Referendum nie wyszło

Zgodnie z naszymi przewidywaniami zabrakło frekwencji, aby referendum w sprawie odwołania wójt Dubienki przyniosło skutek. Do urn przyszła tylko połowa wymaganej liczby głosujących. Aczkolwiek w zdecydowanej większości chciała zmiany na stanowisku włodarza gminy.

347 osób wzięło udział w referendum w sprawie odwołania wójt Krystyny Deniusz-Rosiak. I aż 315 z nich odznaczyła „tak” na karcie. Ale żeby wynik referendum był wiążący, do urn powinno pójść przynajmniej 700 osób. Niska frekwencja to często bariera nie do pokonania dla organizatorów referendów. I o ile w gminie nie ma punktu zapalanego, który dotyczyłby wszystkich mieszkańców, to trudno ich skłonić do pójścia do urn. Na przestrzeni ostatnich lat w powiecie chełmskim udały się tylko dwa takie plebiscyty: w Rudzie-Hucie i Dorohusku. Frekwencji nie było Rejowcu i Sawinie.

Najwyraźniej mieszkańcy gminy Dubienka uznali, że zarzuty stawiane wójt przez jej oponentów nie są wystarczającym powodem odwołania jej ze stanowiska. – Nie podjęlibyśmy działań w sprawie odwołania pani wójt, gdyby nie zapewniania lokalnego PSL, który wcześniej deklarowało, że poprze nas, a ostatecznie działacze tej partii nie poszli do urn – mówią inicjatorzy referendum.

A przypomnijmy, że to niewykonanie przez wójt uchwały rady gminy (w większość składającej się właśnie z PSL – przyp.red.) w sprawie przejęcia od powiatu chełmskiego liceum w Dubience miało być głównym powodem referendum. – Jednak wynik to swego rodzaju żółta kartka dla pani wójt, bo jednak 315 z 1954 osób uprawnionych do głosowania chciało zmiany na stanowisku – mówią.

– Oczywiście cieszę się z wyniku i dziękuję wszystkim którzy poszli i którzy zostali w domach – mówi Krystyna Deniusz-Rosiak, wójt Dubienki. – Dobrze też, że są ludzie, którzy patrzą na ręce władzy, ale może też popatrzyliby przy okazji na swoje. Bo najprościej jest rozliczać a samemu nie chce się pomóc. Życie toczy się dalej. Ale wydatek na referendum, o czym mówiłam już wcześniej, był niepotrzebny. (bf)

News will be here