania zaniżono koszty, które poniosłem na zakup i transport materiałów. Powiedziano mi również, że jeśli wykonałem słupek sam, czy z sąsiadem to się to do kosztów nie wlicza. Co więcej, w dokumentach pomylono dane sprawcy. Wpisano zupełnie inne nazwisko – twierdzi Zygmunt Rękas.

W sierpniu ubiegłego roku postępowanie w sprawie uszkodzonego słupka i kradzieży rolek zostało umorzone i uznane za wykroczenie. Pan Zygmunt złożył na nie zażalenie, zarzucając brak prawidłowego ustalenia okoliczności sprawy, brak zabezpieczenia dowodów w postaci monitoringu z zakładu wodociągowego i pomylenie nazwiska sprawcy. Podnosił również, że czyn nie powinien być uznany za wykroczenie, a przestępstwo, gdyż jego straty wyniosły nie 500 zł, a 1,3-2 tys. zł.

Zażalenie rozpatrzył sąd, który uznał, że jest ono bezzasadne. Orzekł, że poczyniono prawidłowe ustalenia, decyzja odnośnie odmowy wszczęcia dalszego dochodzenia była słuszna, a zażalenie pana Zygmunta stanowi jedynie „polemikę poszkodowanego z właściwymi ustaleniami i wywiedzionymi na ich podstawie trafnymi poglądami prawnymi”. Zdaniem sądu nie ulega wątpliwości również to, iż rzeczywiście poniesiona szkoda jest niższa niż 500 zł, dlatego czyn polegający na uszkodzeniu słupka może stanowić wykroczenie, podobnie jak kradzież dwóch rolek do bramy o łącznej kwocie 300 zł, a kumulacji wartości szkody dokonać nie można.

Panu Zygmuntowi trudno zrozumieć taką argumentację. Nie wiedział również dlaczego w dokumentach sprawy widnieje inne nazwisko sprawcy, niż to które podał policjantom. Jak się okazało chodziło o tę samą osobę, choć pan Zygmunt znał ją pod innym nazwiskiem.

Świdniczanin zastanawia się, czy nie podjąć dalszych kroków prawnych. – To niby błaha sprawa, ale trudno mi nad tym przejść do porządku dziennego. Takie sprawy powinny być szybko załatwiane, a sprawcy karani. Zostałem narażony na szkody i tak naprawdę nikt za nie, nie odpowiedział. Już nawet nie chodzi mi o te pieniądze, ale o poczucie sprawiedliwości. Nie można tak traktować człowieka – mówi świdniczanin. Do tematu wrócimy. (w)

News will be here