Władza przechytrzyła opozycję?

Jak zapowiadał, tak zrobił. Radny powiatowy Krzysztof Zieliński złożył do wojewody lubelskiego skargę na przewodniczącego rady powiatu krasnostawskiego, Witolda Boruczenkę, bo ten nie zwołał nadzwyczajnej sesji, o którą wnioskowało ośmioro radnych. Sesja odbędzie się, ale w trybie zwyczajnym, z porządkiem obrad, przygotowanym przez zarząd powiatu, który robi co może, byle tylko radni nie debatowali nad sprzedażą miastu części gruntów „chmielnika”.

18 marca radny Krzysztof Zieliński złożył do przewodniczącego rady powiatu krasnostawskiego, Witolda Boruczenko wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji. Podpisało się pod nim ośmioro radnych, wszyscy z opozycji. Tematem miało być wyłącznie wyrażenie zgody na sprzedaż miastu ponad 2-hektarowej działki chmielnika, na której burmistrz Krasnegostawu, Robert Kościuk planował wybudować bloki w ramach Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej SIM Lubelskie.

Do wniosku dołączono porządek obrad i projekt uchwały. Wszystkie warunki, związane ze zwołaniem nadzwyczajnej sesji, w opinii wnioskodawców, zostały spełnione. Inaczej sprawę ocenił jednak Witold Boruczenko. Projekt uchwały przekazał do analizy radcy prawnemu, a ten uznał, że zawiera on braki formalne. Przewodniczący zatem miał powód, by wezwać radnych do ich usunięcia i uzupełnienia wniosku.

Z jego argumentami nie zgodził się z kolei radny Zieliński, który wprost stwierdził, że Boruczenko zgodnie z przepisami powinien jedynie zbadać, czy wniosek nie ma uchybień pod względem prawnym, czy zawiera podpisy, porządek obrad oraz projekt uchwały, a następnie w ciągu siedmiu dni zwołać nadzwyczajne posiedzenie rady powiatu. – To rada w pierwszej kolejności powinna zapoznać się z projektem uchwały i nad nim dyskutować – przekonuje K. Zieliński.

Sesja powinna odbyć się najpóźniej 25 marca, ale przewodniczący Boruczenko zdania nie zmienił i jej nie zwołał. Czekał na uzupełnienie wniosku i zmiany w projekcie uchwały. Opozycja przekonywała natomiast, że wszystko zrobiła zgodnie z prawem i sesja powinna odbyć się w ciągu 7 dni.

Ponieważ posiedzenie nie zostało zwołane, radny Zieliński w miniony poniedziałek 28 marca, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, złożył do wojewody lubelskiego skargę na działanie przewodniczącego. Napisał w niej, że brak zwołania sesji w terminie określonym w ustawie o samorządzie powiatowym, faktycznie oznacza złą wolę przewodniczącego rady powiatu i stanowi obstrukcję działania samorządu, i może nieść za sobą określone prawem konsekwencje. Zdaniem Krzysztofa Zielińskiego ingerowanie Witolda Boruczenki w treść projektu uchwały, wykracza poza obszar jego kompetencji, a także poddaje w wątpliwość działanie przewodniczącego zgodnie z literą prawa oraz podważa ideę samorządności.

Tymczasem w środę 30 marca przewodniczący Boruczenko zawiadomił radnych o planowanej sesji, tyle że zwołanej w trybie zwyczajnym, z porządkiem obrad zaproponowanym przez zarząd powiatu krasnostawskiego. Znalazł się w nim temat dotyczący wyrażenia zgody na sprzedaż działki przy ul. Granicznej o pow. 1,54 ha, którą władze starostwa zaproponowały miastu pod budownictwo wielorodzinne. Nie ma natomiast żadnego punktu dotyczącego sprzedaży miastu części gruntów „chmielnika”. Niewykluczone jednak, że na początku posiedzenia opozycja zechce zgłosić wniosek formalny o poszerzenie porządku obrad o to zagadnienie. Zgodę na to musiałoby wyrazić co najmniej dziesięciu radnych. Sesja odbędzie się w czwartek 7 kwietnia br.

Niezwołanie przez przewodniczącego Boruczenkę nadzwyczajnej sesji przez opozycję zostało odebrane jako gra na zwłokę. W krasnostawskim środowisku politycznym nie brakuje opinii, że władze powiatu robią co mogą, by tylko nie sprzedać miastu gruntów „chmielnika” i coraz głośniej mówi się, że całe zamieszanie ma przede wszystkim podłoże polityczne. A chodzi rzekomo o konflikt między posłanką Teresą Hałas i burmistrzem Robertem Kościukiem.

Po wyborach w 2018 roku parlamentarzystka doprowadziła do tego, że starostą został Andrzej Leńczuk, który nie dostał mandatu radnego. Wielu uważa, że dzięki temu Teresa Hałas zachowała wpływ na decyzje zarządu powiatu w strategicznych sprawach. Nie wszyscy wierzą też w słowa posłanki, która wielokrotnie powtarzała, że nie miesza się do tego, co robi władza w starostwie. Uważają, że w najważniejszych sprawach to właśnie Teresa Hałas pociąga za sznurki.

W Krasnymstawie wszyscy jednak wiedzą, że miasto potrzebuje nowych mieszkań, o czym także wielokrotnie mówił sam starosta Leńczuk. Mimo to za każdym razem wskazywał należące do miasta lokalizacje pod ich budowę, byle tylko odwrócić uwagę od gruntów „chmielnika”, choć te w ocenie większości miejskich radnych, ale również niektórych z powiatu wydają się najrozsądniejszym miejscem pod budownictwo wielorodzinne. Dla lokalnych samorządowców zastanawiająca jest także postawa dwóch radnych powiatowych, Marka Nowosadzkiego i Piotra Suchoraba, wybranych przez mieszkańców Krasnegostawu, członków obecnego zarządu powiatu.

– Obaj powinni wspierać władze miasta w rozwiązywaniu właśnie tego typu problemów, bo to przecież dzięki głosom krasnostawian, a nie wyborców z Izbicy, czy Gorzkowa, znaleźli się w radzie. Reprezentują w niej miasto. Tymczasem stanowiska obu tych radnych są nijakie. Z ich wypowiedzi nie wiadomo, czy są za sprzedażą gruntów na „chmielniku”, czy się temu sprzeciwiają. Niech wprost powiedzą, jakie mają na ten temat zdanie. Są to winni swoim wyborcom – mówi jeden z miejskich radnych. (ps)

News will be here