Ekspertyza kubka wykazała, że w napoju urzędniczki chełmskiego ratusza był alkohol. Nie wiadomo, w jaki sposób się tam znalazł, ale zdaniem prokuratury to nie była próba otrucia.
Nie ma dowodów na to, że ktoś próbował otruć pracownicę urzędu miasta – takie stanowisko przyjęła chełmska prokuratura, umarzając postępowanie wobec braku znamion czynu zabronionego.
Chodzi o zdarzenie z 30 grudnia ubiegłego roku, kiedy to do urzędu miasta przyjechała karetka pogotowia. Do szpitala trafiła wówczas z bólami pracownica wydziału zarządzania kryzysowego UM. Jeszcze tego samego dnia po badaniach została zwolniona, ale zaraz pojawiły się doniesienia o tym, że przyczyną boleści było wypicie płynu do dezynfekcji, który miał wlać kobiecie do kubka z napojem inny pracownik wydziału. Mówiło się, że mężczyzna uprzykrzał życie koleżance z pracy od jakiegoś czasu. Wątek ten przewijał się również w dochodzeniu wszczętym pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Chełmie (postępowanie w kierunku art. 160 Kodeksu karnego, czyli narażenia pracownicy UM na niebezpieczeństwo).
Próbki z kubka urzędniczki zostały zabezpieczone i trafiły do analizy. Ku zdziwieniu ogółu ekspertyza wykazała wyłącznie śladowe ilości alkoholu w badanej cieczy. Nic ponad to. Nie wiadomo, w jaki sposób alkohol pojawił się w kubku stojącym na biurku urzędniczki ratusza, ale śledczy nie mają zamiaru nad tym główkować. (pc)