Witold Zimny, azetesiackie memuary!

Witold Zimny, autor książki autobiograficznej „Sport, AZS i moje życie (które sobie chwalę)” był gościem w czwartkowe popołudnie w Centrum Historii Sportu na Arenie Lublin „Gawędy o lubelskim sporcie”. Było to pierwsze spotkanie, podczas których poruszane będą ciekawe fragmenty dziejów sportu w naszym mieście i regionie.

Witolda Zimnego sympatykom lubelskiego sportu przedstawiać nie trzeba. To prawdziwy AZS-iak z krwi i kości. Teraz swoje sportowe wspomnienia postanowił opublikować. – Na Pulitzera to nie jest, ale wielu może zainteresować, kilku zdenerwować – mówi autor o swojej książce zatytułowanej „Sport, AZS i moje życie (które sobie chwalę…)” .

182-stronicowa pozycja stanowi tom drugi serii: „Moje lubelskie sportowe wspomnienia i… zapomnienia”, której inspiratorem jest profesor UMCS, dr hab. Dariusz Słapek, dyrektor Instytut Historii UMCS, szef Lubelskiego Centrum Dokumentacji Historii Sportu. Jako pierwsze, jesienią 2020 r. światło dzienne ujrzały wspomnienia dr-a Andrzeja Krychowskiego, znakomitego trenera i wychowawcy lubelskich lekkoatletów, zatytułowane „60 lat wędrówek po lubelskim sporcie.”

– To one, choć skromne i niepozorne, przetarły szlak w procesie wywoływania i prowokowania tworzenia źródeł do badań nad najnowszymi dziejami lubelskiego sportu (historii AZS także, zwłaszcza lekkiej atletyki!). Sporo jednak wówczas – jako cichy inspirator przedsięwzięcia- ryzykowałem, twierdząc, ufając raczej, że książka otworzy serię wydawniczą, cykl publikacji od podtytułu wspomnień A. Krychowskiego nazwany Moje lubelskie sportowe wspomnienia i… zapomnienia.  Dzisiaj, miast trwogi i obaw o odpowiedzialność za dane słowo, pojawia się radość i poniekąd duma. Oto do rąk entuzjastów i pasjonatów historii regionalnego sportu trafia kolejna publikacja, wspomnienia Witolda Zimnego, Sport, AZS i moje życie.

Dają one zupełnie inną perspektywę postrzegania dziejów sportu niż pierwszy tomik serii, a przekonują przy tym do prawdziwości tezy, iż sport niejedno ma imię, a jego złożoną, hybrydową naturę zgłębiać niełatwo – mówi prof. Słapek i dodaje, że W. Zimny na wiele sposobów przekonuje, że żadna praca w żadnym innym stowarzyszeniu sportowym nie mogła mu dać tyle satysfakcji i poczucia samozadowolenia.  – Jeśli prawdą jest, że nie pracuje ten, kto pracę swoją kocha i traktuje jako hobby, to w istocie Autora uznać można za człowieka szczęśliwego. Szczerość, pokora czy wręcz samokrytycyzm W. Zimnego pozytywnie zachęcają do lektury, ale też czynią z tych wspomnień ciekawe, wywołane źródło historyczne – podkreśla D. Słapek.

Autor o swojej  książce

– Zainspirowany opiniami wielu przyjaciół i znajomych oraz w pewnym sensie „przymuszony” przez profesora Dariusza Słapka spisałem swoje, że tak je urzędniczo nazwę, sprawozdanie z udziału sportu w moim życiu. Jako że nie tyle dewizą, co raczej pewną, bo niepełną reasumpcją (jakąś cenzurką także) mojego życia jest konstatacja, iż sport i AZS ułożyły mi życie, które chwalę oraz, że dziewięćdziesiąt procent życia spędziłem w Grodzie nad Bystrzycą, treść tych reminiscencji jest zdeterminowana wspomnianymi okolicznościami – sportem i Lublinem. Ponieważ pamięć jest zawodna, wspomnień nie można traktować jako obiektywnego źródła historycznego, którymi zresztą te moje w założeniu nigdy nie były (choć przypisy prof. D. Słapka dodały im walorów „opowieści kontrolowanej” i już zweryfikowanej innymi świadectwami) – napisał Witold Zimny w słowie „Od autora”.

Zimny przypomina, że będąc azetesiakiem od 1973 roku, pełniąc funkcję Sekretarza Zarządu Środowiskowego AZS w Lublinie oraz przez szereg lat prezesując Wojewódzkiej Federacji Sportu w Lublinie, niekiedy stawał się nolens volens świadkiem, częściej świadomym, aktywnym uczestnikiem, a nierzadko też pełnym premedytacji inicjatorem wielu ważkich nie tylko dla lubelskiego sportu wydarzeń.

– Niektóre z tych wydarzeń niosły implikacje organizacyjne, społeczne, ale i polityczne właściwe (co istotne dla nomen omen „zimnej” oceny) w ówczesnych, ciekawych najpewniej nie tylko z mojej perspektywy latach przełomu, transformacji czy przesilenia. Mieszczę zatem siebie „między”, ale chyba nie z tego powodu moje przelane na papier doświadczenia nabierają szczególnej wagi i znaczenia. Muszę bowiem koniecznie podkreślić, że zawsze patrzyłem na lubelski sport stojąc „między”, między władzami a trenerami i zawodnikami. Proszę, uwierzcie – to ciekawa perspektywa… W pierwszym akapicie padło stwierdzenie, że oddaję czytelnikowi sprawozdanie z udziału sportu w moim życiu, co istotnie wybrzmieć mogło urzędowo, a ktoś powie, iż nawet adekwatnie do mojej roli w sporcie. Wszyscy, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że nigdy nie byłem klasycznym biurokratą, a wobec tego i moje wspomnienia nie są „urzędowym zapisem wydarzeń” – napisał  W. Zimny.

Autor podkreśla także, że „Wspomnienia uświadamiają nam, kim jesteśmy, dzięki temu istotnie doświadczamy, ponownie, a być może nawet przez to z większą mocą, co przeżyliśmy, czego byliśmy świadkami, kogo poznaliśmy, czego zaniechaliśmy, co straciliśmy, czy mogliśmy więcej, lepiej, szybciej…. To na pewno nic odkrywczego, ale praca nad tym „sprawozdaniem” utwierdziła mnie w przekonaniu o słuszności życiowej sentencji: naprawdę sport i AZS ukształtowały mi życie, które chwalę. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jako życiowe podsumowanie, bo przecież jeszcze wiele przede mną. Ale na tym etapie mego życia tak to czuję… i opisuję.”

Zapraszamy do lektury.

BAS

News will be here