Błagała o celę w męskim więzieniu

Djrzałą kobieta nocą (trzeźwa!) dobijała się do drzwi męskiego więzienia, prosząc o… celę. Desperatka położyła się na dachu czyjegoś samochodu, żądając zamknięcia w zakładzie karnym, w którym osadzonych jest prawie 700 przestępców.

Utarło się, że zdecydowana większość osadzonych – żeby nie powiedzieć, wszyscy – pragnie jak najszybciej opuścić mury zakładu karnego. Tymczasem ta pani dobrowolnie chciała dać się zamknąć w celi. I to nie w byle jakiej, a w więzieniu wyłącznie dla „panów”. Możliwe, że 59-latka była tak bardzo spragniona męskiego ramienia, że nie miało już dla niej znaczenia, do kogo owo ramię należy, skoro w środku nocy (we wtorek, 23 listopada) stanęła przed drzwiami chełmskiego zakładu karnego, w którym osadzonych jest prawie 700 przestępców, w tym głównie recydywistów.

Kobieta dobijała się do drzwi, chodziła wzdłuż murów ZK, prosząc o wpuszczenie i przydział do celi. W pewnym momencie wdrapała się na dach zaparkowanego przed budynkiem samochodu. Było około godz. 2 w nocy, a ta krzyczała, prosiła, błagała o celę i kładła się na dachu auta na znak protestu. Oniemiali funkcjonariusze ZK wezwali na miejsce policję i pogotowie, podejrzewając, że albo kobieta znajduje się pod wpływem jakichś substancji, albo cierpi na poważne zaburzenia psychiczne.

Tyle że harda 59-latka nie zamierzała tak łatwo odpuścić. Ratownikom powiedziała, że leży na dachu samochodu, bo jej tak wygodnie i nie zamierza zejść. No, chyba że klawisze wpuszczą ją do więzienia… Doszło do tego, że policjanci byli zmuszeni siłą ściągnąć kobietę z pojazdu i umieścić ją w karetce (co wcale nie było takie proste, bo pani nie zamierzała ułatwiać mundurowym zadania ani usiąść potulnie w ambulansie). Ostatecznie pogotowie przetransportowało niepokorną pacjentkę na oddział psychiatrii. (pc)

News will be here