Zabili by zabić

Pan Mirosław (58 l.) pracował na stacji paliw 18 lat. Feralnej nocy padł ofiarą bandyckiego napadu. Został brutalnie pobity i w stanie krytycznym trafił do szpitala w Lublinie. Lekarzom nie udało się go uratować. Sprawcy ukradli zaledwie 140 zł. Teraz dwoje podejrzanych o zbrodnię stanęło przed lubelskim Sądem Okręgowym.


– W tym roku mielibyśmy 30. rocznicą ślubu. Bardzo tęsknię za mężem. Mam ogromny żal i czuję wielki smutek – mówiła przed sądem wdowa.

Proces rozpoczął się w minioną środę. Na ławie oskarżonych zasiedli: Damian S. (28 l.) i Magdalena J. (18 l.). W zbrodnię zamieszany jest jeszcze drugi z mężczyzn – Damian D. (21 l.), ale został skierowany na badania psychiatryczne i jego sprawa będzie toczyć się oddzielnie.

Do napadu doszło 1 grudnia ubiegłego roku. Banda młodych ludzi za cel obrała sobie niewielką stację paliw w Kolonii Pałecznica pod Lubartowem.

Pan Mirosław był wtedy sam. Zgłosił się do niego młody mężczyzna, który chciał wymienić butlę z gazem. Kiedy pracownik wyszedł na zewnątrz, aby ją wydać, otrzymał serię ciosów zadanych trzonkiem od siekiery.

Ofiara leżała na ziemi. Znalazł ją klient stacji oraz drugi pracownik. Ranny mężczyzna miał pogruchotaną czaszkę. Jego stan od początku był krytyczny i lekarze nie dawali żadnych szans. 58-latek zmarł w szpitalu po 12 dniach, nie odzyskawszy przytomności.

Sprawcy zrabowali tylko 140 zł. Odjechali samochodem. Wkrótce podejrzanych zatrzymali policjanci.

Damian S., z zawodu mechanik samochodowy, jest głównym oskarżonym. W sądzie nie przyznał się, że na stację przyszedł z zamiarem zabójstwa. Potwierdził, że był na stacji, wcześniej często na niej tankował. – Uderzyłem tego pana i zabrałem mu pieniądze – stwierdził tylko.

Magdalena J. twierdzi, że to Damian D. kazał jej pojechać z nimi. W samochodzie przysypiała i nie wiedziała, co się dzieje. Z wcześniejszych jej wyjaśnień wynika, że po napadzie dostała 100 zł.

Według śledczych dziewczyna wiedziała, czym zajmują się jej koledzy i uczestniczyła w ich przestępstwach. LL

News will be here