Wyrok dla restauratora, który odciął ludziom wodę

Przez rok pan Mieczysław i jego rodzina nie mieli wody we własnym mieszkaniu. Zawór zakręcił im właściciel restauracji zlokalizowanej na parterze kamienicy. Sąd przyjął, że oskarżony Artur S. stosował przemoc, czym wyczerpał znamiona zarzucanego mu czynu.

O dramacie rodziny pana Mieczysława pisaliśmy już w „Nowy Tygodniu”. Mężczyzna jest jednym z czterech współwłaścicieli kamienicy na osiedlu Śródmieście. Drugim jest właściciel lokalu gastronomicznego na parterze kamienicy. Spór między nimi trwa od lat. Według p. Mieczysława rozgorzał po tym, jak nie zgodził się on na odsprzedanie tamtemu swoich udziałów w nieruchomości i wyprowadzkę z kamienicy (pozostała dwójka współwłaścicieli na stałe przebywa gdzie indziej).

W sierpniu 2019 roku właściciel restauracji poinformował rodzinę, że z początkiem września zamierza zdemontować położoną w jego lokalu instalację wodno-kanalizacyjną, która – jak napisał – stanowi jego własność, a oni korzystają z niej za jego zgodą. Oficjalnie powodem miała być konieczność zwiększenia powierzchni użytkowej lokalu. Pan Mieczysław wniósł sprzeciw, podając, że na jakąkolwiek przebudowę potrzebna jest zgoda wszystkich współwłaścicieli nieruchomości, ale 16 września 2019 r. właściciel restauracji i tak odciął bieżącą wodę do mieszkań w budynku.

W sprawę zaangażowała się policja, sanepid, nadzór budowlany i MPGK. Tyle że właściciel restauracji nie wpuszczał nikogo do pomieszczenia, w którym umieszczone jest przyłącze wody (ani inspektorów, ani policjantów). Na sąsiedniej działce MPGK postawiło zastępczy punkt poboru wody, żeby rodzina p. Mieczysława mogła jakoś funkcjonować, a sprawą zajęła się prokuratura.

W marcu 2020 r. do Sądu Rejonowego w Chełmie wpłynął akt oskarżenia przeciwko Arturowi S., któremu prokurator zarzucił popełnienie przestępstwa określonego art. 191 par. 1a Kodeksu karnego. Jak przyjęli śledczy, od 16 września 2019 do 28 listopada 2019 r. będąc właścicielem lokalu gastronomicznego przy ul. Reformackiej, dokonał on odcięcia bieżącej wody do lokali mieszkalnych usytuowanych na piętrach budynku, utrudniając pokrzywdzonym korzystanie z lokali stanowiących ich własność i zmuszając ich do zaniechania korzystania z bieżącej wody.

Tyle że oskarżony wcale nie odkręcił zaworu po listopadzie 2019 r. Sprawa trafiła na wokandę, mijały kolejne miesiące, a poszkodowani wciąż żyli bez dostępu do bieżącej wody. Pracownicy MPGK zabrali zastępczy punkt poboru, a w zamian dali p. Mieczysławowi kranik, za pomocą którego rodzina czerpała wodę z hydrantu po drugiej stronie ulicy. Dopiero w postępowaniu egzekucyjnym inspekcji nadzoru budowlanego udało się zmusić Artura S. do odkręcenia zaworu.

– Rok żyliśmy bez wody. To był horror – mówi p. Mieczysław.

Wyrok w tej sprawie zapadł dopiero niedawno. Sąd przyznał, że stosując przemoc innego rodzaju oskarżony działał w celu utrudnienia poszkodowanym korzystania z lokali, czym wyczerpał znamiona zarzucanego mu czynu. Przyłącze stanowi jedynie współwłasność S., który twierdził, że demontaż jest niezbędny do remontu lokalu, którego notabene nie wykonał. Wina oskarżonego pozostaje bezsporna.

Jednak z uwagi na fakt, że nie był on w przeszłości karany, między stronami jest wyraźny konflikt co do wykonywania zarządu kamienicą i ponoszenia opłat za remonty, zaś aktem oskarżenia objęto krótki okres, a co za tym idzie szkodliwość społeczna jest znikoma – sąd warunkowo umorzył postępowanie karne na okres próby 3 lat. Artur S. ma zapłacić rodzinie p. Mieczysława 10 tys. zł nawiązki w ciągu roku od uprawomocnienia się wyroku, a innej współwłaścicielce kamienicy – 1 tys. zł (kobieta mieszka z córką za granicą, a na Reformackiej przebywa sporadycznie). Oskarżyciel już zapowiedział odwołanie od wyroku. (pc)

News will be here