Historyk nie pisze na zamówienie

Ponad stu historyków i ludzi nauki z całego kraju podpisało się pod listem otwartym w obronie prof. Sławomira Łukasiewicza i dr. Sławomira Poleszaka, których właśnie pozbył się lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej. – Nie mamy złudzeń. Nie apelujemy o przywrócenie ukaranych naukowców do pracy. […] IPN, w którym panuje cenzura, prześladuje ludzi za intelektualną niezależność i przestrzeganie standardów naukowych, sam siebie stawia poza światem wolnej nauki – piszą autorzy listu.

O okolicznościach zwolnienia dwóch cenionych historyków, związanych z pionem badań naukowych IPN od kilkunastu lat, informowaliśmy w poprzednim numerze. Pokrótce przypomnijmy. 9 listopada wymówienie umowy o pracę otrzymał dr Sławomir Poleszak, badacz powojennego podziemia niepodległościowego oraz komunistycznego aparatu represji, odznaczony przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Jednym z powodów było opublikowanie artykułu rzucającego cień na „ostatniego z żołnierzy wyklętych” Józefa Franczaka ps. „Lalek” (którego sam wcześniej wielokrotnie gloryfikował – przyp. aut.), co wzburzyło prawicowych historyków i publicystów, ale głównym argumentem miała być jego społeczna praca w portalu, który pogłębia znajomość historii, będąc zarazem krytycznym wobec polityki historycznej ekipy rządzącej.

Dzień wcześniej do odejścia z IPN został zmuszony prof. Sławomir Łukasiewicz. Ten ceniony i znany na arenie międzynarodowej historyk, zajmujący się polską myślą polityczną w XX wieku i historiografią po 1939 roku, musiał wybierać między pracą w Instytucie, a karierą naukową na KUL. Choć zajęcia na uczelni prowadził po godzinach pracy i nigdy dotąd nie kolidowały one z jego obowiązkami teraz w IPN usłyszał, że szefostwo utraciło do niego zaufanie wskutek „słabego utożsamiania się” z funkcją w IPN i ultimatum… Łukasiewicz wybrał pracę na KUL, składając w IPN wymówienie „z winy pracodawcy”.

To pewien rodzaj cenzury

Problem z łączeniem pracy w Instytucie z innymi zajęciami pojawił się w chwili, gdy nowy szef IPN Karol Nawrocki zarządził, że wszyscy pracownicy Instytutu muszą ponownie wystąpić z wnioskiem na zgodę na dodatkowe zatrudnienie. Większość pracowników tę zgodę dostała, dwaj historycy z Lublina nie.

– Zobowiązano nas, by składać ponowne wnioski do prezesa IPN o dodatkowe zatrudnienie, a więc miejsce, z którego czerpie się pieniądze. Ja nie składałem, bo mnie to nie dotyczy – wyjaśnia dr Sławomir Poleszak, który w IPN przepracował ponad 20 lat. I podkreśla, że prowadząc społecznie portal historyczny Ohistorie.eu nie naruszał zasad. To aktywność non-profit i poza godzinami pracy w IPN.

Pełniący od kilku tygodni obowiązki dyrektora lubelskiego Oddziału IPN Mateusz Kotecki był innego zdania. 3 listopada wręczył Poleszakowi upomnienie za brak jego wniosku. – Przygotowałem więc taki wniosek i złożyłem. W kilka dni później mój dyrektor powiadomił mnie, że wniosek został odrzucony i nie mam zgody na prowadzenie portalu. Wtedy zdecydowałem, że rezygnuję z tej działalności składając stosowne oświadczenie. Jednak tego samego dnia, kilka godzin później, zaproszono mnie do dyrektora, który wręczył mi wypowiedzenie – skarży się historyk. Dobiegła bowiem końca ważna część jego życia zawodowego.

Jak tę sprawę widzą prawnicy?

Jedna z lubelskich kancelarii prawniczych wskazuje, że w ustawie o IPN figuruje termin „Inna działalność zawodowa” zakazujący dodatkowej pracy. Gdyby zapis brzmiał „Inna działalność zarobkowa”, to byłoby ścisłe. I choć pragmatyka zatrudnienia w IPN przewiduje tego typu dorabianie do etatu, to takiego zapisu nie ma.

W przypadku Sławomira Poleszaka sprawa pod tym względem wygląda kuriozalnie, gdyż prowadzi portal historyczny nie dla pieniędzy, a hobbystycznie, po godzinach. Tyle, że na tym portalu pojawiały się publikacje nie zawsze zgodne z polityką historyczną uprawianą przez obecnie rządzących. Poza tym, skoro na pracownika nałożono już karę upomnienia, ten sam delikt nie może uzasadniać wypowiedzenia.

W decyzji o zwolnieniu wątpliwy jest też punkt dotyczący wolności badań naukowych. W tle mamy tutaj jeden z tekstów Poleszaka, do którego czyni się zarzuty płynące z różnicy zdań historyków. A te w nauce są naturalne. – Bo po cóż powołano Instytut Pamięci Narodowej? Ma on uwzględniać różne punkty widzenia. Badanie historyczne, dociekanie prawdy, która bywa niewygodna, nie może być cenzurowane. Zwłaszcza faktem, że IPN realizuje politykę historyczną czy kreowanie historii. To nie jest badanie prawdy. Zarzut wobec naukowca, że to co odkrył jest niezgodne z linią polityczną nie może stanowić o zwolnieniu z pracy – dowodzą prawnicy. I twierdzą, że wszystkie punkty wypowiedzenia można podważyć w drodze powództwa do sądu pracy.

W obronie historyków z IPN

List otwarty w obronie prof. Łukasiewicza i dr. Poleszaka skierowany do prezesa Instytutu podpisało ponad 100 naukowców i twórców. Można w nim przeczytać, że treść uzasadnienia zwolnień nie pozostawia wątpliwości, iż historycy zostali pozbawieni pracy nie ze względów merytorycznych – a z powodów czysto ideologicznych. – „Prof. Sławomir Łukasiewicz i dr Sławomir Poleszak w środowisku naukowym są znani jako znakomici specjaliści, ludzie niepodatni na zewnętrzne naciski, niezależnie myślący. Nie piszą „na zamówienie” czy „na zlecenie”. Wyrzucenie ich z pracy ma na celu zastraszenie historyków pracujących w IPN lub współpracujących z tą instytucją, by prowadzili badania i publikowali teksty zgodne z wytycznymi władz. Takie podejście jest jaskrawo sprzeczne z zasadami, na których opiera się uprawianie badań historycznych i nauki jako takiej.

Nie mamy złudzeń. Nie apelujemy o przywrócenie ukaranych naukowców do pracy w IPN. Nie spodziewamy się, by prezes Nawrocki wycofał się ze swych jawnie niesprawiedliwych i szkodliwych dla kierowanej przez niego instytucji decyzji. IPN, w którym panuje cenzura, prześladuje ludzi za intelektualną niezależność i przestrzeganie standardów naukowych, sam siebie stawia poza światem wolnej nauki. Szkodliwe zmiany w Instytucie Pamięci Narodowej następują od dawna. Dr Karol Nawrocki postawił jedynie ‘kropkę nad i’. Uważamy więc, że współpraca z tą instytucją w kształcie, jaki nadał jej obecny prezes, jest niemożliwa.”

Jako pierwszy ów list podpisał prof. Rafał Wnuk z KUL. Już wcześniej wypowiedział się o dymisji jednego z lubelskich pracowników IPN: – Mamy tu do czynienia z próbą zamknięcia ust historykowi, którego ustalenia badawcze i opinie stoją w sprzeczności z linią Instytutu prezesa Nawrockiego. Widzę w tym próbę stworzenia atmosfery tej, którą jako historyk znam z okresu PRL. Pracownicy Instytutu, naukowcy będą teraz wiedzieć, czego nie wolno im mówić, nie wolno im pisać, co ma pozostać nieodkryte, w sferze milczenia. To powrót zatrutego powietrza z czasów PRL.

Marek Rybołowicz

News will be here