Niestety, tragiczny finał miała historia ciężkiego porodu odebranego w szpitalu w Chełmie, o którym pisaliśmy przed miesiącem. Zarażona koronawirusem matka i tak wyczekiwane przez rodziców dziecko, którzy w ciężkim stanie zostali przewiezieni do lubelskich klinik, zmarli. Po tej informacji łzy same napływają do oczu.
O dramatycznym porodzie pisaliśmy przed miesiącem. Do chełmskiego szpitala trafiła pacjentka, 35-latka z powiatu krasnostawskiego, która była zarażona koronawirusem. Zaraziła się prawdopodobnie podczas badań w szpitalu w Lublinie. Pomimo choroby nie przyjęto jej w żadnej z lubelskich klinik. Nie trafiła też do Puław, gdzie zgodnie z procedurami odbierane powinny być ciąże „covidowe”. Ze względów bezpieczeństwa rozwiązanie następuje przez cesarskie cięcie. Poród siłami natury naraża noworodka na zakażenie.
Kobieta przed samym rozwiązaniem przywieziona została do szpitala w Chełmie. Lekarze zrobili, co mogli, aby przyjąć poród. Ale stan matki i jej dziecka był na tyle ciężki, że oboje wymagali dalszego specjalistycznego leczenia. Niestety, przekazanie chorych do szpitali w Lublinie wcale nie było proste. Przez pandemię kliniki wcale nie były chętne do pomocy. I chociaż w końcu udało się zawieźć młodą mamę i jej dziecko do Lublina, to na ratunek było za późno. Kobieta zmarła, a dwie godziny po niej zmarło dziecko.
Małżeństwo od lat starało się o dziecko. Kiedy w końcu udało się, zamiast radości z długo wyczekiwanej pociechy spadło na nich takie nieszczęście.
– Niestety, ale o takich rzeczach powinno się mówić. Nie po to, żeby wywoływać sensację czy epatować nieszczęściem, ale aby dać ludziom do myślenia – uważają lekarze. – Niektórym nadal brakuje wyobraźni w sprawie pandemii. Kontestują noszenie maseczek czy stosowanie się do obostrzeń. A gdyby wszyscy zachowywali się odpowiedzialnie, to może ta rodzina uniknęłaby takiej tragedii. Nasze niefrasobliwe zachowanie może naprawdę zaszkodzi komuś innemu. (bf)