Zabił brata przypadkiem. Nie pójdzie do więzienia

Siedzieli przed domem i pili. Przekonany, że stryjeczny brat wszedł do środka, 70-latek zasnął w samochodzie. Rankiem obudził się i odjechał… po bracie, który leżał na trawie. Sąd okazał się łaskawy dla sprawcy.

Do tragedii doszło na początku czerwca ub. r. Dwaj stryjeczni bracia spędzali wieczór razem. Siedzieli na krzesełkach przed domem jednego z nich (na terenie gminy Kamień) i spożywali alkohol. Kiedy gospodarz miał już dość, wstał i odszedł. Gość sądził, że brat poszedł do domu spać i sam zasnął w samochodzie na podwórzu. Rankiem obudził się i uznał, że czas wracać do siebie. Cofając, dwukrotnie przejechał po stryjecznym bracie, który leżał na trawie. Gospodarz, jak się później okazało, nie dotarł wcale do łóżka, a pijany padł na ziemię.

70-latek wyjechał za bramę posesji i zobaczył wreszcie leżącego na ziemi człowieka. Mimo to nie wysiadł i nie podszedł do niego. Odjechał i dopiero potem próbował, bezskutecznie, dodzwonić się do kuzyna. Pod wieczór sąsiad ujawnił zwłoki mieszkańca gminy Kamień i wezwał policję.

70-latek został zatrzymany. Przyznał się do winny i dobrowolnie poddał karze. Sąd w uzgodnieniu z prokuraturą skazał go właśnie na 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata tytułem próby. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. (pc)