Proboszcz wirusowi się nie kłania

Proboszcz parafii w Uhrusku odwiedza domy, w których mieszkają zarażeni koronawirusem. Potem odprawia msze i prowadzi zajęcia w szkole. Mógł sprawdzić czy sam się nie zaraził i nie roznosi wirusa. Czy skorzystał z tego badania? Trudno się było tego od księdza dowiedzieć.

Pisaliśmy już na naszych łamach, jak pomimo pandemii księża szukają sposobu na kolędowanie. Proboszcz parafii „na Górce” w Chełmie kolędę zorganizował w tym roku w kościele. Zapraszał przedstawicieli rodzin mieszkających przy konkretnych ulicach i domach na specjalne msze po których „przynosili” błogosławieństwo do domu by modlić się z rodziną przy specjalnie przygotowanym ołtarzyku. Chełmskie parafie, w większości, zastosowały się do zaleceń wydanych przez metropolitę lubelskiego, który kolędę odwołał. Ale zdarzały się przypadki, że proboszczowie mimo to odwiedzali wiernych.

Całkowicie z wizyt swoich duszpasterzy nie zrezygnowała diecezja zamojsko-lubaczowska. Księża tamtejszych parafii decydowali się odwiedzać parafian uprzedzając, że taka wizyta jest dobrowolna. Tak było m.in. w Białopolu, pomimo tego, że to tę gminę jako pierwszą zaatakował koronawirus. I niestety to proboszcz tamtejszej parafii z powodu koronawirusa zmarł. Nowy proboszcz tłumaczył, że poprzez kolędę chce poznać parafian, ale zaznaczał, że zrozumie, jeżeli nie każdy zechce go przyjąć w tym roku.

Wizyty duszpasterzy w dobie pandemii nie wszystkim się podobają. Pomimo że wierni mogą nie przyjąć księdza, to boją się, że przez niektórych kapłanów zostanie to źle odczytane. Inni wskazują na niefrasobliwość duchownych, którzy odwiedzają po kolei wszystkie domy. Nawet te, o których mieszkańcach wiadomo, że mogą być zarażoni. Tak miało być w parafii Uhrusk, która podlega diecezji siedleckiej. Tamtejszy biskup Kazimierz Gurda dopuszczał wizyty pod warunkiem, że rządowe restrykcje związane z pandemią koronawirusa na to pozwolą. Rządowego zakazu wizyt „po kolędzie” oczywiście nie ma, ale jeden z naszych Czytelników mówi, że proboszcz z Uhruska odwiedzał domy, w których są zarażone osoby. I ludzie boją się, że może roznieść wirusa po całej parafii. – Ksiądz wszedł do domu, w którym później potwierdzono dwa przypadki koronawirusa. Czy to rozsądne z jego strony? Przecież proboszcz odwiedza inne domy, odprawia msze i uczy w szkole – mówią.

Sam proboszcz zapewnił, że w takim domu nie był. – Właściciel nie wpuścił mnie, bo sam jest innego wyznania – zapewnia ks. Wojciech Gawałko, proboszcz parafii w Uhrusku. – Nie było żadnego kontaktu i translokacji wirusa.

Jednak dalej proboszcz już nie chciał rozmawiać ani nawet posłuchać pytania dziennikarza. A chcieliśmy się dowiedzieć czy sam na wszelki wypadek przebadał się na obecność koronawirusa. Tak jak zrobiła to większość nauczycieli. Bo wśród mieszkańców Uhruska i Siedliszcza krąży pogłoska, że proboszcz, chociaż zapisał się na badanie, to w gabinecie lekarskim jednak nie zjawił się. Gdy proboszcz później oddzwonił do redakcji i próbował wymóc wstrzymanie publikacji artykułu, twierdził, że badał się jak inni.

Takie kręcenie i motanie niczemu dobremu nie służy. Lepiej od razu rozwiać wątpliwości i obawy parafian, a także rodziców dzieci ze szkoły w Uhrusku. Wyczucie w podejściu do sprawy epidemii jest teraz wyjątkowo ważne. Chociaż nie brakuje ludzi, którzy nie wierzą w pandemię, to nadal jest wiele przypadków zachorowań i zgonów spowodowanych bezpośrednio lub pośrednio przez Covid-19. O zdrowie i życie boją się zwłaszcza osoby starsze i schorowane, którym najtrudniej odmówić kapłańskiej wizyty. A trzeba zdawać sobie sprawę, jak wiele stresu kosztuje ich kolęda, gdy wiedzą, że ksiądz mógł mieć kontakt z zakażonymi. (bf)

News will be here