Buzia na kłódkę!

Zagubione klucze do szafy były powodem ogromnej awantury w Szkole Podstawowej w Wierzbicy. Ale nie dlatego, że nie można było dostać się do szafy, w której były testy na klasówkę, tylko z tego powodu, że sprawa wyciekła do prasy. I zaczęło się szukanie „donosiciela”.

Informacji o Szkole Podstawowej w Wierzbicy dociera do naszej redakcji bardzo dużo. Część z nich się potwierdza, część wygląda na zwykłe złośliwości. Ale taka już rola gazety, że musi je zweryfikować. Tak było i w przypadku plotki o tym, że w dniu egzaminu ósmoklasistów zagubił się klucz do szafy, w której były testy i trzeba było się do niej włamywać. Piszemy plotki, bo taka sytuacja w dniu egzaminów nie miała miejsca. Ale, że w każdej plotce może być troszkę prawdy, tak i tutaj potwierdziło się, że szafę faktycznie trzeba było forsować.

Dyrektor Marzanna Jakuta przyznała w rozmowie z nami, że były w niej testy dla uczniów, a ponieważ sekretarka zostawiła klucze w innej torebce, trzeba było przewiercić zamek, żeby się do nich dostać. Nic wielkiego, wewnętrzna sprawa szkoły i coś, co może się zdarzyć w każdej instytucji. I dla gazety żaden temat, bo z egzaminami ósmych klas nie miało nic wspólnego.

Dlaczego więc wywołuje takie emocje? Dzień po naszym telefonie do szkoły dyrektor zwołała przymusową radę pedagogiczną. Podobno łajała na niej nauczycieli i oskarżała o to, że donoszą do prasy. Niektórzy czuli się tak, jakby to ich winiła o celowe schowanie kluczy. A dzień wcześniej, tuż po naszym telefonie, odgrażała się, że znajdzie „kreta”, który zawiadomił redakcję. Gdyby nie ta „afera” o zaginionych kluczach, nie warto byłoby nawet wspominać. (bf)

News will be here