Za pośrednictwem Moniki Jezierskiej, szefowej związkowców w chełmskim Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie, pracownicy Ośrodka zwrócili się o pomoc do radnych. – Większość z nas zarabia niecałe 3 tys. zł, często są to ludzie z 30-letnim stażem pracy – mówiła na ostatniej komisji rodziny, zdrowia i ochrony środowiska rady miasta Chełm.
Podczas ubiegłotygodniowej komisji rodziny, zdrowia i ochrony środowiska Anna Szalast, dyrektor MOPR w Chełmie, przedstawiała sprawozdanie z działalności Ośrodka. Korzystając z okazji Monika Jezierska, szefowa związkowców w MOPR, zwróciła się z apelem do radnych o pomoc. Według niej pracownicy MOPR zarabiają za mało, są za bardzo obciążeni pracą, wiele osób nie wytrzymuje i po prostu składa wypowiedzenia, co w efekcie może doprowadzić do paraliżu placówki.
– Spośród 127 pracowników MOPR 75 zarabia niewiele ponad pracę minimalną – alarmowała Jezierska. Tylko w ostatnim czasie z pracą w Ośrodku pożegnały się kolejne 3 osoby. – Wczoraj wypowiedzenie złożyła pani z działu księgowości. Dużym problemem są różnice w zarobkach pracowników z wieloletnim stażem pracy a pracownikami nowymi – kontynuowała. Np. pracownik socjalny z 33-letnim stażem pracy zarabia w chełmskim MOPR 2,9 tys. zł netto. Tyle samo lub niewiele mniej, co osoby bez doświadczenia. – W ciągu ostatnich lat przybywa nam w pracy nowych zadań, tylko w tym roku przybyło ich 13, np. odbiór wniosków o dodatek węglowy itp. Tymczasem od 2021 r. liczba pracowników MOPR zmniejszyła się o 40 osób, osób z doświadczeniem, wykwalifikowanych – kontynuowała Jezierska.
Według związkowców władze miasta Chełm podwyżki dla pracowników MOPR uzależniają od redukcji etatów. A tych w praktyce już jest za mało. – 90 procent naszych pracowników ma wyższe wykształcenie, a płacę minimalną. W trakcie pandemii byliśmy chyba jedyną placówką, która się nie zamknęła, lecz obsługiwała petentów w sposób bezpośredni. Pomagaliśmy osobom przebywającym na kwarantannach, izolacjach, narażając własne zdrowie. W ostatnim czasie byliśmy obecni na granicach, na dworcu, pomagaliśmy uchodźcom z Ukrainy – mówiła.
Jezierska podkreślała, że pracownicy MOPR chcą po prostu godnie zarabiać. – Z tego miejsca apeluję do państwa radnych o pomoc w realizacji naszych postulatów. Nie stać nas na to, żeby kolejny pracownik odszedł z tej instytucji.
Szefowa związkowców alarmowała. Np. praca ośrodka interwencji kryzysowej w MOPR jest na dziś dzień fikcją. Zatrudniona jest tam zaledwie jedna osoba, która nie jest w stanie ogarnąć problemów, z jakimi musi mieć do czynienia. – Coraz gorsza jest też sytuacja w dziale księgowości. Nie ma terapeutów, brakuje psychologów. To jest dramat tej instytucji – wyliczała Jezierska.
W odpowiedzi Anna Szalast, dyrektor MOPR, przekonywała, że robi, co może, by Ośrodek funkcjonował jak należy i wykonywał swoje zadania. – Od lipca ubiegłego roku do lipca tego roku z pracy odeszło 37 osób, ale w ich miejsce zatrudniono 10. Dlaczego pracownicy odchodzą z Ośrodka? Trudno mi się do tego odnieść – stwierdziła Szalast. Dyrektor MOPR zapowiedziała, że rozważa zatrudnienie dodatkowych pracowników do ośrodka interwencji kryzysowej. – Nowe zadania, z jakimi muszą się mierzyć nasi pracownicy, są związane z sytuacją wojenną. Jest tych zadań 13, ale wiele z nich miało charakter interwencyjny, obłożenie pracą było spore, ale w krótkim czasie. Były też zadania, na które nie wpłynął żaden wniosek – tłumaczyła dyrektor MOPR.
Co do podwyżek dla pracowników MOPR miasto zaproponowało ostatnio kwotę 250 zł brutto. Związkowcy się jednak na nią nie zgodzili.
Do tematu będziemy wracać. (kg)