Spór o parking pod żłobkiem

Jedna z pracownic miejskiego żłobka podpadła rodzicom uczęszczających do placówki dzieci. Zdaniem kobiety, na parking przed żłobek mają prawo wjeżdżać wyłącznie pracownicy, rodzice mają być wyganiani. – To wykluczone – zaprzecza dyrektor „Słoneczka” przy ul. Wolności.

O sytuacji z ubiegłego tygodnia opowiedział nam jeden z Czytelników, oburzony zachowaniem kobiety. – Dojazd do „Słoneczka” jest fatalny, kompletnie nie ma, gdzie postawić auta. Parking obok należy do spółdzielni, z kolei na terenie żłobka jest miejsce tylko dla kilku samochodów. Akurat trafiło się, że tego ranka były wolne, a brama była otwarta, więc wjechałem – opowiada mężczyzna.
Kiedy czekał w samochodzie na żonę, która w tym czasie zaprowadzała ich pociechę do sali, na parking wjechało auto pracownicy żłobka. Wściekła kobieta miała od razu pójść po innego pracownika i – pokazując mu auto mężczyzny – zbesztać go za to, że wpuścił rodzica za bramę. Bo przez takie pobłażliwe traktowanie, pracownicy „Słoneczka” mają sami problem z zaparkowaniem auta. – To skandal, żeby jedyne miejsca należały do pracowników, ale jeśli tak jest, niech stanie tam zakaz wjazdu – grzmi oburzony zachowaniem kobiety mężczyzna.
– Tak naprawdę jest to droga przeciwpożarowa i nikt nie powinien tu parkować – tłumaczy Małgorzata Sakowska, dyrektor miejskiego żłobka. – Zdajemy sobie jednak sprawę z problemu, jakim jest brak miejsc postojowych wokół placówki. Dlatego rankiem na teren za bramą mogą wjeżdżać wszyscy, po południu brama jest zamykana – dodaje.
Zdaniem dyrektor, opisana przez rodzica sytuacja, po której mężczyzna zapowiedział złożenie skargi w urzędzie miasta, nie powinna mieć w ogóle miejsca i był to jednorazowy epizod. Wygląda na to, że roszczeniowa pracownica administracji gorzko pożałuje swoich słów. (pc)

News will be here