Czas darmowych gratulacji się skończył

To nie mogło trwać wiecznie. Jasne, blisko półtora roku pandemii okazało się zbawienne dla budżetów szpitali i poradni, a księgowo ich wyniki wreszcie się zbilansowały. Udawało się również zatykać usta pracownikom medycznym chaotycznie rozrzucając różnego rodzaju premie i dodatki, motywowane „walką z COVIDem”. Jednak mimo gorączki legislacyjnej, niby to jakoś cały czas skoncentrowanej na sprawach ochrony zdrowia – cały ten czas, zdaniem branż medycznych, praktycznie zmarnowano. Pracownicy ochrony zdrowia zapowiadają protesty.

Pielęgniarka z licencjatem nie ma wyższego wykształcenia?

Czarę przelał rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych oraz ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia w okresie ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii.

Teoretycznie proponuje on pewne (niewielkie) korekty płacowe na korzyść pracowników – ale jednocześnie przecież rząd nie byłby sobą, gdyby do tego samego projektu nie wsadził kilku min, w tym zwłaszcza próby segregacji i nierównego traktowania w obrębie poszczególnych zawodów medycznych. Minister zdrowia Adam Niedzielski błysnął np. pomysłem, by podwyżkami należnymi pracownikom z wyższym wykształceniem nie obejmować… pielęgniarek z licencjatem.

Również podwyżki dla najbardziej pokrzywdzonych dotąd grup, w tym zwłaszcza salowych i fizjoterapeutów przez stronę związkową uznane zostały za robienie sobie kpin z tak ciężko pracujących i szczególnie narażonych, a najgorzej uposażonych pracowników. Rząd jednak ogłosił swój kolejny sukces, bo przecież w wyniku rozmów (czyt. – jednostronnego dyktatu) na Trójstronnym Zespole ds. Ochrony Zdrowia z udziałem związkowców – obiecano im, że płace od 1 lipca 2021 r. dojdą do poziomu obiecanego w… roku 2017.

Zaalarmują Międzynarodową Organizację Pracy

Na rządowe plewy chętnych jakoś jednak nie było. Mimo rytualnego poparcia części przynajmniej aparatu „Solidarności” swój sprzeciw wyraziła przede wszystkim Branża Ochrony Zdrowia Forum Związków Zawodowych, czyli największa spośród trzech reprezentatywnych central, grupa organizacji zrzeszających pracowników medycznych i niemedycznych pracujących w podmiotach leczniczych, czyli Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Bloku Operacyjnego Anestezjologii i Intensywnej Terapii, Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Diagnostyki Medycznej i Fizjoterapii, Ogólnopolski Związek Zawodowy Techników Medycznych Elektroradiologii, Ogólnopolski Związek Zawodowy Techników Medycznych Radioterapii oraz Związek Zawodowy Pracowników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Publicznej.

„Wszyscy przedstawiciele organizacji przynależnych do Branży Ochrony Zdrowia FZZ podtrzymują wcześniej eksponowane, negatywne stanowisko do propozycji, która ma charakter dyskryminujący wobec pracowników medycznych i niemedycznych, polaryzujący, konfliktogenny oraz sformułowany w oparciu o nieprecyzyjne i ograniczające realną optykę wskaźniki” – zapisali we wspólnym komunikacie związkowcy. I aby dodać jedynego zrozumiałego przez rządzących znaczenia swym słowom zapowiedzieli dwugodzinny strajk ostrzegawczy na 7. czerwca. Ponadto Branża zamierza alarmować instytucje międzynarodowe, takie jak Międzynarodowa Organizacja Pracy, o „jakości prac legislacyjnych podejmowanych przez Ministerstwo Zdrowia oraz ich praktycznych skutkach”.

Jałmużna dla lekarza

Minister Niedzielski rzecz jasna zrozumiał z tego tylko tyle, że znowu musi podzielić branżę, zaproponował więc autokorektę, ale tylko dla pielęgniarek, uznając łaskawie, że licencjat może i też jest wyższym wykształceniem… Siostry jednak nadal podtrzymują swoje negatywne stanowisko i solidaryzują się z resztą koleżanek i kolegów. A co gorsza (dla biurokratów), projekt rządowy dokładniej przeanalizowali też lekarze – i również im on nie zaimponował. Z wyliczeń Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy wynika bowiem, że lekarz specjalista może zarabiać 1,31 przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce za rok ubiegły. W tym roku to kwota 6769 zł brutto za miesiąc, a zatem oświadczony specjalista otrzyma za poradę 9 złotych, a za operację 90 zł.

– Przyjmując, że miesiąc ma 21 dni roboczych, taki lekarz specjalista z 20 letnim stażem może zarobić dziennie ok. 276 zł na rękę. To oznacza, że minister zdrowia uznał, że lekarz specjalista z 20-letnim stażem przyjmując w przychodni 30 pacjentów (co nie jest w praktyce wielką liczbą, są większe) – zostanie przez państwo wynagrodzony kwotą 9 złotych na rękę za jedną poradę, a chirurg specjalista z 20-letnim stażem, jeżeli zrobi dziennie 3 operacje otrzyma za każdą z nich 90 zł na rękę. Internista, który ma pod opieką na oddziale 20 pacjentów za całodzienną opiekę nad każdym z nich otrzyma 15 złotych – wyliczają medycy. A to ich zdaniem jest kompromitacja całego wielkiego rządowego zadęcia fikcyjnie tylko pro-zdrowotnego.

Jak się więc okazuje, po kilkunastu miesiącach zbierania gratulacji i oklasków za swą postawę podczas pandemii – branża medyczna pyta wreszcie o wymierny wymiar uznania.

TAK

News will be here