Stołówkowy galimatias

Rodzice uczniów Szkoły Podstawowej w Lisznie skarżą się na sposób, w jaki placówka prowadzi rozliczenia opłat za obiady. Winna ma być pracownica, która nie zawsze pamięta o zapisaniu, których dzieci danego dnia nie będzie, w efekcie czego rodzice dostają wyższe rachunki. Dyrekcja przekonuje, że szkoła poradziła sobie z tym problemem i jest lepiej. Innego zdania są rodzice.

Jak mówią nasi rozmówcy, bałagan w rozliczeniach opłat trwa od miesięcy.

– Jeśli jakiegoś dnia dziecka nie ma w szkole, bo np. jest chore, należy ten fakt rano zgłosić pani intendentce, aby mogła sześć złotych, bo tyle kosztuje obiad, odliczyć na kolejny miesiąc. W praktyce wygląda to tak, że intendentka często zapomina zapisać, że dziecka nie ma w szkole, a potem dodajemy rozliczenie, które nie zgadza się ze stanem faktycznym. Trzeba wtedy iść do szkoły i wszystko wyjaśniać. I nie byłby to problem, gdyby takie sytuacje zdarzały się incydentalnie, bo przecież każdy może się czasem pomylić, ale niestety to powtarza notorycznie – mówi nam jedna z mam.

Przewodnicząca rady rodziców Justyna Izak przyznaje, że rodzice niejednokrotnie sygnalizowali jej ten problem. Wpłynęła też do niej oficjalna skarga w tej sprawie.

– Rodzic, którą ją złożył, podał, że mimo telefonicznego i sms-owego zgłaszania nieobecności dziecka, nie było to przez panią intendentkę zapisywane, a rozliczenie nie zgadzało się ze stanem faktycznym. Skargę przedstawiłam pozostałym członkom rady na jednym z zebrań. Pani intendenta również brała w nim udział. Tłumaczyła, że jest tylko człowiekiem i ma prawo do pomyłki, ale te pomyłki trwają już od dłuższego czasu i niestety nie jest to nowy problem. W poprzednim roku szkolnym było podobnie. Rada rodziców stwierdziła rażące zaniedbania w tym zakresie, a dyrekcja zdaje się to bagatelizować – mówi J. Izak.

Przewodnicząca dodaje, że problem bałaganu w rozliczeniach sygnalizowała wójtowi gminy Rejowiec Fabryczny Zdzisławowi Krupie.

Wójt wyjaśnia, że rozmawiał z dyrektorem i zobowiązał go do uporządkowania spraw związanych ze stołówką i wprowadzenia takich rozwiązań, które zadowolą rodziców.

– Nadal jednak nagminnie dochodzi do pomyłek. Jednym nalicza się za dużo, innym za mało i nie egzekwuje się opłat od tych, którzy zalegają z płaceniem – mówią rodzice. – Pytaliśmy czy w sytuacji, kiedy rodzic nie płaci za obiad, dziecko nadal jest wpuszczane na stołówkę. Pani intendentka powiedziała, że tak, bo nie ma serca nie dać dziecku obiadu. Może więc z dobrego serca pokryje też zaległości w płatnościach, a te sięgają ponoć nawet kilku tysięcy złotych – dodają.

Ireneusz Nowosad, dyrektor SP w Lisznie, twierdzi, że w ostatnim czasie problem z naliczeniem opłat za obiady udało się zniwelować.

– Staramy się pobierać opłaty za obiady „z góry”, żeby nie było zaległości, ale niestety te zawsze były, są i będą. Rodzice płacą różnie. Jedni zawsze w terminie, inni odwlekają. Intendentka zgłaszała, że ma problemy ze ściągalnością opłat. Przypominamy o płatnościach, telefonując do rodziców i przez e-dziennik. Staramy się też wyeliminować pomyłki. Od dłuższego czasu intendentka dokładnie i z listą sprawdza, kto jest na obiedzie, a w razie wątpliwości listę porównuje z listami obecności w dzienniku. Moim zdaniem ten problem udało się zmniejszyć, choć pewnie zdarzają się jakieś przeoczenia. Cały czas pracujemy nad tym, by było ich jak najmniej – zapewnia dyrektor i dodaje, że nie wyobraża sobie, aby nie wpuścić ucznia na obiad, bo jego rodzic zapomniał lub nie chciał zapłacić.

– Są dwie strony medalu. Nie chcemy, aby przez rodzica cierpiało dziecko. Są różne sytuacje. Dla niektórych to być może jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia – komentuje I. Nowosad.

Przypomnijmy, że w ostatnim czasie w SP w Lisznie odbyła się kontrola przeprowadzona przez chełmską delegaturę Kuratorium Oświaty w Lublinie. Stało się to po tym, jak do KO wpłynęła skarga na dyrektora placówki złożona przez przewodniczącą Rady Rodziców. O jej wynikach napiszemy w kolejnym wydaniu „Nowego Tygodnia”. (w)

News will be here