Ceny blisko sufitu?

Co się dzieje z cenami nieruchomości w Chełmie? Domy, mieszkania i działki podrożały w ciągu ostatniego roku nawet o kilkadziesiąt procent. Coraz trudniej kupić coś w okazyjnej cenie. Bo gdy nawet pojawi się oferta, to znika błyskawicznie. A uczestnicy przetargów na miejskie nieruchomości potrafią podbić cenę wyjściową dwukrotnie. – Będzie korekta – uważają pośrednicy nieruchomości.

W czerwcu miasto sprzedawało 25-metrowy lokal mieszkalny przy ul. Stephensona. Na jego powierzchnię składały się dwa pomieszczenia. Kilkunastometrowy pokój z prysznicem i aneksem kuchennym na parterze oraz ubikacją …w piwnicy. Lokal do całkowitego remontu wyceniono na 33 tys. zł. I chętnych na tę, wydawałoby się mało atrakcyjną nieruchomość, nie zabrakło. Aż jedenaście osób stanęło do przetargu. A cena przekroczyła 64 tys. zł. Jeśli do ceny doda się koszty aktu notarialnego i remontu, to koszt takiego „mieszkania” wyniesie ostatecznie ok. 100 tys. zł.

Ale nowy właściciel zapewne zdaje sobie z tego sprawę i ma pomysł na wykorzystanie lokalu. Nie tylko ten przetarg pokazuje, że zainteresowanie nieruchomościami jest w Chełmie spore a ceny skoczyły w ciągu ostatnich miesięcy o nawet kilkadziesiąt procent. Dzisiaj już nie da się kupić własnego „m” na rynku wtórnym poniżej 3 tys. zł za metr kwadratowy. Oferty nowych mieszkań od deweloperów, np. na osiedlu Cicha Dolina, jeszcze kilka miesięcy temu zaczynały się od 4500 zł za mkw. Dzisiaj nowe mieszkanie może kosztować nawet 6 tys. zł za mkw.

– To, co dzieje się z cenami, jest dla niektórych szokiem – przyznaje Ireneusz Rolewicz z Biura Obsługi Prawnej Veto z Chełma. To jedna z najstarszych chełmskich firm pośredniczących w sprzedaży nieruchomości. – Na rynku pojawiła się duża ilość pieniędzy, która skutkuje zwiększonym popytem. A ponieważ lokowanie gotówki w banku nie jest opłacalne, to najprościej kupić za nią nieruchomość. A gdy popyt jest duży, to ceny nieruchomości rosną. Ale to rodzaj sinusoidy. Po wzroście cen musi przyjść korekta, a już zbliżamy się do sufitu. Spadek będzie na pewno, ale trudno powiedzieć czy powrócimy do pierwotnych cen.

Dzisiaj za mieszkanie na rynku wtórnym trzeba zapłacić od 4 do 5 tys. zł za mkw. Ale lokale wcale nie schodzą jak świeże bułeczki. – Nadal liczy się lokalizacja, piętro i stan – mówi Rolewicz. – Ceny z ogłoszeń nie zawsze są cenami transakcyjnymi, zwłaszcza jeżeli nieruchomość nie ma odpowiedniej lokalizacji.

Nadal najszybciej schodzą mieszkania w centrum miasta, na osiedlach XXX-lecia, os. Bazylany i Słonecznym. – A 70 proc. kupujących nie chce mieszkań na Dyrekcji Dolnej – mówi Rolewicz. Jego zdaniem dzisiaj korzystniej kupić dom do remontu niż mieszkanie. – Cena metra wyjdzie niższa – uważa. – Mieszkamy w biednym mieście. Bez fabryk i dużych zakładów pracy. Większość ludzi zarabia poniżej 3 tys. zł na rękę. Za co więc mają kupować tak drogie mieszkania? Nie dajmy się zwariować. (bf)

 

News will be here