III Marsz Równości przeszedł przez Lublin

Tegoroczna parada odbyła się bez poważniejszych incydentów, za co jej organizatorzy dziękują policji

Choć po trasie nie brakowało jego przeciwników obyło się bez poważniejszych ekscesów, jakie miały miejsce podczas dwóch poprzednich edycji parady. To głównie zasługa policji, której na zgromadzeniu było nie mniej niż uczestników marszu.


Tym razem prezydent Lublina Krzysztof Żuk wydał zgodę na organizację marszu, której odmawiał w 2018 i 2019 roku (w ubiegłym roku z powodu pandemii parada nie była organizowana), uznając, że zgromadzenie może „zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach”.

Jego decyzję w obydwu przypadkach uchylał sąd, choć później okazywało się, że obawy włodarza Lublina nie były bezpodstawne, bo podczas tęczowego przemarszu dochodziło do gwałtownych starć jego przeciwników z policją. W tym roku prezydent, po spotkaniu z organizatorami parady i służbami mundurowymi stwierdził, że nie ma podstaw do zakazywania zgromadzenia. Jak się okazało w sobotę – słusznie.

Choć na trasie sobotniego marszu nie brakowało jego przeciwników, nie doszło do poważniejszych incydentów. Blisko tysiąc osób z tęczowymi flagami i transparentami „Homofobia zabija”, „Miłość nie jest grzechem”, czy „Prawa człowieka nie są przywilejem”, ochranianych przez podobną liczbę policjantów, przeszło bezpiecznie spod Centrum Spotkania Kultur na ul. Popiełuszki i plac przed Galerią Labirynt. Marszowi przyświecało hasło „Przerażająco queerowo – idziemy dla tych, którzy się boją!”, a wśród jego uczestników był m.in. ambasador Norwegii w Polsce Anders H. Eide. ZM

News will be here