Zgwałcił i zabił. Chce na wolność

Bracia Paweł i Piotr O. mieli po 17 i 21 lat, kiedy z zimną krwią zabili kolegę z dzieciństwa. Jeden dusił i uderzał pustakiem, drugi przed śmiercią brutalnie zgwałcił chłopaka

Brutalnie zgwałcił nieprzytomnego kolegę, a potem wstał i podał pustak młodszemu bratu, by ten dokończył dzieła. Po zabójstwie, jak gdyby nigdy nic, poszedł z wizytą do dziewczyny. Obaj bracia zostali skazani za morderstwo, ale gwałciciel domaga się zwolnienia.

Ta historia wstrząsnęła całym Białopolem. Nic dziwnego. Bo któż by przypuszczał, że z dnia na dzień stanie się coś tak potwornego?

Bracia Paweł i Piotr O. z Tomaszem S. (21 lat) znali się od dziecka. Tomek mieszkał niedaleko nich, po drugiej stronie ulicy. Przyjaźnił się z młodszym z braci O., Pawłem. Tego feralnego piątkowego popołudnia 22 sierpnia 2008 roku obaj spotkali się na wódkę. Rozmawiając, wypili butelkę na schodach niewykończonego domu w okolicy. Następnie udali się do miejscowego baru, gdzie przebywał akurat starszy brat Pawła i jednocześnie równolatek Tomka. Piotr O. postawił im piwo, a około godz. 22 Tomek i Paweł postanowili udać się po jeszcze jedną butelkę wódki. Pieniądze na alkohol dał im Piotr, który kilkanaście minut później dołączył do brata i kolegi. We trzech siedzieli i pili na schodach niezamieszkałego domu, kilkadziesiąt metrów od posesji Tomka. W pewnej chwili między podchmielonymi kolegami doszło do kłótni.

Paweł O. pchnął Tomka, a gdy chłopak upadł, młody bandzior usiadł mu na plecach, zdjął z niego koszulkę, owinął ją wokół szyi 21-latka i zaczął go dusić. Po około 4 minutach zszedł z na wpół przytomnego już Tomka, a wtedy Piotr O. zerwał z niego spodnie i majtki. Następnie położył się na jego plecach i zgwałcił analnie własnego kolegę. Gdy skończył, podniósł leżący w pobliżu pustak i podał go Pawłowi. Brat trzykrotnie uderzył nim w głowę leżącego na betonie, półnagiego i brutalnie wykorzystanego Tomka. Chwilę później, gdy oprawcy odchodzili, usłyszeli, że ofiara wciąż żyje. Wtedy Paweł O. ponownie wziął pustak i kolejny raz uderzył nim w głowę tego, który miał go za przyjaciela. Po wszystkim udał się do domu, a Piotr O. do mieszkania swojej znajomej.

Wracając do domu, Paweł O. zauważył na swojej koszulce plamy krwi. Zdjął ją i schował w przydomowej altance, a następnego dnia wrzucił do pralki. Matka braci, jak później zeznała, znalazła koszulkę Pawła, na której były brunatne plamy przypominające krew, i spaliła ją.

Około godz. 8:30, 23 sierpnia 2008 r., dyżurny chełmskiej komendy policji otrzymał zgłoszenie o ujawnionych i częściowo obnażonych zwłokach na jednej z posesji w Białopolu. Zaraz po makabrycznym odkryciu wokół posesji zebrało się zbiorowisko ludzi. Wśród przechodniów była matka ofiary, która rozpoznała syna. Pięć godzin później policjanci zatrzymali 17-letniego wówczas Pawła O. Chłopak był trzeźwy. Kilka godzin potem zatrzymany został jego brat, Piotr (miał 2 promile alkoholu w organizmie).

25 sierpnia 2008 r., dwa dni po zatrzymaniu Paweł O. przyznał się do zbrodni i złożył szczegółowe wyjaśnienia na temat przebiegu wydarzeń. Piotr O. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Według jego wersji to młodszy brat dusił i gwałcił Tomka, a następnie poprosił Piotra o podanie pustaka, którym zabił ofiarę. W dalszej fazie śledztwa bracia zmieniali swoje zeznania: Paweł podał, że zabójstwa dokonał sam, a brata nie było z nimi oraz oświadczył, że nie pamięta, by w ogóle doszło do gwałtu. Piotr zaś twierdził, że po opuszczeniu baru poszedł do domu po papierosy, a potem do godziny 4 nad ranem przebywał w mieszkaniu znajomej.

W toku śledztwa zabezpieczono odzież i obuwie od podejrzanych oraz ślady biologiczne. Wykonano szereg badań, w tym śladów zapachowych zabezpieczonych na miejscu zdarzenia oraz przesłuchano wielu świadków, którzy tego dnia mieli kontakt z podejrzanymi i denatem. W wyniku badań pośmiertnych ustalono, że Tomasz S. doznał obrażenia ciała w postaci oderwania prawej małżowiny usznej, rany tłuczonej grzbietu nosa, licznych podbiegnięć i wylewów krwawych w tkankach miękkich twarzy, rozerwania dziąsła po stronie lewej ze złamaniem żuchwy, rozległych wylewów krwawych w tkance podskórnej głowy i obu mięśniach skroniowych, złamania kości podstawy czaszki, złamania kości nosa, obustronnego złamania żeber z przebiciem opłucnej po stronie lewej, wylewów krwawych w mięśniach szyi oraz prawego mięśnia mostkowo-obojczykowo-sutkowego, wzdłuż kręgosłupa szyjnego, mięśnia języka i pod torebką tarczycy, złamania rożka górnego chrząstki tarczowatej po stronie prawej, podłużnego pęknięcia błony śluzowej przełyku, rozerwania opłucnej górnego płata płuca lewego, stłuczenia górnego płata płuca lewego, wylewów krwawych w krezce jelita cienkiego z naderwaniem otrzewnej, masywnych wylewów krwawych w mięśniach powierzchniowych i głębokich karku i na wysokości obu łopatek oraz złamania trzech wyrostków kolczystych kręgosłupa piersiowego. Zdaniem biegłych obrażenia te spowodowały ostrą niewydolność krążeniowo-oddechową (będącą następstwem obrażeń ośrodkowego układu nerwowego oraz szyi i klatki piersiowej), a w konsekwencji zgon 21-latka. Śladów spermy nie znaleziono. Z uwagi na charakter przestępstwa oraz okoliczności i sposób jego popełnienia, przeprowadzono badania psychiatryczne obydwu podejrzanych połączone z obserwacją psychiatryczną na Oddziale Psychiatrycznym Szpitala Aresztu Śledczego Warszawa Mokotów.

Śledczy przyjęli, że bracia O. działali ze szczególnym okrucieństwem, dusząc, gwałcąc, a następnie mordując swojego kolegę. Sprawa trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Lublinie, a proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. 5 stycznia 2010 roku zapadł wyrok skazujący Pawła O. na 25 lat pozbawienia wolności, zaś Piotra O. na 15 lat.

Paweł O. ma opuścić zakład karny 17 sierpnia 2033 r. Piotr O. – 28 sierpnia przyszłego roku. Skazany za seksualne wykorzystanie i zabójstwo kolegi z dzieciństwa 35-letni dziś bandyta trzykrotnie ubiegał się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Niedawno lubelski sąd penitencjarny po raz kolejny negatywnie rozpoznał złożony przez niego wniosek i odmówił udzielenia zwolnienia przed czasem.(pc)

News will be here