Zadłużyli się dla oszustów

W ciągu kilku lat rodzice pożyczyli im 2 miliony złotych. Siostra 150 tysięcy, a ja 70 tysięcy. Wziąłem u lichwiarza pożyczkę pod zastaw mieszkania, straciłem wszystko: dom, rodzinę, pieniądze – mówi z płaczem oszukany przez parę z Siedliszcza. Według wiedzy mężczyzny podobnych mu osób, które dały się omamić małżeństwu B., może być nawet 40.

8 czerwca, Sąd Rejonowy we Włodawie uznał Marię i Mariana B. z Siedliszcza pod Chełmem winnymi oszukania trzech osób co do zamiaru zwrotu pożyczonych w sumie ponad 166 tysięcy złotych w latach 2018-2019. Małżeństwo zostało skazane na karę bezwzględnego pozbawienia wolności, ale wyrok jest nieprawomocny – przysługuje im odwołanie. Z kolei 29 czerwca przed Sądem Rejonowym w Chełmie ma się odbyć rozprawa w analogicznej sprawie przeciwko B. Tym razem chodzi o wyłudzenie 100 tysięcy złotych od innych trzech osób w 2017 roku. Jak się jednak okazuje, na tym nie koniec.

W listopadzie 2019 r. Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie uznał Marię B. winną wyłudzenia 70 tysięcy złotych od bratanka swojego męża. Kobieta została skazana na 6 miesięcy wiezienia w zawieszeniu na 3 lata tytułem próby. Poza tym miała zwrócić pieniądze pokrzywdzonemu. Jako że nie naprawiła szkody, w ubiegły wtorek (15 czerwca) przed lubelskim sądem odbyło się posiedzenie w przedmiocie zarządzenia wykonania kary warunkowo zawieszonej. Termin następnego posiedzenia został wyznaczony na 30 czerwca. Oznacza to, że jeśli do tego czasu Maria B. nie zwróci pieniędzy mężczyźnie, trafi za kratki bez czekania na decyzję sądu odwoławczego w sprawie z Włodawy.

– Moi rodzice w ciągu 4-5 lat pożyczyli im 2 miliony złotych. Siostra 150 tysięcy, moja żona 25 tysięcy, a ja 70 tysięcy złotych. Z moich obliczeń wynika, że oszukanych może być 30-40 osób, ale przez wstyd większość nie zgłosiła sprawy do policji czy prokuratury. Ludzie pobrali pożyczki, kredyty i dali im pieniądze. Potem okazywało się, że jest jakiś problem ze zwrotem, nie mówiąc o obiecywanym podwojeniu sumy.

Chwalili się, że wygrali jakieś procesy przed Trybunałem w Strasburgu i te pieniądze wkrótce będą, ale trzeba jeszcze coś dopłacić, żeby przyspieszyć proces i je odzyskać. Co rusz trzeba było dopłacać. Pani Maria potrafiła nawet o godzinie 4 rano wysłać SMS, że trzeba szybko przelać na konto jej zięcia sto złotych „covidowego”. To na jego prywatny rachunek szły wszystkie pieniądze. Nie wiem już, co robić.

Chciałem tylko pomóc rodzicom, żeby odzyskali dług, dlatego się zapożyczyłem. Pani Maria umówiła spotkanie z lichwiarzem i wziąłem pożyczkę pod zastaw mieszkania na działalność gospodarczą. Specjalnie po to ją wcześniej zarejestrowałem. Pieniądze przyszły momentalnie, bez żadnej weryfikacji danych. Przez rok miałem spłacać po 1 tysiąc złotych miesięcznie, potem oddać 60 tysięcy złotych. Nie spłaciłem wszystkiego i mieszkanie poszło pod młotek. Mam czwórkę dzieci, w tym jedno niepełnosprawne, a straciłem wszystko.

Nic, tylko pójść się powiesić – opowiada przez łzy mężczyzna, który skontaktował się z nami po publikacji tekstu o skazanym za oszustwa małżeństwie z Siedliszcza. – Walczę w sądzie o mieszkanie i liczę na sprawiedliwość. Gdzie są te pieniądze, które oni wyłudzili od ludzi? Przecież miliony nie mogą być zakopane w Siedliszczu. We wtorek po rozprawie pani Maria powiedziała mi, że nic mi nie zwróci. Nie boi się sądu czy więzienia, cały czas zasłania się „wysoko postawionymi ludźmi” i śmieje się człowiekowi w twarz – dodaje mężczyzna.

Pokrzywdzony jest przekonany, że za oszustwami na taką skalę musi stać ktoś inny, a małżeństwo z Siedliszcza tylko wykonuje polecenia. Lubelska prokuratura bada sprawę. (pc)

News will be here