Większa świadomość, akcje profilaktyczne policji, czujne oko ratownika. Powodów jest wiele, efekt – pierwsze od lat lato, podczas którego nikt z odpoczywających nad wodą nie utonął w żadnym z podchełmskich zalewów.
– Na pewno wzrosła świadomość ludzi, coraz więcej też osób potrafi pływać – mówi Lechosław Pastuszak, prezes chełmskiego oddziału Ratownictwa Wodnego Rzeczpospolitej.
Jest coraz lepiej i oby tak pozostało, bo minione wakacje były pierwszymi od lat bez ofiar wody. Tak naprawdę służby ratunkowe odnotowały tylko jedną groźnie wyglądającą sytuację – w lipcu na Maczułach w Horodysku. Topiącego się 38-latka z pow. hrubieszowskiego uratowali ratownicy wody z RWR. Po wyciągnięciu z wody mężczyzna był nieprzytomny, nie oddychał, nie miał wyczuwalnego pulsu, za to czuć było od niego alkohol. Dzięki sprawnej i szybkiej akcji przeżył.
Najwięcej pracy w sezonie wakacyjnym ratownicy mają zawsze na największych i najgłębszych w powiecie zalewach, tj. Maczułach, Żółtańcach czy Dębowym Lesie, bo to tam w lecie ciągną tłumy. – Na nowo otwartym kąpielisku w Majdanie Zahorodyńskim musieli praktycznie od nowa uczyć ludzi, że nie wolno skakać na główkę z pomostu czy biegać po nim. Inaczej jest w przypadku kąpielisk, na których od lat czuwają ratownicy. Ludzie wiedzą, że ratownik upomni każdego, kto złamie regulamin. Zdają sobie sprawę z tego, co wolno, a czego nie. Ci, którzy nie potrafią pływać, nie przekraczają boii. Nie trzeba już tak często zwracać uwagę, że nie wolno pić alkoholu na pomoście, czy aby rodzice pilnowali dzieci. (pc)