Hochsztapler od pomnika

Za napis na nagrobku, ułożenie kostki brukowej wokół grobu i uzupełnienie ubytku kamieniarz policzył sobie bagatela 20 tysięcy złotych. 15 tysięcy zaliczki wziął w gotówce bez żadnej umowy czy faktury. Pomnik rozebrał i rzucił robotę, twierdząc, że pieniędzy nie odda, bo już ich nie ma. Podobnie naciągnął też chełmską lekarkę.

86-letnia kobieta chciała tylko wyryć na nagrobku napis upamiętniający zmarłego syna. Przez przypadek, po reklamie na ulicy, trafiły z synową do chełmskiego kamieniarza. Mężczyzna udał się z nimi na cmentarz i stwierdził, że tu potrzebny jest większy remont.

– Chciałam pochować syna w grobie rodzinnym, gdzie spoczywa mój zmarły mąż. Nie planowałam żadnego remontu pomnika, bo nie mam takich pieniędzy. Miałam odłożone na remont łazienki, bo w tym roku czeka mnie operacja biodra i nie będę mogła już korzystać z wanny. Chodziło tylko o usunięcie róży na jednej z płyt i wyrycie napisu – mówi zrozpaczona kobieta.

Kamieniarz namawiał na zwiększenie zakresu prac (uzupełnienie ubytku i ułożenie kostki brukowej wokół grobu), a starsza pani wciąż odmawiała. Podlizywał się, że dobrze znał jej zmarłego męża, był jego przyjacielem. – I ja zaczęłam traktować go jak przyjaciela. Przez tę pandemię rok siedziałam zamknięta w domu, zgłupiałam, straciłam cały wigor i asertywność. W połowie maja spotkaliśmy się w skwerku obok cerkwi. Przyjechał rowerem. Tak mnie nagabywał, omotał, że machnęłam ręką i powiedziałam, że dam mu te pieniądze, które mam odłożone na remont łazienki, by zrobił, co trzeba i dał już spokój. Udaliśmy się do mojego domu.

Dałam mu 15 tysięcy złotych zaliczki, resztę miałam wpłacić po skończonym remoncie pomnika. Patrzył, jak zbieram do kupy ostatni tysiąc z pieniędzy naszykowanych na rachunki i leki w tym miesiącu. Podyktował mi dwa zdania, że wręczam mu gotówkę, a ja bez namysłu wpisałam treść do jego notesu. Sama nie dostałam żadnego potwierdzenia. Następnego dnia opamiętałam się i zadzwoniłam do niego, żeby to wycofać. Chciałam, żeby oddał pieniądze, mówiłam, jak do przyjaciela, że zostało mi 10 złotych w portmonetce, że nie mam na życie, ale on rzucił do słuchawki, że jest zajęty i nie ma już tych pieniędzy – opowiada starsza pani.

Załamana kobieta udała się po pomoc do prawnika. Mecenas skierowała pismo do kamieniarza o zwrot zaliczki.

– Prawdopodobnie tego dnia, gdy otrzymał pismo, kamieniarz rozebrał pomnik. Pojechałam na cmentarz i załamałam się. Kazałam mu natychmiast przyjechać. Niech odda pieniądze i postawi pomnik, tak jak stał, albo chociaż wykona ten remont, skoro tak bardzo o niego zabiegał. On jednak stwierdził, że nie będzie stawiał pomnika, bo najpierw trzeba wykonać nowe fundamenty – żebym udała się w tej sprawie do kierownika cmentarza. Odparłam, że przecież nie mam na to pieniędzy, bo oddałam mu wszystkie oszczędności. On na to, że sprawy w sądzie ciągną się latami i mam wycofać pismo od prawnika, bo inaczej w ogóle nic nie będzie robił. Nie ma już ani pieniędzy, ani pomnika, a przecież za taką kwotę można by postawić nowy – dodaje 86-latka.

Próbowaliśmy porozmawiać z nieuczciwym kamieniarzem. Dlaczego nie przedstawił starszej pani pełnego kosztorysu na piśmie, nie podpisał umowy, nie wystawił faktury, a „na gębę” pobrał u niej w domu tak dużą kwotę na poczet zaliczki. Jednak już po pierwszym pytaniu odparł, że nie będzie odpowiadał i rzucił słuchawką.

– W przypadku jakiejkolwiek usługi opiewającej na kwotę powyżej dwóch tysięcy złotych przedsiębiorca powinien sporządzić umowę na piśmie – podkreśla Krzysztof Nadolski, rzecznik konsumentów dla miasta Chełm i powiatu chełmskiego, i jak dodaje: – Kwestia przyjęcia pieniędzy bez wystawienia dowodu wpłaty to sprawa dla urzędu skarbowego.

Zdesperowana kobieta zwróciła się o pomoc do policji.

Sprawa w sądzie

Jak się okazuje, nie pierwszy raz kamieniarz postąpił nieuczciwie. We wtorek (1 czerwca) przed Sądem Rejonowym w Chełmie zapadł nieprawomocny wyrok w podobnej sprawie przeciwko mężczyźnie.

Rok temu do kamieniarza zgłosiła się chełmska lekarka. Kobieta była na szczęście na tyle przytomna, że zażądała spisania umowy o dzieło i potwierdzenia wpłaty również niemałej kwoty. Kamieniarz przyjął pieniądze, ale ze zlecenia też się nie wywiązał. Oszukana pani doktor skierowała do sądu pozew przeciwko mężczyźnie. Na mocy wtorkowego wyroku pozwany ma zwrócić kobiecie 8 tysięcy złotych wraz z odsetkami i opłacić koszty postępowania. (pc)

News will be here