Górki wołają o porządek

Porzucone na Górkach big bagi i pojemniki z nieznaną zawartością niepokoją lokalnych społeczników i ekologów

O interwencję w sprawie uporządkowania Górek Czechowskich apeluje w liście otwartym do prezydenta Lublina, Andrzej Filipowicz z Rady Dzielnicy Czechów Południowy, popierany przez grupę społeczników.


– Tam leżą całe wory pełne odpadów i pojemniki z plastiku po jakichś płynach. Nie znam się na tym, ale mogą one stanowić zagrożenie dla mieszkańców. Mieszkańcy mi zgłosili to oraz połamane gałęzie i pocięte pnie drzew i nieczystości będące prawdopodobnie pozostałościami po organizowanych na Górkach „festynach” współfinansowanych przez Urząd Miasta Lublin – alarmuje Andrzej Filipowicz. Ze zdjęć nadesłanych dzielnicowemu radnemu wynika, że w pobliżu ścieżki rekreacyjnej Wschód-Zachód opodal placu zabaw zalegają stosy obciętych gałęzi i rozkawałkowane drzewa. – A przecież nie było zgłaszanych prac o wycince na miejskim wszak terenie, nie było też wiatrołomów na Górkach Czechowskich – twierdzi aktywista.

Sprawdziliśmy ten sygnał. Faktycznie, na Górkach, oprócz stosu gałęzi i pni ściętych drzew, znaleźliśmy za ogrodzeniem terenu należącego do TBV składowisko odpadów – plastikowych pojemników, których część wypełniona jest jakimś płynem, tzw. big bagów z nieznaną zawartością, do tego stare palety i betonowe kloce.

Leży i czeka na destrukcję

– Bardzo często mamy do czynienia z miejscami, gdzie nielegalnie – ktoś, kiedyś nawiózł odpady. Niejednokrotnie sprawcą takiego czynu nie jest właściciel gruntu, a cały proceder dzieje się bez jego woli i wiedzy. W ten sposób powstają tzw. nielegalne, „dzikie” wysypiska odpadów – twierdzi Dominika Nosal z kancelarii radców prawnych, oddanych ekologii. Mówi, że w świetle prawa, gdy rzeczywisty sprawca takich czynów nie jest znany, odpowiedzialność na usunięcie odpadów poniesie właściciel terenu. Bo nawet jeśli nieruchomość jest pusta, pozostaje czyjąś własnością. Usunięcie odpadów wiąże się natomiast z kosztem związanym z ich transportem i utylizacją, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z odpadami niebezpiecznymi.

Nad wykrytymi odpadami 12 listopada zebrało się całe konsylium aktywistów i ekologów: – Zaglądać tutaj to nasz obywatelski nakaz. Bo deweloper nie ma pozwolenia na magazyn odpadów czy ich przetwórnię – twierdzą Małgorzata (lat 37), Krystyna (58), Urszula (63), Agata (37), które obawiają się podać swe nazwiska. – I nie godzimy się na ten bajzel. Tak często cytowany przez TBV i Ratusz plan miejscowy ustala gromadzenie i unieszkodliwianie odpadów komunalnych na wysypisku w Rokitnie, a nie tu na Górkach. – Nikt do tych worków czy butli nie zagląda. Jednak przypomnę, że jest to strefa K1, więc cyt.: „ochrony walorów przyrodniczych i krajobrazowych obszaru Górek Czechowskich”. To znaczy, że nie ma tam miejsca na takie składowanie, a nawet śmiecenie jest zabronione prawem – wskazuje Filipowicz. Ostrzega, że resztki z worków rozwiewa wiatr, potrafią jeść to gryzonie, większe zwierzęta i ptaki, otwiera się więc groźny łańcuch patologii w obowiązującej tu ekologii.

– Tolerować takich nielegalnych wysypisk i składu odpadów w Górkach Czechowskich nie można, nawet na terenie dewelopera – pisze Filipowicz i prosi mieszkańców o ich zgłaszanie i oznaczanie na mapie terenu, a prezydenta Lublina o interwencję w sprawie ich niezwłocznego usunięcia. Marek Rybołowicz

News will be here