Smutny upadek z wyżyn prawa

Jeszcze kilkanaście lat temu był uznawany za jednego z najbardziej znaczących prokuratorów w kraju. Teraz sam stanął przed sądem, oskarżony o fałszowanie dokumentów. Sąd Rejonowy Lublin–Zachód właśnie wymierzył Zygmuntowi K. karę.


Zygmunt K. już od 13 lat jest prokuratorem w stanie spoczynku, ale po zakończeniu swojej czynnej działalności, jeszcze długo media wymieniały jego nazwisko, które przewijało się w składzie głośnych komisji. Jako szef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie nadzorował bowiem aferę Rywina, aferę Orlenu czy sprawę Grzegorza W., byłego prezesa PZU. Dziennikarze zasypywali go także pytaniami o to, co zrobił w sprawie porwanego, a potem zamordowanego Krzysztofa Olewnika.

Zygmunt K. (61 l.) swoją karierę zaczynał w 1981 r. najpierw we Włodawie, a potem w Lublinie. W 2001 r. został prokuratorem apelacyjnym w stolicy. Powołał go ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński, który później mówił, że był to jego największy personalny błąd. Swoją dymisję prokurator złożył w 2004 r. i wkrótce zawiesił prokuratorską działalność. Wrócił do rodzinnego Janowa Lubelskiego, gdzie zajął się prowadzeniem restauracji i sklepu swojego brata, który przebywał za granicą.

Brat wrócił do Polski w 2013 r. i złożył zawiadomienie w Prokuraturze Apelacyjnej w Lublinie w sprawie Zygmunta K.. Śledczy doprowadzili do uchylenia immunitetu i postawienia mu zarzutów. Dotyczą one podrabiania przez byłego prokuratora podpisów właściciela firmy, a swojego barta na licznych dokumentach: deklaracjach VAT czy innych zaświadczeniach. Oskarżony posługiwał się nimi w kontaktach z urzędnikami czy w bankach. Do sprawy został powołany biegły grafolog, który potwierdził, że podpisy były składane ręką Zygmunta K.

Oskarżony prokurator w śledztwie odmówił składania wyjaśnień. Jego sprawą zajmował się Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. Teraz zapadł nieprawomocny wyrok. Prawnik został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Musi też zapłacić 5 tys. zł grzywny. LL

 

News will be here