Empatia ważniejsza od przepisów

Matka, GOPS, dyrekcja placówki opiekuńczej z Włodawy, a nawet starosta – wszystkie te osoby i instytucje opowiadały się za tym, by przebywające w ośrodku rodzeństwo zostało tu dłużej. Przeciwna była tylko dyrektor PCPR, która forsowała decyzję, aby dzieci skierować do Kraśnika. Z nami rozmawiać nie chciała.

Ośmioletnie bliźnięta z gminy Hanna w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej we Włodawie, czyli w popularnym „Kamyku”, przebywają od 21 sierpnia. Ich ojciec nie żyje, matka piła. Obecnie przebywa na detoksie. Kiedy odtruwanie się skończy, pójdzie na terapię indywidualną – tak zapewnia. Według GOPS-u w Hannie i dyrektora „Kamyka”, kobieta rokuje nadzieję na to, że wytrwa w trzeźwości.

Kobieta nie ma prawa jazdy, ani samochodu. Gdyby, jak chciała dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Urszula Rudko, dzieci trafiły do placówki w Kraśniku, straciłyby możliwość kontaktu z matką. I to na bardzo długi czas. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, jej motywacją był fakt, że w „Kamyku” najmłodsze dzieci mają 12 lat, więc pomiędzy nimi, a dziećmi z gminy Hanna byłaby za duża różnica wieku. Dla Jarosława Pogonowskiego, dyrektora „Kamyka” nie stanowi to żadnej przeszkody. Dyrektor Rudko, kierując się oczywiście przepisami prawa, wydała jednak skierowanie dzieci do Kraśnika.

W czwartek (6 września) decyzja trafiła na biurko starosty, Andrzeja Romańczuka. Nie zgodził się on z nią i podpisał dokument zatwierdzający pozostanie dzieci we Włodawie – blisko matki. W trybie interwencyjnym mogą one tam zostać trzy miesiące. Po tym okresie o ich dalszym losie decyduje sąd. Tak będzie i w tym wypadku. Teraz najwięcej do pokazania ma matka. Zapewnia, że wytrwa w trzeźwości, przeniesie się do Włodawy, znajdzie tam pracę i będzie tworzyć normalną rodzinę ze swoimi ośmiolatkami. Trzymamy kciuki! (pk)

News will be here